Skip to content

RAFAŁ ANDRUSIEWICZ

Jestem dupkiem

Pewnego dnia, zaraz po tym, jak wyszedł z bloku na przystanek autobusowy w drodze do pracy, ktoś mu przykleił na plecach kartkę z napisem „jestem dupkiem”. W pracy było trochę śmiechu. Zdjął kartkę i pomyślał — średni żart, naprawdę. Ale kiedy wracał, sytuacja powtórzyła się. Zdenerwowany rozejrzał się po sklepie spożywczym, ale nikt nie wyglądał podejrzanie w małym, niekolorowym tłumku. I wyszedł, myśląc: kto to jest?, może chodzi za mną. Właściwie jest to wszystko dziwne, bardzo dziwne. Wrócił do domu, zjadł obiad i usnął przed telewizorem. Następnego dnia, jak co dzień, wyszedł z domu punktualnie o siódmej. Poszedł na przystanek. Wsiadł do autobusu, rozejrzał się i kątem oka dostrzegł swoje niewyraźne odbicie w szybie za plecami. Zobaczył kartkę, szybko zdjął ją z pleców. Było na niej napisane: jestem dupkiem. To samo co na poprzedniej. Rozejrzał się energicznie. Tego było mu już za wiele. Dookoła kilka ironicznie uśmiechniętych twarzy, spuścił wzrok, zaczerwienił się. Kto mi ją przyczepił? Zobaczymy… Następnym razem nie pójdzie mu już tak łatwo. Złapię go. Popatrzył na kartkę i zmiął ją w dłoni. Siłowo, energicznie. Nazajutrz szedł do pracy ostrożniej. Oglądał się za siebie. Wszedł do biura. Ściągnął kurtkę i zobaczył, że tym razem nie było żadnej kartki. Wdał się w rozmowę z koleżanką i usiadł przed komputerem. Zrobił sobie jeszcze kawę i przeanalizował wydarzenia ostatniego tygodnia. Dwie kartki, rozmyślał. Następnego dnia wyszedł i był bardzo czujny. Wszedł do autobusu, rozglądając się dookoła. Sprawdził plecy. Nic nie było. Szedł przez miasto jak kot. Otworzył drzwi biura, ściągnął płaszcz, na którym była biała kartka z napisem „jestem dupkiem”. Zaklął i pomyślał: to jest cholernie dziwne. Wieczorem miał randkę ze swoją dziewczyną. Poszedł. Byli w kinie. Wrócił. Obejrzał starannie garderobę. Nic nie znalazł. Położył się spać i długo nie mógł zasnąć. Zastanawiał się, kto te kartki pisze?, po co?, i jak umieszcza je na jego plecach. Przecież bym poczuł, ale nic nie czułem, pomyślał. Następnego dnia nic się nie zdarzyło, ale w piątek, owszem, znowu znalazł na plecach białą kartkę. Znowu kilka twarzy z ironicznym uśmiechem i brak osoby, która mogłaby to zrobić. Usiadł na krześle i się zasępił. Nie mógł odpowiedzieć na pytania: co się stało?, o co w ogóle chodzi?, skąd to się bierze? Nie było tygodnia, żeby mu się to nie przytrafiło. Postanowił wziąć tydzień urlopu. W domu, w którym nikt go nie odwiedzał, wszystko wróciło o do normy, ale jak tylko wychodził do miasta, zaraz znajdywał na plecach kartki. Zapadał się w sobie i był nawet u psychologa, który nie wiedział, co mu poradzić i jak mu się wydawało, uśmiechał się ironicznie, albo tylko przyjaźnie. Musiał pracować i musiał chodzić do pracy, zbliżał się bowiem czas okresowych podsumowań finansowych i czekał na wysoką premie po dobrym roku.

Po miesiącu wydawało mu się, że wariuje, ale po dwóch trochę się uspokoił. W jakimś sensie przyzwyczaił się i chodził z kartką, nie przejmując się, albo raczej zużywając masę energii na to, żeby wmówić sobie, że się nie przejmuje. Nadszedł bardzo ważny okres finansowych podsumowań. Trzeba było się trzymać i działać, źle się działo w księgowości. W pracy również jakby to zaakceptowali.

Czasami nawet przestawał o tym wszystkim myśleć. Po prostu kartka była. Miał mnóstwo spraw na głowie, dlatego zapominał o niej i wydawało mu się, że inni też o niej zapominają. Czasami słyszał tylko jakieś śmiechy za plecami, albo ktoś życzliwie pomagał mu, ściągał i pokazywał dyskretnie w kącie tramwaju. Albo baru. Po roku prawie o niej zapomniał i ludzie już jakby nie reagowali. Rodzina się przyzwyczaiła i jego dziewczyna, z którą mieli się pobrać — również.

Szedł ulicą z zakupami i kartka sobie wisiała jak co dzień, i jak co dzień nikt w dzielnicy się już nie dziwił. Był nawet taki dzień, że kartka spadła poruszona nagłym podmuchem wiatru, a on ją podniósł i włożył do kieszeni. Odruchowo. Był taki dzień. Z czasem stała się częścią jego samego. Tak po prostu. Przeoczył nawet moment, w którym to, co niemożliwe, stało się oczywiste. Po dwóch latach nosił ją jak spodnie albo plecak. Nie zaprzątał sobie nią głowy i dla niego i jego bliskich stała się tak nieinteresująca jak jego spodnie albo plecak. Stwierdził, że to część jego życia, jak rodzina albo oddychanie. Trudno.

Na imprezach rodzinnych, na meczach i w sklepie, jego plecy nieodmiennie dekorowała mała karteczka z napisem „jestem dupkiem”, i już nawet nie zastanawiał się, skąd się wzięła, a mądrzy znajomi doradzali mu, żeby nie myślał o tym, że tak to już jest. Rodzina czasami pokpiwała z niego rubasznie, ale w końcu uznała całą rzecz za równie akceptowalną jak oryginalna fryzura, albo zbyt radykalne, niecodzienne przekonania. W każdym razie jak jakąś szeroko pojętą normę. Tak to się mniej więcej toczyło. A kiedy był już stary, wziął swojego wnuczka na kolana i opowiedział mu historię o tym, że pewnego dnia niespodziewanie pojawiła się ta kartka na jego plecach i już została. I to tak sobie jest. I ją nawet lubi, ma dla niego nawet wartość sentymentalną i przypomina mu o młodości.

Wnuczek uznał chyba historię za niezajmującą, zeskoczył z kolan dziadka i pobiegł przed siebie. Wstał trochę rozczarowany, a trochę też wytrącony z równowagi sentymentem, wspomnieniem młodości i pierwszej pracy, pierwszej miłości. Włożył marynarkę z karteczką, na której było napisane: jestem dupkiem, i poszedł za nim.

Rafał Andrusiewicz (ur. w 1974 r. w Krakowie) — pisarz, fotograf, autor scenariuszy i koncepcji kreatywnych dla miast i instytucji kultury, absolwent kulturoznawstwa UJ. Mieszka w Krakowie. Autor i współorganizator wydarzeń kulturalnych na Wileńszczyźnie. Wydał zbiór sztuk teatralnych Utwory sceniczne (2017).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content