KRZYSZTOF MACIEJEWSKI
Trzy spełnione baśnie
Czy istnieje coś bardziej kuszącego niż trzy piękne kobiety siedzące przy jednym stoliku? Ten arsenał uśmiechów i spojrzeń, w pełnym porozumieniu między chromosomami, związkiem sióstr, menstruacją? Wydaje ci się, że to pakt uprzywilejowanych, totalny sojusz piękna i wiotkich sylwetek o klepsydrowym kształcie ponad podziałami? Jesteś naiwny jak każdy mężczyzna, bo tak naprawdę to przymierze cierpienia, tego zimnego wiatru nad pustkowiem, samotnej walki z wiatrem rozdzierającym żagle, krwi pulsującej w głowie po czterdziestym kilometrze maratonu. Nie ma w tym nic z ulotnego zachwytu nad kształtami piersi i pośladków, z zimnej analizy słabości, której wynikiem ma być zaciągnięcie ofiary do łóżka w absolutnie pewnym przekonaniu, że jesteś spełnieniem jej jęków nad ranem i wieczornych modlitw, że tylko ty możesz rozjaśnić jej lęk i trwogę.
Pierwsza z nich uwodzi ciemnymi obwódkami wokół oczu. Chyba osiągnęła w swoim życiu punkt, w którym zdążyła już wszystko wygrać, a potem wszystko przegrać, i zorientowała się, że obie te sytuacje są tym samym. Nie można mieć wszystkiego i nie można tak naprawdę mieć czegokolwiek. Kobieta nie rozgląda się, jest wpatrzona w jakiś punkt wewnątrz własnej głowy, skrywa go pod opadającymi powiekami przed wzrokiem towarzyszek, tak jak chowa się nieczyste myśli i nie do końca uczciwe intencje, jeszcze nieprzerobione traumy i emocje wciąż czekające na nazwanie. Nocami, pod skłębioną pościelą, kłębią się niespokojne myśli, nim gradient świtu nie zajrzy przez uchylone okna. To ona, Śpiąca Królewna, która stała się Królową Bezsenności.
Druga kobieta… Jej historia byłaby banalną opowieścią, gdyby jednocześnie nie stanowiła prawdziwej baśni, a trzeba pamiętać, że prawdę w fikcji wyznacza to, co dzieje się w ramach „potem żyli długo i szczęśliwie”. Czasami okazuje się, że baśń musi się w pewnym momencie zakończyć, bo inaczej przemienia się w swoje przeciwieństwo. A druga kobieta przeżyła wielką miłość. Jej wybranek był w zasadzie księciem z bajki, to on włożył jej kiedyś metaforyczny pantofelek na nogę i orzekł, że właśnie ona i tylko ona jest odpowiedzią na najważniejsze pytanie. Dał jej uwierzyć, że była tą jedyną, wyrwaną z szarego tłumu podobnych jej istot płci żeńskiej, niemożliwie wręcz dopasowaną do oczekiwań. Ale skrzydła, które kiedyś unosiły nas tam, gdzie horyzont staje się półkolem, po pewnym czasie są tylko ciężarem. Te drobne rzeczy, które niegdyś ubóstwialiśmy, z czasem zaczynają drażnić i przeszkadzać. Gdy życie wkrada się w baśń, albo właściwie, kiedy baśń wkrada się w życie. Bo oto książę nie zaprzestał swoich testów i co kilka miesięcy przymierzał wyimaginowany pantofelek do nogi kobiety. Za którymś razem okazało się, że jego wyobrażenie zaczyna mijać się z rzeczywistością: dwoje przechodniów bez słowa podążających w przeciwnych kierunkach, ukrywających twarze w cieniu kapeluszy i dłoni. Pantofelek nie zmienił swego kształtu ani rozmiaru, to ona stała się kimś innym. Początkowo mijał się z żoną na schodach, prowadził bezpieczną konwersację o niczym, jakby sam dźwięk głosów mógł przywrócić to, co minęło. Z czasem przenieśli się do osobnych sypialni, a seks stał się rzadkim przerywnikiem, gdy oboje utrzymywali dystans, stawali się widzianymi w odległej perspektywie zdjęciami w ramkach wiszącymi gdzieś w korytarzu. Kobieta uświadomiła sobie, że nie ma już magii w tej opowieści, że żadna matka chrzestna nie przemieni jej znów w młodą, długonogą piękność, a jego w przystojniaka wzbudzającego dreszcz sięgający podbrzusza. Jednak o prawdziwym oddaleniu nie decydował wcale brak seksu. Ona zrozumiała, że umarły też drobiazgi, wspólne rytuały, że przestała pić z nim kawę, a w zasadzie w ogóle nie wyrażała chęci, by on ją dla niej przygotował. Może w jego rozumieniu ta kawa była gałązką oliwną? Nieważne, to minęło, a pantofelki kurzyły się gdzieś na dnie szafy.
Trzecia z kobiet wpatruje się w ekran swojego telefonu. To jak magiczne lustro, które kiedyś powiedziało jej, że jest jedną z najpiękniejszych na świecie, a ona uwierzyła, jak miliony innych, więc zaczęła wykorzystywać swoje atuty właśnie za pomocą telefonu. Zaczęło się od niewinnych pogaduszek w sieci, ale bardzo szybko pojęła, że mężczyźni nie umieją się jej oprzeć, zupełnie jakby miała moc roztapiania ich serc. A może to zupełnie inne narządy wcale nie miękły, tylko wręcz przeciwnie, twardniały na jeden ruch jej małego paluszka? Mąż o niczym nie wiedział, ale przecież nie musiał wiedzieć – w końcu nie zdradzała go fizycznie, a tak przynajmniej to sobie powtarzała. Tylko że on wcale nie zrozumiał. Któregoś dnia zostawiła swój telefon bez nadzoru, a wtedy odkrył, że prowadzi bardzo pikantne rozmowy z siedmioma mężczyznami równocześnie. Nawet gdyby ten siedmiokrotny dialog dotyczył wyłącznie pogody albo plotek o celebrytach, to przetykany zdjęciami i filmami o dość jednoznacznym charakterze, musiałby wywołać gniew męża. Rozstali się, mimo że z płaczem tłumaczyła mu, że to nie było nic wielkiego…
Trzy kobiety w trzech opowieściach. Zazdrościcie im szczęścia do mężczyzn, bo przecież wam żaden nigdy nie śpiewał, że chciałby uwić gniazdo w waszych włosach, że w każdym miejscu i o każdej porze, albo że przy was trawa nasyca się zielenią. Najwyżej zapytają z dziwnym uśmiechem, czy bardzo bolało, gdy spadłyście z nieba. Ale czy rzeczywiście to najważniejsza rzecz w życiu?
Żyjecie w swoich monadycznych bańkach, nawet nie próbujecie badać świata zewnętrznego w całej jego różnorodności. Całkowicie wykluczacie z dyskusji swoich oponentów, którzy – przez jakąś bezosobową ironię losu – zamieszkują inne monady. A przecież granice między tymi zaklętymi rewirami są przezroczyste, wręcz niewidzialne. Mimo to zamykają was lepiej niż ogrodzenia z drutem kolczastym strzeżone przez tysiące żołnierzy. Nie istnieją już dziś inne baśnie, niż spełnione, aczkolwiek najczęściej przybierają formę wyspecjalizowanych reklam idealnie trafiających w bańki, których mieszkańcami jesteście.
* * *
Czy istnieje coś bardziej kuszącego niż trzy piękne kobiety siedzące przy jednym stoliku? Na ich twarzach znów widzimy uśmiechy, chyba opowiadają sobie jakieś zabawne historie. Ale nie słyszymy ich. W pewnym momencie obraz zastyga i rozmazuje się przed oczami. Na wierzchu pojawia się logo firmy farmaceutycznej, niezbyt udany slogan i nazwa suplementu diety. Śpiąca Królewna, Kopciuszek i Królewna Śnieżka odchodzą w kierunku garderoby.
Krzysztof Maciejewski (ur. w 1971 r.) – pisarz, krytyk literacki i dziennikarz. Mieszka w Sulejówku. Publikował w większości czasopism fantastycznych. Wyróżniony w konkursie Gildii Horroru za krótkie opowiadanie grozy. Wydał zbiory opowiadań: Osiem (2011), Album (2013), Dziewięćdziesiąt dziewięć (2015) i powieść Śniące ściany (2017). Jego opowiadania znalazły się w licznych antologiach, m.in. w: City 1 (2009), 2011 (2011), City 2 (2011), 2014 (2014), City 3 (2016), Licho nie śpi (2018), 2020 (2020), Sny umarłych (2020).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved