ankieta ANDRZEJA ŚNIOSZKA — odpowiada ANDRZEJ TUZIAK
Nie czułem się rewolucjonistą
Andrzej Śnioszek: W latach 70. i 80. był Pan aktywnym uczestnikiem życia literackiego. Jak po latach interpretuje Pan skalę zamieszania wokół „prozy nowych nazwisk”? Większość debiutujących wówczas autorów to dziś nazwiska całkiem zapomniane.
Andrzej Tuziak: Jeśli określamy uczestnictwo publikacjami, to tak, debiutowałem w 1985 roku w wydawnictwie Iskry, wcześniej publikowałem w „Twórczości”, jeśli jednak w kategoriach towarzyskich, to poza jednym spotkaniem organizowanym przez Iskry i rozmową w redakcji „Polityki”, na którą zostałem zaproszony, raczej pozostawałem na uboczu. Nigdy nie czułem i dalej nie czuję potrzeby spotykania się z tak zwanym środowiskiem literackim. Co do zamieszania wokół jakiegokolwiek zjawiska literackiego, to uważam je za pozytywny element, literatura jest spychana na margines przez bardziej popularne dziedziny i można sobie tylko życzyć, żeby takich zamieszań było więcej. Oczywiście mam na myśli zamieszanie na poziomie tego z lat 80., a nie obecnego, pudelkowo-celebryckiego. Fakt, że pisarz musi „celebrycić”, żeby funkcjonować, jest dla mnie nieporozumieniem. Co do niefunkcjonowania w literaturze dawnych autorów, to tak bywa i trzeba się z tym pogodzić, za trzydzieści lat pewnie większość obecnie popularnych autorów też zniknie. Ja osobiście w latach 90. od prozy przeszedłem do pisania scenariuszy i tym zajmowałem się przez dwadzieścia następnych lat. Obecnie od kilku lat powoli wracam do literatury.
AŚ: Jedną z centralnych postaci literatury tamtych lat był Henryk Bereza. Czy zetknął się Pan z nim osobiście? Jak go Pan zapamiętał?
AT: Z panem Berezą zetknąłem się raz, na wspomnianym już spotkaniu literackim w Jadwisinie, które zorganizowało wydawnictwo Iskry, chyba w 1984 roku, jeśli dobrze pamiętam. Miałem okazję chwilę z nim rozmawiać i zapamiętałem go jako spokojnego i opanowanego, z analitycznym umysłem i oczywiście ogromnym oczytaniem. Niewątpliwie Henryk Bereza zrobił wiele dla promocji literatury, miał oczywiście na nią osobiste spojrzenie, przez wielu krytykowane, ale nie można mu zarzucić koniunkturalizmu, konsekwentnie kreował swoją wizję literatury, co nie jest częstym zjawiskiem, i próbował przekonać do niej innych.
AŚ: Jaki jest Pana stosunek do konceptów historyczno- i krytycznoliterackich Berezy? Pytam zwłaszcza o antynomię „języka martwego” i „języka żywego”, który według Berezy cechował prozę „rewolucjonistów”.
AT: Jakoś nie czułem się w żaden sposób rewolucjonistą, napisałem o tym kiedyś tekst do „Polityki” [1988, nr 47], a mój język nigdy nie był jednym, spójnym językiem, ale zmieniał się z książki na książkę. Jeśli mogłem być postrzegany jako „rewolucjonista”, to chyba raczej przez tę „wielość języków”. Nigdy nie śledziłem i nie śledzę trendów literackich i opracowań tego typu.
AŚ: Co Pana zdaniem spowodowało niemal zupełny — czytelniczy i krytyczny — odwrót od artystycznej prozy spod znaku Henryka Berezy i „Twórczości”?
AT: Nie robiłem badań na ten temat, ale, jako socjolog z wykształcenia, mogę pokusić się o tezę, że po czerwcu 1989 roku nastąpiła tak gwałtowna zmiana mentalna, otwarcie na świat, komputeryzacja (w 1990 roku i ja kupiłem swój pierwszy komputer), pojawiły się nowe wydawnictwa, nieobecne do tej pory książki, że literatura, o której mówimy, stała się nagle marginalna. Co ciekawe, jakieś dziesięć lat temu zacząłem dostawać sporo listów od czytelników z zapytaniem, czy gdzieś można kupić mój zbiór opowiadań Odwrócony od siebie, wydany w 1987 roku przez Iskry. Sprzedałem wtedy wszystkie swoje egzemplarze, które miałem w domu. Okazało się, że są jednak ludzie, którym po zachłyśnięciu nowościami odpowiada typ literatury, jaki wtedy uprawiałem.
AŚ: Czy prozie „bereziaków” bliżej do modernizmu czy postmodernizmu? Niektórzy badacze widzą w Marku Słyku pierwszego w Polsce postmodernistę. Inni, jak choćby Włodzimierz Bolecki, bardzo niechętnie używają terminu postmodernizm, opisując literaturę XX wieku w kategoriach modernizmu.
AT: Ja osobiście bliższy jestem terminu postmodernizm. Wszystko rozbija się o definicję postmodernizmu, bo jest ich wiele, co krytyk, to inaczej definiuje.
AŚ: Jednym z bardziej dotkliwych zarzutów wobec debiutujących w latach 70. i 80. prozaików był „socparnasizm”. Pojawiły się sugestie, jakoby pisarze celowo unikali wątków nieprzychylnych władzy, a co za tym idzie kolaborowali z partią. Dzięki temu mogli publikować w obiegu oficjalnym. Czy w Pana opinii takie zarzuty były słuszne?
AT: Są różne odłamy literatury, jedni mają temperament społeczno-krytyczny, inni nie, a poza tym nie sądzę, aby rolą literatury było komentowanie poczynań władzy. To domena dziennikarstwa. Sam pisałem o tym, co mnie interesowało w danym momencie, o wewnętrznych, nie zewnętrznych problemach, nie kierując się bieżącą sytuacją. Nad swoją powieścią Miasta ucieczki pracowałem pięć lat, więc przy moim tempie pracy wszelkie odniesienia do tu i teraz odpadają.
AŚ: Czy utrzymuje Pan kontakty z „młodymi prozaikami” tamtych dekad? Czy interesowały Pana ich dalsze losy?
AT: Nie utrzymuję i nie odczuwałem takiej potrzeby, nie czułem się członkiem jakiejś grupy i nie interesowały mnie ich losy.
AŚ: Nad czym pracuje Pan obecnie? Czy można spodziewać się nowych tekstów?
AT: Właśnie skończyłem książkę Bracia Marx. Życie i filmy, teraz szukam dla niej wydawcy. Poprzednia, Łowca androidów. Słowa i obrazy, to analiza tego, jak z powieści Dicka powstał film Ridleya Scotta. Od dłuższego czasu interesuje mnie także problem kreatywności, jestem autorem dwóch podręczników pisania scenariuszy, pracuję nad książką opisującą w jaki sposób i jakimi metodami można rozwijać kreatywność. Niestety w szkołach się tego nie uczy, a szkoda. Poza tym zajmuję się kręceniem filmów dokumentalnych, więc w dalszym ciągu stoję w rozkroku między filmem a literaturą.
grudzień 2018 / grudzień 2023
Andrzej Tuziak (ur. w 1958 r. w Bytomiu) — prozaik i scenarzysta. Ukończył studia z zakresu socjologii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i zaoczne studia na wydziale scenariuszowym w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi. Wykładał scenariopisarstwo na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach w latach (1994-1996). Mieszka w Bytomiu. Publikował m.in. w: „Dialogu“, „Fantastyce”, „Polityce”, „Trybunie Śląskiej”, „Życiu Bytomskim”. Wydał książki, m.in.: Historia naturalna malarza wędrownego (1985), Odwrócony od siebie (1987), Oskarżam pana, doktorze Kafka (1989), Wariackie papiery (1994), Księga zaklęć (1996), Kurs pisania scenariuszy filmowych (2002), Miasta ucieczki (2007), Łowca androidów. Słowa i obrazy (2014), Parkeropedia (2021), Parker Vacumatic (2023).
Andrzej Śnioszek (ur. w 1987 r.) — absolwent filozofii i polonistyki. Do niedawna próbował obronić doktorat dotyczący Henryka Berezy. Autor artykułów o Donacie Kirschu, pisarzu najbardziej znanym spośród zapomnianych. Wiceprezes Fundacji Józefa Świdra; na co dzień wychowawca w świetlicy środowiskowej.
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved