ROQUE DALTON
Nagość
Kocham Twoją nagość,
bo naga wchłaniasz mnie takim, jakim jestem,
w napięte warstwy Twojej skóry,
jak rwący wodospad lub sztormowe fale,
gdy z radością zanurzam się w ich strome
wodne ściany.
Twoja nagość jednym skokiem przekracza
każdą granicę, wyłamuje zamki w skarbcach,
trzyma mnie za rękę jak zagubione dziecko,
które zapomina wtedy, ile ma lat i o nic nie pyta.
Twoja najpierw słodka, a potem słona skóra,
której zapach wdycham, którym się odurzam,
jest moim wszechświatem, ambrozją, która mnie
karmi, jest aromatyczną lampą, którą wznoszę
nad sobą jak ślepiec, gdy obok, skryte w cieniu,
krążą dzikie psy moich pragnień.
Kiedy rozbierasz się, czuję na moim języku smak
Twojej nagości, która przylgnęła do moich palców
jak codzienny chleb. Nawet na ściankach filiżanki
kawy czuję wilgoć z Twoich warg, która wsiąkła
w moje ciało dokładniej niż jego własny cień.
W dniu, w którym umrzesz, pochowam cię nago
w ojczystej ziemi, która połączy się z Tobą w jedno.
Wtedy będę mógł całować Twoją skórę na drogach,
które spotkam, i splatać Twoje rozpuszczone włosy
w każdym jeziorze, strumieniu lub rzece.
W dniu, w którym umrzesz, pochowam cię nago
jak wtedy, gdy narodziłaś się na nowo, spleciona
z moimi ramionami. W dniu, w którym umrę,
pochowaj mnie nago jak wtedy, gdy narodziłem
się na nowo między Twoimi skrzydlatymi udami.
Dlaczego piszemy
Pisze się wiersze, kocha szczery śmiech dzieci
i słucha z politowaniem legend człowieka, który twierdzi,
że do zatrutych miast powróci radość i beztroska,
co prorokuje dym z kominów fabryk i elektrowni.
My, poeci, trzymamy ten mały kraj w ramionach,
budzące grozę wydarzenia,
tych, co zginęli pod ciosami noża,
toksycznych biskupów,
zdolnych młodych ludzi, którzy
nie są starsi od ich nadziei,
zbuntowanych piekarzy,
mających większą moc niż białe lilie
z obrazu Salvadora Dali,
krawców lubiących życie, ciemne ulice,
łatwe dziewczyny, wyżebrany chleb, chore dzieci,
sprzedajnych prawników, pozbawionych
swego zdania i pamięci o tym, jacy kiedyś byli,
zmarnowane wesela bogatych impotentów,
zrozpaczone matki uczniów, spalone mosty,
zniszczone fotografie i zakłamane programy wyborcze.
Po zażyciu tabletek nasennych jeden z nas, poetów,
umrze jutro, inny za rok albo miesiąc, nasze pokawałkowane
w wojnach gangów i korporacji ciała znikną i wtedy pojawią
się nowi ludzie,
szukający tutaj dla siebie perspektyw.
Będą pytać, kim byliśmy, ci poeci, którzy poprzedzali tamtych,
kogo wspominać z czystym sumieniem, kogo pamięć
przeklinać, który z nich próbował być czasem dobry.
To jest to, co właśnie robimy: strzeżemy dla nich
nadejścia czasu, który my, poeci,
także od innych dostaliśmy na pewien czas
i już go więcej nie odzyskamy.
Poeto, nie buntuj się
Życie płaci rachunki Twoją krwią,
a Ty nadal wierzysz, że jesteś słowikiem.
Złap takie życie natychmiast za szyję,
rozbierz ze starych łachów, daj mu
w pysk i wystrzel w nie salwę ogniową,
napełnij ołowiem jego majestatyczny brzuch,
wbij nóż w plecy tego diabła i wypędź na zawsze,
aby Twoje serce swobodnie rodziło pieśni
w innym języku przez następne sto lat.
Ale zrób to w miły sposób, bracie,
między przypadkiem a rygorem,
swobodą i dominacją, działaniem
i czytelnością, praktyką i śladem,
między blagą a powagą, gestem
sprzyjającym melancholii
zwycięstwa, które i tak
okaże się Twoją klęską.
