ADRIAN GLEŃ
szedłem ze słowami
Szedłem więc ze słowami, a może to słowa mnie wiodły, może każdy dobry krok był dzięki nim właśnie?; mówiłem na przykład: „ziemia nie nasyciła się jeszcze lipcem”; „brakuje Ci, ziemio, takiego dobrego, letniego ciepła, które ciepłem jest z gruntu, gdzieś z głębi powstającym”; albo ta jeszcze chwila, kiedy słońce obróciło się nagle i zajrzało mi prosto w twarz, a ja wytrzymałem jego spojrzenie i powiedziało mi się „jestem jasnym, prześwietlonym punktem lasu”.
arytmetyka
Dwa słowa. Wypowiedziane bezwiednie, w tę właśnie sekundę, jak gdyby byli jednymi ustami i jednym gorejącym umysłem. Czy dlatego, że rozmowa była im płomieniem i nawet, gdy przygasała, podawali go sobie z ust do ust jeszcze długo w noc — czy dlatego wypowiedzieli te dwa słowa i zamilkli zawstydzeni? Tak, chyba trochę właśnie tacy — zawstydzeni. Bo przecież rzadko rozszczepia się, co jednocześnie łączy. Lecz czy wcześniej już nie pragnęli być jednym? I skąd im to teraz, że odwracają głowy od siebie?
Dwa słowa padają i toną. Nazajutrz, próbując je wyłowić, natrafiają na czarną perłę odmowy. Porzucają więc połów, leżąc cicho, nadzy i spleceni, na białym, rozgrzanym piasku.
monolog kochającego starca
Piłem deszcz z otwartych dłoni i szedłem przed siebie, myśląc o czasie, który minął, którego nie mam, a który jest jeszcze przed Tobą. Kręciło mi się w głowie, bo czułem, że jest to jakiś moment absolutnie decydujący.
Piłem deszcz z otwartych dłoni i myślałem o Tobie, o Twojej wciąż kwitnącej kobiecości, której nie potrafili pomnożyć idioci, jacy stanęli na Twojej drodze, głupcy bezdenni, chłopcy w krótkich spodenkach, nie wiadomo czym zajęci, na pewno nie Tobą.
Piłem deszcz, który padał na mnie coraz gęstszym ściegiem, wybiła północ, poczułem, że jestem cały w tym deszczu, bez suchej nitki, bez widoków na przyszłość, bo ten deszcz wszystko zamazywał, najbardziej mnie i moją miłość nie w porę przyszłą, będącą zawadą, taką kłodą w poprzek strumienia rzuconą, bo tyle w Tobie żaru, ciekawości, zmysłu chłonięcia świata, wszystko to we mnie już na wyczerpaniu, ostatnie iskry tego blasku, płomień chyboczący się na wietrze, płochy, zwiewny i wątły. Chwila, przez którą mógłbym Ci towarzyszyć w tej podróży do wnętrza, byłaby nader krótka i rodziłaby narastające rozczarowanie, więc to tylko tyle?, to już wszystko? Nie, Najdroższa, po mnie zjawi się ten, który ujmie Twoją twarz w dłonie i deszcz nie będzie miał do Was dostępu, i będzie przed Wami miłość, której odmawiam sobie dla Ciebie. Żebyś była w niej do końca, bo ona powinna uczyć się od Twojej kobiecości i piękna, dla których nie ma porównania.
Piłem deszcz, lecz czułem łzę, która przetoczyła się po moim policzku, przetoczyła się jak życie, którego nie umiałem powstrzymać.
Piłem deszcz z otwartych dłoni, później wyjechałem, było to jakiś czas temu.
teksty pochodzą z wydanej książki Adriana Glenia I (2024)
Adrian Gleń (ur. w 1977 r. w Częstochowie) — poeta, eseista, krytyk literacki, historyk literatury polskiej XX i XXI wieku. Profesor w Instytucie Nauk o Literaturze Uniwersytetu Opolskiego. Mieszka pod Opolem. Publikował m.in. na łamach „Almanachu Prowincjonalnego”, „Frazy”, „Nowej Dekady Krakowskiej”, „Śląska”, „Toposu”, „Twórczości” i „Zeszytów Literackich”. Wydał tomy: Da (2011), Re (2014), M [małe prozy] (2021), Jest (2023), I (2024) oraz kilkanaście książek literaturoznawczych, m.in.: „Marzenie, które czyni poetą…”. Autentyczność i empatia w dziele literackim Juliana Kornhausera (2013), „Wiernie, choć własnym językiem”. Rzecz o krytyce literackiej (2015), Krytyka i metafizyka (2017) i Stasiuk. Istnienie (2019).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved