ANDRZEJ BALLO
Powiastka ugandyjska
Piętnem późnej jesieni jest półmrok. Patrzę przez kuchenne okno, patrzę zziębniętymi palcami. Na dzikim winie drżą ostatnie liście w kontrapunkcie słodkich zmrożonych owoców. Czuję smak Gewurztramminera i alzackiego pasztetu. Jesienią skojarzenia są jak rękawiczki. Zaparowane lekko od dołu okna. Od czasu do czasu spływająca po szybie kropla wyznaczająca idealny pionowy odcinek — jak nacięcia na kolbie rewolweru. Za oknem surowość, alegoria ludzkiego żywota. Drzewa bez liści. Gdyby je nawet ozdobić, nie odzyskają letniego blasku. Żadna ozdoba nie przywraca utraconego blasku — i nie chodzi tu tylko o jesień i drzewa— chodzi tu o wszystko. Surowość rozbija się na dwoje, na realizm i marzycielstwo. Realizm jest trudniejszy, wymaga skupienia i uczciwości. Marzycielstwo bywa właśnie tylko ozdobą. Uprawiam realizm, więc widzę po prostu jesień. Znowu skojarzenie — Pochmurny dzień Bruegla, tyle że z inną perspektywą. Nie patrzę jako pisarz, patrzę jako człowiek. Pisarz stara się dbać o formę, człowiek dostrzega treść. Przy czym człowiek nie brzmi tu jednoznacznie, a raczej idealistycznie. Przychodzi mi do głowy mnóstwo humorystycznych myśli — tak jakby instynkt samozachowawczy szeptał mi do ucha skecze i bon moty. Powstrzymuję się przed wyartykułowaniem — bo zmieniłoby to porę roku i sens. Ptaki prawie jak u Bruegla, tyle że o niezidentyfikowanej radości i nieoczywistym smutku — tak jakby pomiędzy. Zwykły jesienny poranek. Zwykły opis tego co przed. Podobno rzeczywistość to tylko półsekundowa predykcja.
— Czy mi się wydawało, czy dzisiaj pocałowałeś mnie z uczuciem? — zapytała.
— Nie wydawało ci się — odpowiedziałem szczerze, szczerze jak ta jesień za oknem.
— Uczucia są jak cztery pory roku?
— A co to, kolokwium? — rzekłem zdziwiony.
— Tak, z muzyki baroku — odpowiedziała śmiechem.
— Gdyby Vivaldi żył w Ugandzie… — nie dokończyłem. Przerwała mi, pokazując symbolicznie ciszę palcem na ustach.
— Jesteś dziś patetyczny — stwierdziła.
— A ty apetyczna!
— Prawie anagram — skonstatowała.
— Prawie? Prawie to byłoby „apatyczna” — uśmiechnąłem się.
— Apatyczna? — wycedziła i zaczęła się rozbierać.
— Co robisz? — naiwnie zapytałem.
— Ugandę! — roześmiała się i zaciągnęła mnie do łóżka.
Zrobiło się gorąco. Patos ulotnił się szybciej niż dym z papierosa. Leżąc obok niej, rozmyślałem — a gdyby Vivaldi nie był księdzem? Nie byłoby czterech pór roku? A może i baroku?
Andrzej Ballo (ur. w 1964 r.) – poeta, prozaik, dramaturg, scenarzysta i autor tekstów piosenek. Mieszka od urodzenia w Lidzbarku Warmińskim. Wiersze, opowiadania i felietony publikował m.in. w: „eleWatorze”, „LaRiviście”, „Last and Found”, „Migotaniach-Przejaśnieniach”, „Pograniczach”. Jako gitarzysta akompaniuje Annie Jurksztowicz, dla której napisał słowa piosenek wydanych na płycie Poza czasem. Muzyka duszy (2014). Wiersze Andrzeja Ballo śpiewa też Monika Lidke na płycie Gdyby każdy z nas (2017). Jego dramat Wszystko przez Judasza (2015) został wyreżyserowany przez Stefana Friedmana i Piotra Szwedesa. Wydał tomy wierszy: Anonse i przepowiednie (2011), Wiersze algebraiczne (2011), Wiersze napisane (2011), Niebawem (2012), Wierszem (2012), Lubię to! (2013), Zapewne (2014), Zaiste (2014), Wiersze kolejne (2015), Ballo Amoroso. Wiersze z miłości (2015), Komukolwiek (2015), Owszem (2016), Poniekąd (2016), Onegdaj (2018), Tempus fugit (2020), Albowiem 2021), Bodajże (2021), Niczyje (2023) oraz powieści: Dowód ontologiczny (2017), Made in Roland (2020).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved