JUSTYNA CZAPIGA
Tam gdzie rosną maki [fragment]
Oko zamknęło się, gdy autobus wjechał na kostkę brukową. Delta przyglądała się zsiniałej powiece jeszcze przez krótką chwilę, po czym wyciągnęła zza pazuchy niebieski scyzoryk. Nucąc cicho pod nosem do starego przeboju lecącego z radia, połaskotała kącik oka czubkiem palca. Poruszyło się pod cienką warstwą skóry: w prawo, w lewo, w górę, w dół…
Delta dźgnęła je odrobinę mocniej. Zerknęło na nią, czarne i przekrwione, wyrastające z pluszowego siedziska obok niej. Wykorzystując moment, pospiesznie wbiła ostrze w źrenicę. Gałka zadrżała, a białko rozlało się tuż pod jej stopy. Gdy schowała scyzoryk do wewnętrznej kieszeni kurtki, w krzesełku obok widniała tylko pluszowa dziura.
Przycisnęła guzik na żądanie i autobus się zatrzymał. Ciągnąc za sobą elegancką walizkę na kółkach, Delta ostrożnie wyszła na chodnik. Stanęła przed centrum handlowym, które osiem lat temu było pustym budynkiem do przebudowy. Teraz, nowoczesne i stalowe, witało ją granitową tablicą, która informowała, że koszty powstania, na cześć zmarłego tragicznie męża, pokryła wdowa po burmistrzu, Branicka.
Delta przejechała palcami po wygrawerowanych literach nazwiska. Nie miała zamiaru wchodzić do centrum; zamiast tego ruszyła w stronę niewielkiej kawiarni. Napis na witrynie głosił „BEZ POŚPIECHU CAFE”; ktoś markerem dorysował pod spodem rogatego diabła ze smutną miną.
Dzwoneczek ogłosił jej przyjście. Barmanka, w przymałej koszuli i z włosami niedbale związanymi w kitkę, pochylała się nad ukrytą za szkłem wystawą ciast. Próbowała zmieścić sernik z galaretką, czerwoną i lśniącą jak świeża rana, na najniższej półce.
— Ekspres się grzeje, więc kawa dopiero za dziesięć minut — powiedziała.
Delta się nie odezwała. Gdy wylądowało na niej spojrzenie zmęczonych oczu starej przyjaciółki, podążyły za nim dwie gałki, zanurzone w czerwonej galarecie.
Przyjaciółka. Delta przywykła do tego określenia. Angielskie friend było neutralne. Przez ostatnie osiem lat mieszkania w Anglii właśnie tak mówiła o Sarze: my friend.
Moja przyjaciółka. Zgorzkniała przyjaciółka, która została w tyle.
— Woda mi wystarczy — odparła. — Jak tam dzieciaki?
Sara wzruszyła ramionami.
— Dobrze — burknęła, nalewając kranówkę do szklanki. — Cała trójka zdała w tym roku z czerwonym paskiem. Rodzice byliby z nich dumni, takie tam… Przyjechałaś na długo?
— Jeszcze nie wiem. Złapała mnie blokada artystyczna i pomyślałam, że przyjazd tutaj dobrze mi zrobi. Powiedz, ukroiłabyś mi tego sernika na wynos?
Sara wyciągnęła ciasto na blat i delikatnie przejechała czubkiem noża po powierzchni galaretki, aby wymierzyć — dość chudy, zauważyła Delta — kawałek. Ostrze wbiło się w czerwień i przemknęło milimetry obok jednej z gałek ocznych. Źrenica drżała do momentu, w którym Sara zamknęła sernik w papierowym pudełku.
— Ach. Blokada artystyczna — powiedziała z krzywym uśmiechem, który sugerował, co myśli o artystach i ich blokadach.
Delta współczuła jej w sposób, w który współczuje się głupcowi — jakie to musiało być smutne życie, doświadczać sztuki i widzieć tylko kształty bez znaczenia, ludzi udających kogoś, kim nie są.
— Wypaliłam się, malując obrazy na event — odparła, sięgając po szklankę. — A do grudnia muszę skończyć scenariusz do sztuki, którą wystawią zimą.
Dzwoneczek za jej plecami ogłosił przyjście nowych klientów. Sara nie próbowała ukryć ulgi, która zarysowała się na jej twarzy. Zapytała jeszcze:
— Widziałaś się już z Aleksym?
Delta wiedziała, że ich relacja zawsze budziła w Sarze zazdrość. Wyraźnie chciała uwagi Aleksego, ale on wolał opowieści Delty. Siadali we dwoje przy fontannie w parku, a ona mówiła mu o farbie, która przywołuje obrazy do życia, o mówiącym kocie, który wskakuje nocą na jej parapet, i o bezdennym, skrzydlatym cieniu, który mieszka w podziemiach opuszczonej fabryki. Najbardziej podobała mu się ta ostatnia.
— Jeszcze nie — odpowiedziała po chwili namysłu. — Chyba zrobię mu niespodziankę.
Nie wiadomo kiedy posadzkę pokryła gruba warstwa ludzkiej skóry, porowatej i pulsującej. Kółka walizki powoli zaczęły wtapiać się w podłogę kawiarni. Delta wyrwała je z tkanki mocnym pociągnięciem.
Z powrotem na ulicy. Odetchnęła porannym, miejskim powietrzem. Spojrzała na zegarek, zerknęła do torebki, aby upewnić się, że pudełko z sernikiem jest szczelnie zamknięte, po czym ruszyła w kierunku szpitala.
…
ww. opowiadanie bierze udział w konkursie czytelników na najlepsze opowiadanie „grozy miejskiej”, które ma zostać opublikowane w książce City 7. Antologia polskich opowiadań grozy (2025)
Justyna Czapiga (ur. w 1995 r. w Zgorzelcu) — absolwentka filologii angielskiej na Uniwersytecie WSB Merito we Wrocławiu, opiekunka w domu pomocy społecznej. Publikowała w Magazynie „Histeria”. Wydała książki: Cytryna (2012) i Piekielny hotel (2024).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved