GRAŻYNA OBRĄPALSKA
Filantropia w epoce nowego nadmiaru. Nowa pozłacana epoka
W USA filantropia ma olbrzymie tradycje. Wielkich filantropów w historii kraju nie brakowało. To dzięki nim powstało wiele wspaniałych instytucji. Bardzo ważną rolę odgrywały „stare pieniądze”.
Andrew Carnegie budował liczne biblioteki. New York Public Library otrzymała od niego olbrzymie donacje, on także ufundował 65 oddziałów biblioteki w NYC.
Andrew Carnegie sfinansował budowę Carnegie Hall — jednej z najważniejszych, najbardziej prestiżowych na świecie sal koncertowych.
Ten jasnobrązowy, zbudowany z solidnego kamienia budynek otwarto w 1891 roku i występowali tam najważniejsi. O Carnegie Hall od dziesiątków lat krąży anegdota. Oto przechodzień na 57 ulicy zapytał Jashę Heifeiza, wielkiego skrzypka urodzonego w Wilnie na początku XX wieku: „Czy możesz mi powiedzieć, jak dostać się do Carnegie Hall?” — co lepiej brzmi po angielsku, bardziej dwuznacznie: „Could you tell me how to get to Carnegie Hall?” — co może znaczyć: jak dojść do budynku albo dostać się do budynku. Heifeiz odpowiedział: „Practic” — czyli: ćwicząc. W innej wersji pojawia się nazwisko pianisty Artura Rubinsteina.
Do Carnegie Hall mam prywatny sentyment — było to jedno z pierwszych miejsc, gdzie zainaugurowaliśmy nasze amerykańskie życie muzyczne.
Teraz filantropia ma inną twarz. W olbrzymiej większości są to nowe, gigantyczne fortuny stworzone często w Dolinie Krzemowej. Arywiści zaczynają rozdawać wcześniej. Powstała klasa superobywateli, nowa arystokracja pieniądza. Egalitaryzm amerykański został kompletnie rozmyty. Co oczywiste, elity, które wiedzą lepiej i więcej, są zawsze patronizujące, bo mają kompletnie inne doświadczenia.
Filantropia jest także w znacznej mierze aktem politycznym. Dysponując olbrzymimi sumami, niezwykle skutecznym lobbingiem, filantropi są w stanie wprowadzić zmiany legislacyjne i zmienić politykę rządu. A więc — kształtować nasze życie.
Niektóre zmiany wydają się nieoczywiste. Oto dwóch miliarderów sfinansowało Columbia University Business School. Kosztowało to 225 milionów dolarów. Zbudowano olbrzymi nowy kampus. Inicjatywa bardzo szlachetna. Tyle że nowojorski West Harlem został zmieniony na zawsze, a jego starzy mieszkańcy, głównie Latynosi i Afroamerykanie zostali wyparci. Dzielnica stała się modna i droga.
Wielkie pieniądze, pochodzące od rodziny Sacklerów, właścicieli Purdue Pharma, która jest twarzą OxyContin i innych wysoko uzależniających opioidów, są także rozdawane hojnie. Działalność związana z opioidami była ukrywana przez dziesiątki lat, lekarze przepisywali je w niewiarygodnych ilościach i tkanka społeczna w wielu stanach została zniszczona. W stanie West Virginia, gdzie 94% ludności jest biała, epidemia zebrała straszne żniwo. Mieszkańcy stali się ofiarami globalizacji — wielki przemysł wycofał się, kopalnie zamknięto. Ilość samobójstw wzrosła, także liczba uzależnionych od opioidów wzrosła gigantycznie. Ludzie umierali, długość życia białych mężczyzn spadła do 62 lat. Tak zwane choroby rozpaczy zbierały straszne żniwo. Ale rodzina Sacklerów była bardzo hojna. To od nich pochodzą olbrzymie donacje dla Metropolitan Museum of Art.
To także dzięki nim muzea kupowały niewiarygodnie drogie obrazy Jean-Michela Basquiata, moim zdaniem, miernego malarza Afroamerykanina, który zmarł przedawkowawszy heroinę w wieku 27 lat. Ten prawdziwy celebryta, biseksualny, chory na AIDS narkoman, który potrafił wypromować się niebywale szybko, jest teraz chlubą największych kolekcji. Jego obrazy przypominają nieco płótna Eugeniusza Markowskiego. Tyle że polski malarz jest nieporównywalnie lepszy.
Cele wielu z fundacji są szlachetne — walka z malarią, lekarstwo na Alzhaimera, ochrona środowiska naturalnego. Ale — co najważniejsze — filantropia, dysponująca olbrzymimi zasobami, jest w stanie zmieniać strukturę społeczną skuteczniej niż rządy. Prywatni darczyńcy nie podlegają żadnemu nadzorowi, a płynąca rzeka pieniędzy jest w stanie zmienić społeczeństwo.
Wiemy, przynajmniej teoretycznie, jak pracuje rząd i jaki wpływ mają zmiany polityki na nas. Nowa socjotechnika jest anonimowa, anonimowe są pieniądze, wszystko dzieje się za zasłonami, wielkie zmiany zachodzą w sposób zupełnie nieprzejrzysty. Kto daje, na jaki cel, ile — nie wiadomo. Szefowie wielkich kompanii mogą zostać wyrzuceni, politycy niewybrani, a wielcy donatorzy nie podlegają żadnej kontroli.
Nastąpiła epoka, kiedy przeciętny wyborca jest zepchnięty na margines obywatelskiego życia przez najbogatszych. Pojawia się niezmiernie ważne pytanie: kto właściwie steruje krajem, politycy, korporacje, wielcy filantropi? Zrozumienie Ameryki bez odpowiedzi na to pytanie nie jest możliwe.
Fundacje z olbrzymimi wpływami, pieniędzmi zabijają publiczny dyskurs. Na prawo i lewo. Ruchy na szachownicy są rozgrywane przez bardzo bogatych graczy bez wpływu wyborców.
Tyle że najbogatsi inaczej widzą świat niż przeciętni ludzie. Naprzeciw siebie stoją bogaci darczyńcy i społeczeństwo obywatelskie. Ci pierwsi nie mówią właściwie do prawdziwych ludzi. Najczęściej są socjalnie liberalni, fiskalnie konserwatywni.
Bywają cele kierowane personalnym zainteresowaniem — przykładem mogą być medyczne badania hojnie fundowane często przez miliarderów, którzy otarli się o chorobę. Memorial Sloan Kettering Cancer Center w NYC dysponuje obecnie olbrzymimi funduszami. Rak prostaty, na którego cierpiał David Koch spowodował, że nowojorskie centrum otrzymało olbrzymie darowizny. Ale sam darczyńca przed śmiercią nie uciekł.
Kilka ulic dalej kliniki dla ubogich walczą o fundusze. To samo dotyczy Mayo Clinic.
Badania nad banalnym schorzeniem, którym jest wysokie ciśnienie, na które najczęściej cierpią w USA Afroamerykanie nie są spektakularne.
Ciągle postępuje erozja społeczeństwa obywatelskiego, w którym każdy głos jest słyszalny. To wielkie złudzenie. Sprawiedliwość społeczna właściwie nie istnieje.
Jaki wpływ fundacje i wielkie donacje mają na nasze zbiorowe myślenie i każdy pojedynczy głos? Limity właściwie nie istnieją. Istnienie tzw. Dark Money — brudnych pieniędzy — jest oczywiste. Oto jeden z przykładów:
Pierwszego grudnia 2015 roku Mark Zuckenberg i jego żona Priscilla Chan oznajmili, że 99% posiadanych przez nich akcji zostanie użytych na to, aby uczynić świat lepszym. Inicjatywę nazwano od nazwisk darczyńców „Chan Zuckenberg”. Chwalebne, tym bardziej że chodzi o gigantyczną sumę około 45 miliardów dolarów, biorąc pod uwagę cenę akcji Facebooka w 2015 roku. W 2024 roku zdążyła ona już znacznie urosnąć. To gigantyczna suma, większa niż roczny budżet 32 stanów USA.
Jak możemy nie przyjąć tego z entuzjazmem?
Bill i Melinda Gates, Warren Buffet pochwalili te inicjatywę. Znacznie później do grona filantropów dołączył Jeff Bezos. Najbogatszy człowiek świata utworzył w 2018 roku Bezos Day One Fund. Jednym z najważniejszych celów fundacji jest walka z bezdomnością. Od wielu lat w Seattle, gdzie mieści się główna kwatera Amazonu, zastraszająco rośnie liczba bezdomnych. A miasto jest coraz bogatsze, cena wynajmu mieszkań staje się zaporowa, windowana jest w górę przez pracowników korporacji.
Jeff Bezos po zmianie życiowej partnerki, zmianie sposobu bycia i życia, stosunku do wydawania pieniędzy przeniósł się na Florydę. Seattle upada, a na Florydzie płaci się znacznie mniejsze podatki. Właściciel największego jachtu na świecie, dorównującego wysokością piramidzie Cheopsa miewa się dobrze.
Ale, po utworzeniu przez właściciela Facebooka fundacji Chan Zuckerberg Initiative, nawet lewicowi komentatorzy zwrócili uwagę na kilka faktów. Oto utworzona została na ten cel Limited Ability Corporation, czyli spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Taka korporacja, zgodnie z amerykańskim prawem, nie podlega nadzorowi, nie płaci także żadnych podatków. Traci w sposób oczywisty — amerykański podatnik. Olbrzymie sumy nie wpływają do budżetu.
Szkoła publiczna w Newark w stanie Nowy Jork od roku 2010 finansowana przez Zuckenberga poniosła spektakularną porażkę. Miasto jest zamieszkałe głównie przez Afroamerykanów i Latynosów. Aktywiści chcieli zmienić kształt publicznych instytucji bez konsultacji — oni wiedzieli lepiej. Ich kolosalne pieniądze, bez płaconych podatków, które przestały wpływać do budżetu, były i są subsydiowane przez podatników.
Jeśli daję pieniądze lokalnemu politykowi, to nie można tej sumy potraktować jako odpisu podatkowego — to nielegalne. Ale jeśli daje to think tank, to dostanie upust podatkowy. Istniejące od 1917 roku prawo powiada, że można tę sumę dedykować. Do tej pory urząd podatkowy definiuje to bardzo szeroko. A opory przed uszczelnieniem przepisów są tak ogromne, że nie sądzę, aby do tego doszło.
Jeszcze raz — są to pieniądze stracone dla podatnika. US Treasury, Departament Skarbu liczy, że w przeciągu najbliższych dziesięciu lat będzie to kosztowało podatnika około $740 bilionów.
Jedna z największych, Fundacja Billa i Melindy Gatesów, jest już ogromnym ciałem biurokratycznym, zatrudniającym ponad 1400 pracowników. A przyszłość fundacji komplikuje się — małżeństwo Gatesów się rozpadło. Jej pracownicy nie kryją niepokoju. Jej cele są szlachetne: walka z ubóstwem i chorobami, między innymi opracowanie nowych metod antykoncepcji i propagowanie kontroli urodzeń.
Jest rok 2024. Koło toczy się dalej. Bogaci są szlachetniejsi. Wiedzą więcej. Są wrażliwsi. Tak ładnie pochylają się nad nami. Byleby nie uszkodzić karków.
Grażyna Obrąpalska (Grażyna Martenka-Obrąpalska, ur. w 1950 r. w Szczecinie) — poetka, prozaiczka, krytyczka literacka. Przez trzy ostatnie lata życia Jarosława Iwaszkiewicza zajmowała się jego literackim archiwum. Mieszkała w Warszawie, Nowym Jorku, Atenas (Kostaryka); obecnie mieszka w Miami i w Warszawie. Wydała powieść Nowa czerwona sukienka (2006), prozę Przystanek Kostaryka (2013) oraz tomy wierszy: Za dużo języków (2009), Z podróży (2013), Podróże w pamięć (2017), Zanim pogubią się litery (2023).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved