EWA KŁOBUCH
miłości
jestem
może tylko stoję zbyt daleko od okna
żebyś mógł mnie dostrzec
ze swojej drogi krzyżowej
skręcisz prosto na łąki
tam skulisz zesztywniałe ramiona
pozwalając by obrosły bodziszkiem chabrami
babką rany wygoisz
tamta kobieta nie będzie czekała
ma coraz mniej czasu
i cierpliwości starczy jej ledwie dla dzieci
nigdy o nią nie zapytam
o innych też nie chcę wiedzieć
w czym były lepsze
czy okna miały jaśniejsze
czy może same wychodziły naprzeciw
słyszysz to ostrzą noże
wstań będą kosić
wezmę psa i jakoś się znajdziemy
oddzielając źdźbła od drzazg
na jedną stronę ból
na drugą pieszczoty
tej nocy znów będę niekompletna
wróciły nocne moczenia
zgniły wyż
odkłada się grzybem w kącie
gdzie chodzę się wstydzić
za mnie za ciebie
ból jest jak światło
w sekundę siedem razy
okrąża moją planetę
wsiąka w materac
i jęczą sprężyny w rytm pchnięć
nim wytryśnie cały jad
kilka razy zwątpię w człowieczeństwo
nieobojętna na działanie soli
kruszeję pod twardą ręką
tej nocy znów będę niekompletna
latarnik
noszę w sobie przyszłych proroków
bezdomnych i domokrążców
czuję ich ciężar
na spojeniu łonowym
co jeśli kości się rozejdą
noszę w sobie strach
wyssą go z moim mlekiem
zostawią puste piersi i ręce
pójdą w świat
sprawiedliwie rozdzielać nasienie
będę nad nimi płakać
będę ich szukać pośród ludzi
w kościołach
i pustostanach
będę wołać po imieniu
a echo będzie mi to imię oddawać
jak pies rzuconą mu piłkę
odda i ciszę
powtórzy ile razy zamilknę
ale ciszy nie zliczysz
jak bezpańskich kotów
noszę na sobie ślady ich pazurów
i sierść
ich wzrok przenikający mrok
a może i światło
co jest pod światłem
nie wiem
może pewność
że ten który czuwa
jest tym który świeci
Szwaczka Milleta
skupienie
wyraźniejsze nawet od bieli kołnierzyka
i ten wymuszony bezruch
gdy akurat prowadzisz igłę
zgrabnymi ruchami wprawionych rąk
cerujesz
by napełnić brzuch
głód dotkliwszy jest
od braku zbytków
niepotrzebne ci one
tylko praca
spokój i chleb
biednemu wystarczy
miejsce by złożyć głowę
monotonia
ruchów i dni
światło pada ci na ręce
nie ma go w oczach
czerwony sznurek
na którym wiszą nożyczki
jest jak wykrzyknik
w tej pozornej ciszy
tonowanej doborem barw
śledzisz drogę
którą pokonując
nitka łata twój trud
jakby dziury nie było
jakby malarz podłożył dobrą sztukę
i tylko zmęczenie
wydaje się być prawdziwe
rozbrat
rozbrat
już po zimie mówisz
dogaszając resztki śniegu otwartymi dłońmi
już po lecie
i zaraz płaszcz mi na ramiona zarzucasz
liście grabisz
a potem okno zamykasz i ciernie podpalasz
na polu za płotem
będą syczały soki
będzie strzelał ogień
dym kąty okadzi
popiół spadnie na głowy
poniewczasie zapytam cię
czym właściwie zawinił nam ten cierń
że ani go rwać ani w nim spać
ani pleść z niego korony
ty wszystko wiesz
ale nic nie odpowiesz
Ewa Kłobuch (ur. w 1982 r.) — pisze wiersze i opowiadania. Zawodowo zajmuje się opieką nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi. Mieszka w Turzu, w gminie Ostrzeszów. Publikowała m.in. w: „Akancie”, „Bezkresie” i „Nowych Myślach”.
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved