Skip to content

GRAŻYNA OBRĄPALSKA

Chiny, DNA i inne zagadki naiwności nauki amerykańskiej

W końcu lutego 2019 roku „New York Times” opowiedział kolejną historię o mieszance amerykańskiej naiwności i braku wyobraźni, chociaż ta, raczej łagodna, interpretacja jest pod podszewką ciemna i pełna zakrętów.

Czarnym bohaterem są tutaj Chiny, a Stany Zjednoczone oceanem naiwności, w którym można było łowić przez ponad dwadzieścia lat. I to bez żadnej przeszkody. Jak powszechnie wiadomo, Chiny twardą ręką kontrolują swoje mniejszości etniczne, w szczególności Ujgurów, muzułmańską mniejszość, która od wieków mieszka w Chinach, a jest ich ponad 10 milionów.

W latach 2016-2017 stworzono w Chinach bazę zawierającą około 36 milionów profili DNA. Przy pomocy tego niezwykle pożytecznego archiwum można z łatwością identyfikować grupy etniczne, do których należą obywatele tego olbrzymiego kraju.

To trudne przedsięwzięcie nie mogło się to odbyć bez pomocy amerykańskich naukowców i firm technologicznych. Do stworzenia bazy danych wykorzystano dane DNA różnych grup etnicznych, pracowicie zbieranych przez lata przez profesora Yale School of Medicine, Kennetha K. Kidda, jednego z największych autorytetów na polu genetyki. Profesor Kidd od lat 80. XX wieku podróżował do Chin, kiedy więc w 2010 roku otrzymał zaproszenie z pokryciem wszystkich kosztów, skorzystał z niego bez wahania. Od lat współpracował bowiem z chińskim uczonym Li Hui, wspólnie z nim opublikował kilkanaście prac naukowych, wszystkie z dziedziny genetyki.

Podczas podroży profesor zetknął się z Li Caixia, lekarką, kryminologiem, szefową ministerialnego Instytutu Forensic Science (Instytutu Nauk Kryminologicznych). Współpraca zacieśniła się i w grudniu 2014 roku doktor Li Caixia przybył do laboratorium profesora Kidda i spędził tam jedenaście miesięcy. Powracając do Chin, za zgodą Kidda, wziął próbki różnych profili DNA z bazy zgromadzonej przez uczonego. Miało to służyć wyłącznie do wspólnych badań.

Próbki DNA wywiezione z USA weszły jednak w skład bazy danych gromadzonych w Chinach.

W 2014 roku badacze chińscy opublikowali artykuł opisujący, w jaki sposób naukowcy mogą odróżnić jedną grupę etniczną od drugiej. Jego autorzy ogłosili, że użyli do tego celu 40 próbek DNA przywiezionych przez ich uczoną z bazy DNA profesora Yale.

Oczywiście, na otrzymanie i wykorzystanie próbek DNA w cywilizowanych krajach wymagana jest zgoda dawcy. W Chinach sprawdzenie, czy zgoda jest uzyskana, czy nie, jest niemożliwe.

W północnozachodniej prowincji Xinjiang stworzono program „Badanie fizyczne dla wszystkich” i w jego ramach zgromadzono bazę danych DNA oraz zdjęcia tęczówek oczu około 36. milionów obywateli.

Jest jeszcze sprzęt i akcesoria laboratoryjne wytwarzane przez Thermo Fisher Scientific, także firmę amerykańską, bez których pomocy sekwencjonowanie genów byłoby niemożliwe. Chińscy odbiorcy byli fenomenalnym, niezwykle dochodowym rynkiem, który przynosił firmie olbrzymie profity.

Dopiero w lutym 2019 roku producent oświadczył, ze sprzedaży w Chinach nie będzie kontynuował, chociaż — jestem pewna — technologia została już dawno wykradziona i Chińczycy spokojnie sami wyprodukują sprzęt. A baza DNA będzie w Chinach, bez wątpliwości, bardzo użyteczna.

 

Chiny działają także subtelniejszymi metodami. Na świecie działają Instytuty Konfucjusza, jest ich około 500 (dane nie są dokładne, w 2016 roku było ich 480, na wszystkich zamieszkałych kontynentach). W USA funkcjonuje ich 89, na wielu uniwersytetach i w szkołach średnich. Jest także kilka w Polsce (Gdańsk, Kraków, Opole, Poznań, Wrocław). W Australii instytutów jest 14, a ich działalność nie polega wyłącznie na propagowaniu chińskiej kultury i nauce języka.

W Nowej Zelandii, gdzie studenci jednego z uniwersytetów chcieli zorganizować protest w rocznicę wydarzeń na placu Tiananmen, z powodu nacisku konsula Chin protest nie doszedł do skutku.

Australia i Nowa Zelandia są jednymi z największych partnerów biznesowych Chin. Chiny kupują większość minerałów wydobywanych w ich kopalniach.

A Chiny to także lekarstwa. Osiemdziesiąt procent półproduktów do ich wytwarzania pochodzi z Chin, skąd trafiają do Indii, które produkują większość leków na amerykański rynek. Dlaczego akurat do Indii? Utylizacja, przepisy środowiskowe — praktycznie żadne. Czyni to produkcję medykamentów znacznie tańszą. Możliwość manipulowania półproduktami jest więc tak wielka, że moja wyobraźnia ugina się przed wyobrażeniem konsekwencji.

 

A teraz? Mamy rok 2024. Znacznie tańsze samochody produkowane w Chinach sprzedają się coraz lepiej, także w Polsce.

Produkcja broni, którą na coraz większą skalę chce produkować Europa, nie może w wielu wypadkach obyć się bez chińskich komponentów. Huty w większości pozamykane, ceny energii coraz wyższe. Wiatraki nie wystarczą. Co dalej?

Grażyna Obrąpalska (Grażyna Martenka-Obrąpalska, ur. w 1950 r. w Szczecinie) – poetka, prozaiczka, krytyczka literacka. Przez trzy ostatnie lata życia Jarosława Iwaszkiewicza zajmowała się jego literackim archiwum. Mieszkała w Warszawie, Nowym Jorku, Atenas (Kostaryka); obecnie mieszka w Miami i w Warszawie. Wydała powieść Nowa czerwona sukienka (2006), prozę Przystanek Kostaryka (2013) oraz tomy wierszy: Za dużo języków (2009), Z podróży (2013), Podróże w pamięć (2017), Zanim pogubią się litery (2023).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content