MARTYNA RACZYCKA
***
Dziewczyna w okularach i chłopak w czapce zderzyli się… Wpadli na siebie.
— Oj, przepraszam. — To jedyne, co powiedzieli, oboje w tym samym czasie. Spojrzeli na siebie, dwie pary oczu wwiercające się w siebie. Zaiskrzyło, ale co dalej? Które zrobi następny ruch?
Okazało się, że nikt, strach wygrał. Dziewczyna i chłopak rozstali się, a my straciliśmy szansę na kolejną piękną historię miłosną.
***
— Ale te rybki są super, najbardziej podoba mi się ta pomarańczowo-żółta, a ty, którą rybką jesteś? — pyta mała dziewczynka, stojąca obok starszej siostry w sklepie zoologicznym.
— Tą leżącą z tyłu.
— Ale ona już chyba nie żyje — mówi zasmucone dziecko.
Ulica
Ulica ta, choć prosta i niepozorna, staje się częścią większej opowieści. Szare brukowe płyty przeplatają się z miękkim piaskiem, a w powietrzu unosi się zapach słonej wody. Tuż obok morze opowiada swoje historie — szumi, lekko wzdycha, a czasami jakby łkało.
Fale nieustannie zmieniają swój kształt, jakby przez cały czas pragnęły wyrwać się z rytmu, tworząc pęknięcia i kaskady w falującym oceanie. Zbliżając się do ulicy, coraz wyraźniej słyszymy ich głosy, jak gdyby chciały nas zabrać do swojego świata, gdzie nie ma czasu ani granic.
Chodząc po ulicy, człowiek czuje się częścią tej nieustannie przemieniającej się przestrzeni. Szum fal jest jak niewidzialny przewodnik, który pokazuje, że nie ma nic bardziej pewnego niż zmiany. Morze z jego cichym gniewem i łagodnością przypomina nam, że życie to wieczna fala, niekończący się cykl, który raz przybiera na sile, a raz ustępuje ciszy.
Każdy krok na ulicy wydaje się być zgodny z niezmiennym rytmem, jakby życie, które toczy się w tym miejscu, było częścią czegoś większego, czegoś nieuchwytnego i wiecznego.
Podróż
Piąta dwadzieścia, wsiadam do pociągu.
Szczecin Główny: piąta dwadzieścia dwie, staram się spać. Śpię następne trzy przystanki. Choszczno: budzi mnie szczekanie psa. Jakaś para siada naprzeciwko mnie. Wyglądają na niezadowolonych, ale kto jest zadowolony o szóstej rano. Dobiegniew: kobieta zaczyna spoglądać z irytacją na partnera albo brata, jeszcze nie wiem. Wronki: krzyczy do chłopaka, że ona nie chciała jechać, że jego matka jest okropna. Że te święta będą okropne. On odpowiada, że przynajmniej będzie bigos. Szamotuły: Janek, bo tak się nazywa mężczyzna siedzący naprzeciwko mnie, zarzuca dziewczynie, że ta się nie interesuje nim, jego pasjami i marzeniami. Chłopczyk na siedzeniu obok bawi się autkami. Brum brum brum. Poznań Główny: dziewczyna płacze, Janek poszedł się przejść między wagonami, żeby się uspokoić. Jarocin: Magda, dziewczyna Janka, odzywa się do mnie, mówi, że to wszystko przez to, że jest w ciąży, ma swoje humorki. Jej chłopak jeszcze nie wie. Dziewczynie trudno to ukryć, ale nie chce, żeby on wiedział. Chce je usunąć. Pleszew: słucham uważnie Magdy, widać, że potrzebuje się wygadać. Ostrów Wielkopolski: chłopak wrócił, nasza rozmowa się skończyła. Para siedzi w ciszy, a chłopczyk dalej bawi się autkami, teraz jest wypadek, zabawka uderzyła w szybę pociągu. Śmieje się i mówi, że cała rodzina w środku umarła. Kluczbork: w końcu wysiadam.
powyższe teksty powstały podczas warsztatów prozatorskich z małych form narracyjnych, na studiach pisarskich pierwszego roku na Wydziale Humanistycznym US, prowadzonych przez Tomasza Majzela
Martyna Raczycka (ur. w 2003 r. w Opolu) — studentka studiów pisarskich na Uniwersytecie Szczecińskim. Mieszka w Szczecinie. Pasjonuje się literaturą i różnego rodzaju zajęciami artystycznymi.
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2025 e-eleWator . all rights reserved

copyright © 2023 – 2025 e-eleWator
all rights reserved