Skip to content

KRZYSZTOF MACIEJEWSKI

Lalki pana Plumma

W ciemnym opuszczonym domu, wśród zakurzonych szczątków minionych epok, żył pan Horace Plumm — samotny zbieracz lalek. Jego pomarszczone dłonie i przerażone spojrzenie zdradzały, że od dawna zmaga się z uogólnionym lękiem przed rzeczywistością. Może dlatego zamiast bycia tu i teraz wybrał swoją kolekcję? Jego całe istnienie kręciło się wokół lalek. Ale cóż to był za zbiór! Dla postronnego obserwatora składały się na niego raczej przerażające twory o pustych twarzach i wyłupiastych oczach, w których czaił się dziwaczny smutek. Poddasze było prawdziwym królestwem lalek, ściany wyłożono półkami przepełnionymi wszelkiego rodzaju kukłami. Były tam porcelanowe piękności o zagubionych uśmiechach i szorstkiej, popękanej skórze. Były kukiełki z kępkami matowej przędzy na głowie, ich oblicza zdradzały wieczną, chociaż wyszywaną, melancholię. Nie brakowało nawet marionetek, których sznurki zwisały jak szkieletowe kończyny, a pomalowane fizjonomie wykrzywiały się w milczących krzykach.

Horace traktował swoje lalki z niemal obsesyjnym szacunkiem, codziennie je odkurzał, starannie układał na półkach i szeptał do nich zagadkowe słowa, zupełnie jakby były żywymi istotami. Często spędzał całe godziny, patrząc na nie, wpatrując się tak uporczywie, jakby szukał czegoś ukrytego głęboko w ich szklanych oczach.

Pewnego ponurego popołudnia, gdy pan Plumm zajmował się swoją kolekcją, wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Jedna z kukiełek, szczególnie potworna drobinka ze splątanymi włosami i zapłakaną twarzą, poruszyła się. Powoli, nieśmiało, lalka podniosła rękę i wskazała na drzwi strychu. Zszokowany Horace cofnął się, a jego serce zaczęło przyspieszać bez szans na zwolnienie tętna. Mógłby przysiąc, że oczy lalki mrugnęły, a z jej oczodołów zdawał się wydobywać słaby blask. Czy tracił rozum? A może lalka była naprawdę żywa?

***

Dni przemieniały się w tygodnie, a przerażające wspomnienie tego niewytłumaczalnego wydarzenia nie znikało z życia Horacego. Było jeszcze gorzej — słyszał, jak lalka poruszała się po strychu, jej potargana postać sunęła gdzieś w ciemnościach. Po jakimś czasie zaczęła nawet siadać mu na ramieniu i szeptać zagadkowe meldunki do ucha, jej głos był jak niosący się rezonans, który wywoływał dreszcze na plecach. Pan Plumm był przerażony, ale jednocześnie dziwnie zafascynowany. Wkrótce jednak zaczął kwestionować własną poczytalność. Czy po prostu wyobrażał sobie ruchy lalki, szepty w swoim uchu? A może działo się coś bardziej złowrogiego?

***

Pewnej nocy, gdy Horace leżał, drżąc w swoim łóżku, dotarła do niego przerażająca prawda. Lalka nie była żywa, to absolutnie oczywiste, ale nie tracił też wcale rozumu. Kukiełka stanowiła po prostu kanał, naczynie dla czegoś ciemnego i starożytnego, co było uwięzione przez wieki w obrębie strychu. Pan Plumm musiał stawić czoła tej istocie. Wspiął się na strych. Lalka tam była, jej płonące oczy wpatrywały się w niego z niepokojącą intensywnością.

Horace zażądał od tajemniczego istnienia w lalce, aby natychmiast opuściło jego dom. Strych wprawdzie rozbrzmiewał dźwiękiem jego głosu, lecz lalka pozostała niema. Jej oczy rozbłysły intensywnym światłem, a na Horacego spłynęła fala lodowatego przerażenia. Czuł, jak przepływa przez niego moc, jak ciało zaczyna wyginać się bez udziału jego woli.

***

Horace łączył się w jedno ze starożytną istotą, wybuchając kakofonią krzyków, a wszystkie lalki nagle ożyły i zaczęły się nawzajem atakować. Ich dotąd pozbawione życia oczy teraz paliły się morderczym blaskiem. Strych stał się polem bitwy, chaosu i szaleństwa, a Horace, mimo że przestawał być człowiekiem, w jakiś paranoiczny sposób radował się ze zniszczenia. Dom drżał w posadach, a sąsiedzi uciekali w popłochu, zbyt przerażeni, by interweniować.

Osłabiony Horace zapadł się w sobie jak czarna dziura, która już nie jest w stanie świecić. Moc istoty została wreszcie wyczerpana. Lalki zamilkły, ognie i blaski blakły w ciszy i ciemnościach. Horace umierał na zakurzonej podłodze, jego ciało było zniekształcone, odrażające i już nie przypominało ludzkiej istoty. Wyglądał raczej jak wielka ośmiornica, ożywione przypomnienie ciemnych sił, które odebrały mu życie.

Strych, niegdyś skarbnica obsesji pana Plumma, stał się miejscem niewypowiedzianego horroru, świadectwem tych wszystkich potęg, które czają się tuż pod powierzchnią naszej rzeczywistości. Niczym milcząca trumna utraconego dziedzictwa i ostrzeżenie dla tych, którzy ośmielają się zagłębić w królestwo bizarro-fiction.

grudzień 2023

 

powyższe opowiadanie pochodzi z przygotowywanego zbioru Dwadzieścia jeden

Krzysztof Maciejewski (ur. w 1971 r.) – pisarz, krytyk literacki i dziennikarz. Mieszka w Sulejówku. Publikował w większości czasopism fantastycznych. Wyróżniony w konkursie Gildii Horroru za krótkie opowiadanie grozy. Wydał zbiory opowiadań: Osiem (2011), Album (2013), Dziewięćdziesiąt dziewięć (2015) i powieść Śniące ściany (2017). Jego opowiadania znalazły się w licznych antologiach, m.in. w: City 1 (2009), 2011 (2011), City 2 (2011), 2014 (2014), City 3 (2016), Licho nie śpi (2018), 2020 (2020), Sny umarłych (2020).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content