Skip to content

JACKIE BRANC

Argonauta i kapkę Malinowski

Pozagabinetowo, zawsze w podróży. Tym razem Trobriandy, właściwie Trochę Trobriandia, na podobieństwo, malowniczy archipelag wysp kataleptycznych na mocy wędrówki ludów czasów wielkiego Iosifa Wissarionowicza wielką wodą nie otoczony. Obrosła od tego czasu w legendy pisane troszkę na kolanie jak choćby lubuskie Złote dzidy Bolesława imć Janusza Koniusza.

Wychodzę z chatki, kłaniam się. Argonauta, sąsiad Matki mojej i Ojca mojego idzie tylko po „swoim” chodniku. Nie może wejść na chodnik Matki mojej i Ojca mojego, ponieważ dostąpi działania sympatycznego. Stopy, mimo oddzielenia od ziemi obuwiem, nabiorą nieprzyjemnego dla całego organizmu braku poczucia własności. Kontakt wzrokowy jest utrudniony przez zawiłe, być może z natury, spazmatyczne wyładowania elektryczne w oczodołach. To może być działanie nekrofilnej wody. Kiedy brakuje jej w kranie, pierwsze co Argonauta czyni, jest zaopatrzenie. A woda jest na pobliskim cmentarzu, w tamtejszym kranie. Nie zaszkodzi zupy na niej nagotować, herbatkę zaparzyć. Alkohol popić również, spożywany systematycznie w środy i w soboty. Czasem w niedzielę. W wachlarzu czynności magicznych mamy cały szereg ekspresji resentymentów. Na przykład „ołtarzyki”. Robi się je z kilku zużytych podpasek znalezionych w śmietniku. Niechęć i jednocześnie tęsknota do waginy? Oraz z puszek po piwie w ilości dwie najczęściej. Pojawia się też świeca czasami. Nadpalona. Ołtarzyk formowany jest sympatycznie na chodniku podwórza Matki mojej i Ojca mojego. Podpaski natomiast chaotycznie rozrzuca się tu i ówdzie, tworząc skomplikowaną mozaikę złośliwości. Czasami wlewa się w ziemię naftę, by plonów sąsiad zebrać nie mógł, bo i po co? Ale za to się nawozi. Coś za coś. Sympatycznie odbierając pracę śmieciarzom i śmieciarce. Śmieci wywozi się na cmentarz, a najlepiej jeszcze dalej. A własny śmietnik zamknięty na kłódkę. Taką małą kłódeczkę. Jak wszystko.

Czy Argonauci chorują psychicznie? W liczbie mnogiej wypytuję, bo to zestaw czynności magicznych, jak się okazuje dość osobliwy, ale popularny w Trobriandii. Ten autyzm, nie tyle społeczny co świato-zewnętrzny w ogóle. Te chmury złowieszcze, otarcia się o półki w Kauflandzie. Te wiecznie zajęte przystanki autobusowe kimkolwiek, czymkolwiek. I spadające liście z drzew, które trzeba zbierać pojedynczo, dla zabicia czasu. Dla mordowania czasu. Dla niepójścia na wybory powszechne.

Z podróży: kapkę Malinowski (a cyto, a pise, a taki głąb).

 

Zwierzęta

Zwierzęta są takie jak my — czują, kochają, cierpią, piszą i czytają książki, tworzą muzea i historię, jedzą ludzi.

 

Volvo

Czy mogę pożyczyć twoją żonę?

Tak, ale jutro pożyczysz mi Volvo, powiedział Ingolf do Sigvarda, delektując się jednocześnie znakomitą pieczoną kiełbaską na wolnym powietrzu.

Jackie Branc (urodzona jako Jakub Bińkowski w 1978 r. w Łasku) — freelancerka, fotografka, graficzka. Pisze felietony i formy krótkie. Więcej na: https://jackiebranc.site.

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content