MARIA TOWIAŃSKA-MICHALSKA
Kozy
Moje dzieciństwo dzień po dniu zabierała wojna. W miarę upływu wojennych dni dom Babci, w którym się wychowywałam, stawał się coraz bardziej przestronny. Znikały meble, pościel, naczynia i inne dobra wymieniane na żywność.
Z okolicznych wiosek przychodziły kobiety, stawały na progu, oświadczając: My s obmienom. Pokazywały oferowany towar: woreczek mąki, kaszy, butelkę oleju, garnek przetopionego łoju. Potem, chodząc po pokojach, klapały bosymi piętami i wybierały co chciały na obmien.
Tym sposobem zasoby były na wyczerpaniu, a sytuacja stawała się beznadziejna. Nie dla Babci. Pomyślała — i postanowiła kupić kozy. Przynajmniej dzieci będą miały mleko. Przeprowadziła skomplikowaną transakcję wiązaną. Sprzedała szafę za żywność, a żywność wymieniła na dwie młode kozy. Krawiec Szloma był bardzo zadowolony. Zdążył dokonać wymiany kóz na żywność przed przeniesieniem się z rodziną do getta.
Nie miałam szans, żeby być rozpieszczoną jedynaczką. Wychowywałam się bez rodziców. Miałam jedenaście lat. W warunkach wojennych dzieci dorastają szybciej. Babcia była mądra i przewidująca, ale nie roztkliwiała się ani nad sobą, ani nad nikim. Za to zawsze umiała znaleźć wyjście z sytuacji i sprawiedliwie rozdzielić obowiązki.
— Podobają ci się te kozy? — zapytała.
Podobają? Byłam olśniona. Pokochałam je natychmiast. Przeliczając na kozie normy wiekowe, kozy były w moim wieku.
— Widzę, że jesteś zachwycona. Są twoje — oświadczyła Babcia.
Przed wojną otrzymywałam masę zabawek od ojca i całej rodziny. Były to jednak martwe przedmioty, które wprawdzie mnie cieszyły, ale czy można pokochać coś, co nie jest żywe? Kozy były żywe. Bardzo żywe. Jak bardzo, miałam się dopiero przekonać.
Nie od razu zrozumiałam, co oznacza oświadczenie „są twoje”. Nie kojarzyłam tego z obowiązkami. A musiałam sprzątać komórkę, w której mieszkały, i wyprowadzać je na wypas. Był to okres, kiedy zaczęłam zachłannie czytać książki. Chowałam się z książką w ustronne miejsce. Znikałam z pola widzenia. Czytałam nawet przy księżycu.
„Malina nie słucha żadnych poleceń. Książkę pod pachę i już jej nie ma. Zupełnie nie ma poczucia obowiązku” — mawiano. Nareszcie miałam alibi. Pasąc kozy, mogłam czytać do woli. Mecia była posłuszna. Gorzej z Ficią. Uciekała, właziła w szkodę. Ale i tak były to komfortowe do czytania warunki. Z czasem zaczęłam otrzymywać od Babci dodatkowe polecenia.
— Weźmiesz kozy na sznurek. Wyjdziesz wcześniej, póki jeszcze rosa — mówiła Babcia. — Ppójdziesz łąkami aż do mostu na Leśnej. Za mostem, po lewej stronie, leży kamień. Położysz pod kamieniem to, co ci dam. Uważaj, żeby nikt cię nie zobaczył. Rozejrzyj się, czy nikogo nie ma w pobliżu.
— Przecież tam nigdy nikogo nie ma.
— Zrób, jak mówię. Weź ze sobą wózek i po drodze narwij na łąkach trawy. Pakunek połóż pod trawą.
Byłam bardzo ciekawską dziewczyną. Dlaczego nigdy nie zajrzałam do tej przesyłki? Swoje zadanie traktowałam z wielką powagą i odpowiedzialnością. Była to cenna tajemnica, o której nikt nie mógł wiedzieć. Nigdy nie dowiedziałam się, jakie przesyłki kazała mi kłaść pod kamieniem Babcia. Ciekawe, czy ona sama wiedziała, co mi powierza,
— W razie czego powiesz, że nie wiesz, skąd to się wzięło.
— Co znaczy „w razie czego”?
— Gdyby ktoś cię wyśledził.
— Nikt mnie nie wyśledzi. Będę uważała.
Czytałam wtedy najchętniej książki o Indianach. Dzięki tajemniczym przesyłkom indiański świat stawał się realną rzeczywistością. Łąka za posesją mojej Babci zamieniała się w dziką prerię, a ja już nie nazywałam się Malina (często z dodatkiem Robaczywa). Byłam Srebrną Rybą albo Brzaskiem Poranka. Kiedyś nieopatrznie wyjawiłam wujowi Marianowi, że moje indiańskie imię to Srebrna Ryba. On natychmiast zdradził rodzinie ten sekret. W dodatku przewrotnie przekręcił, oznajmiając, że mam na imię Śnięta Ryba. Wszyscy podchwycili to z zapałem. Poskarżyłam się babci. Nie okazała współczucia.
— Dobrze ci tak. Nie należy nikomu wyjawiać sekretów i tajemnic. Tajemnica, o której wiedzą inni, przestaje być tajemnicą. Powinnaś to już wiedzieć.
Wiedziałam. Moje dzieciństwo pełne było tajemnic. Nie wiedziałam w jakich okolicznościach umarła moja mama. Na tablicy nagrobnej, pod datą śmierci widniał napis: „Zmarła śmiercią tragiczną”. Nikt nie chciał mi wyjaśnić co to znaczy. Odkąd wybuchła wojna, nie wiedziałam również co się stało z ojcem. Kiedyś zobaczyłam na mieście plakat, na którym była podobizna ojca i obietnica nagrody za wskazanie miejsca, gdzie ukrywa się „polski bandyta”.
— Wydawało ci się — powiedziała Babcia. — To nie jest twój ojciec. Może to ktoś podobny do niego.
Kiedyś w nocy wydawało mi się, że słyszę jego przytłumiony głos. Wstałam i zajrzałam do sąsiedniego pokoju. Nie było nikogo. „Śniło ci się”, wyjaśniła Babcia. Pomyślałam, że to też tajemnica. A jeżeli tajemnica, to nie warto pytać, bo i tak się nie dowiem. Dorośli mieli swoje tajemnice, a ja swoje. O moich sekretach wiedziały tylko Mecia i Ficia, ale one na pewno nic nikomu nie powtarzały. Kozy należały do mnie, a ja do nich. Miałyśmy do siebie bezgraniczne zaufanie.
Podczas nalotu bomba trafiła w zabudowania gospodarcze. Mecia i Ficia zginęły na miejscu.
Przez jakiś czas było mięso na obiad. Umiałam rozwiązać zagadkę.
Z oburzeniem i nienawiścią patrzyłam na moich bliskich. Podli kanibale zajadali kotlety z apetytem.
Wydawało mi się, że moje życie straciło sens. Zastanawiałam się nawet nad możliwością popełnienia samobójstwa. Na przeszkodzie stanęły względy techniczne. Nie wiedziałam, w jaki sposób odebrać sobie życie. Utopić się? Nadeszła chłodna pora jesieni. Pierwsze przymrozki sprawiły, że woda pokryła się cienką warstwą lodu. Bałam się zimna.
opowiadanie pochodzi ze zbioru Engram (2015)
Maria Towiańska-Michalska (ur. w 1929 r. w Lidzie koło Nowogródka, zm. 10.01.2021 r. w Szczecinie) — autorka opowiadań. Dzieciństwo spędziła na Polesiu. Przesiedlona po wojnie do Słupska, studiowała w Szczecinie, do którego powróciła po wyjściu za mąż, gdzie mieszka do dziś. Opowiadania publikowała m.in. w: „Głosie Szczecińskim”, „Kościele nad Odrą i Bałtykiem”, „Kresach Literackich”, „Kurierze Szczecińskim”, „Kwartalniku Literackim”, „Listach Oceanicznych”, „Łuninieckich Nowinach”, „Pani”, „Pograniczach”, „Polish Kurier”, „Przeglądzie Polskim”, „Twoim Stylu”, „Zeszytach Żeglarskich”, „Zwierciadle”. Wydała zbiory opowiadań: Engram (2015), Z Ameryką w tle (2016) i Akrazja (2017).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2025 e-eleWator . all rights reserved

copyright © 2023 – 2025 e-eleWator
all rights reserved