Znikający język
Mój kraj to dla mnie cały świat,
ale świat jest szalony z powodu głuchoty:
to złowieszczy pogrzeb, na którym
wściekli żałobnicy okładają się ciosami
i serwują sobie kamienie zamiast
śniadania i obiadu.
Święty Paweł był większym bohaterem niż ja,
jesteśmy tylko okruchami z jego chleba,
pielgrzymami nie z tej samej wieży,
a źródlana woda, którą pił, nie gasi już
naszego pragnienia.
Ja, rebeliancki mistrz orkiestry,
jestem w stanie zebrać tylko kilka kropel deszczu
i zgarnąć pianę z wody, gdy nadejdzie burza,
która rodzi się w brodzie boga piorunów
zdolnego wypowiedzieć każde słowo
za wyjątkiem sprzeciwu.
Tak jak ty
Ja, tak jak ty,
kocham miłość, życie, słodki urok
świecidełek, słoneczne krajobrazy,
błękitne dni stycznia.
Moja krew też się czasem gotuje
i śmieję się oczami do tych,
którzy, nie wiedząc dlaczego,
nagle wybuchają płaczem.
Uważam, że świat jest piękny,
że poezja jest jak chleb: dla każdego.
I chciałbym, żeby moje żyły
nie żywiły tylko mnie,
ale połączyły się z krwiobiegiem
tych, którzy walczą o życie, miłość,
krajobrazy, wytwarzają użyteczne rzeczy,
chleb i poezję dla każdego.
z języka hiszpańskiego przełożył Grzegorz Bazylak
Roque Dalton (1935-1975) — salwadorski poeta, eseista, dziennikarz, działacz polityczny, żołnierz. W roku 1955 założył w San Salvador klub literacki Circulo Literario Universitario, w którym gościła większość pisarzy latynoamerykańskich XX wieku. Opublikował piętnaście tomów poetyckich, m.in.: Mía junto a los pájaros (1957, debiut, nagroda literacka Central American Prize of Poetry), La Ventana en el rostro (1961), El Mar (1962 ), El turno del ofendido (1962); zbiory esejów literackich i politycznych m.in.: César Vallejo (1963), Las historias prohibidas del Pulgarcito (1974). Pośmiertnie otrzymał nagrody: „Hijo Meritismo” (2005), „Poeta Meritismo” (2007), a w roku 2012 doktorat honorowy Uniwersytetu Salwadorskiego w San Salvador, który odebrali synowie poety.
Grzegorz Bazylak (ur. w 1953 r. we Wrocławiu) – prof. dr hab. n. farm. inż., autor wielu publikacji naukowo-badawczych i kilku monografii naukowych. Redaktor naczelny czasopisma naukowego „The Open Chemical and Biomedical Methods Journal” (2008-2013), w latach 1998-2002 współpracownik i członek redakcji ogólnopolskich pism społeczno-kulturalnych: „Awers”, „PAL – Przegląd Artystyczno-Literacki” i „Radostowa”. Mieszka w Bydgoszczy. Wiersze, recenzje i eseje publikował w czasopismach: „Akant”, „Akcent”, „eleWator”, „Fraza”, „Gazeta Kulturalna”, „Lamus”, „Metafora”, „Migotania”, „Nowa Okolica Poetów”, „Nowy Napis Co Tydzień”, „Odgłosy”, „Okolice”, „Portret”, „Topos”, „Więź”, „Wyrazy”. Autor zbioru recenzji teatralnych Akcje, zwroty, odsłony. Sezon jubileuszowy Teatru Nowego w Łodzi 1999/2000 (2015), monografii krytyczno-literackiej Faktura czy paragon. O prozie Zbigniewa Wilczyńskiego (1954-2008) i nie tylko (2020) oraz zbiorów wierszy: Dwóch śpiących braci (1974), Za moimi rzekami (1983), Gdańska noc (1998), Dansing Polanica (1999), Wszędzie blisko (2013), Jedna tobie, druga mnie – wiersze i komentarze (2014), Rewolwery Poli Negri (2022).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved