Skip to content

ankieta ANDRZEJA ŚNIOSZKA — odpowiada KAROL MALISZEWSKI

Łamiąc przyjęty etos

Andrzej Śnioszek: W latach 70. i 80. był pan aktywnym uczestnikiem życia literackiego. Jak po latach interpretuje pan skalę zamieszania wokół „prozy nowych nazwisk”? Większość debiutujących wówczas autorów to dziś nazwiska całkiem zapomniane.

Karol Maliszewski: Byłem tylko licealistą czytającym „Twórczość”. Ona określiła moje myślenie o literaturze. Bereza był dla mnie niczym wyrocznia. Szukałem książek, które omawiał czy polecał. Po latach sam zacząłem pisać tak, jak w tych książkach. To znaczy wydawało mi się, że tak to robię. A rewolucję traktowałem dosłownie, jako jakiś wyłom w zastanej tradycji, uważałem ją za eksces, za ośmielenie się, za uderzenie w beton. To był dla mnie awangardowy wzór, czyniący z literatury rzecz bliższą, niż to było do tej pory. Bliższą życia, potocznego języka, zwykłego człowieka. Pamiętam np. Bitnera, on pisze do dziś, i to wcale nieźle. Niezmiernie ważny był dla mnie Drzeżdżon i ta jego siła wciąż się udziela. Wróciłem po latach do Łuczeńczyka, to nadal mocna proza. O, jeszcze Pastuszek czy Kirsch, Anderman i ten od Panny Lilianki, Ryszard Schubert. To tak na poczekaniu, bez szukania w bibliotece.

AŚ: Jedną z centralnych postaci literatury tamtych lat był Henryk Bereza. Czy zetknął się pan z nim osobiście? Jak go Pan zapamiętał?

KM: Jak wyżej — tylko czytywałem w „Twórczości”, potem sięgnąłem po jego książki krytycznoliterackie. I co znalazłem? Wyrazisty głos i preferencje, sugestywnie wyrażany światopogląd, myślenie o literaturze w kategoriach filozoficznych, antropologicznych. Kontakt z tym głosem pozwolił mi wyjść ze szkolno-polonistycznych opłotków i patronował pierwszym próbom krytycznoliterackim, które pojawiły się obok wierszy i opowiadań. Bardzo późno doszło do spotkania twarzą w twarz. Najpierw były długie lata wzajemnej sympatii, niekiedy wyrażanej drogą listowną. Wysyłałem mu tomiki poetyckie, a potem książki prozatorskie. Miał zwyczaj listownego dziękowania za przesyłki. Do podziękowań dołączał komentarz, recenzję. W tamtych czasach był jedyną osobą, która nie lekceważyła debiutanta. I w tym jest dla mnie wzorem. Żywe zainteresowanie, szacunek, wręcz pietyzm, to wszystko było nie tylko wzruszające, to ukierunkowało mnie na całe życie, spowodowało, że zostałem tu (w literaturze, której on wydawał się strażnikiem) na zawsze. Dłuższe listy, a zatem pogłębione analizy, związane były z pierwszymi książkami prozatorskimi, z Próbami życia i Faramuchą. Chyba go dość poważnie zainteresowały, bo zgłaszał wtedy (dwukrotnie) moją kandydaturę do Paszportu „Polityki”. Wzruszający list, utwierdzający mnie w obranej drodze, także tej krytycznoliterackiej, zawdzięczam tekstowi opublikowanemu w „Nowym Nurcie”. Dotyczył Pryncypiów i, jak widzę to dzisiaj, miał charakter cokolwiek wyznawczy, prawie miłosny. Ale obok takiego stylu bycia w literaturze i sposobu jej komentowania nie da się przejść obojętnie. To się odrzuca albo kocha. Wybrałem to drugie. Zatem pierwsze osobiste spotkanie było dla mnie wydarzeniem. Jakbym stąpał obok jakiejś świętości i znalazł się nagle w buddyjskim aśramie. A był to tylko zwyczajny młodoliteracki zlot, jakich wiele odbywało się w latach 90. Częścią imprezy w Wojnowicach pod Wrocławiem była sesja krytycznoliteracka dotycząca przemian zachodzących w literaturze. Jednym z zaproszonych gości był Henryk Bereza. Jako uczestnik wydarzeń pamiętam jakieś napięcie związane z jego osobą, ostentacyjne lekceważenie jednych i atencję innych. Zaprezentował się tam również jako pisarz, artysta zapisujący swoje sny. Teksty, które wtedy czytał, uświadomiły zebranym, że nawet coś, co można nazwać „podświadomością oniryczną” tego człowieka, owładnięte jest obsesjami związanymi ściśle z literaturą i życiem literackim. Tak jakby innego życia nie miał. Przeżywałem to, że poświęcił mi tyle uwagi, że przegadaliśmy pół nocy. Ten wstrząs zaowocował dedykowanym mu wierszem pt. Wojnowice. Gdy zobaczył rękopis, prosił o usunięcie jednego słowa. I tak z ciszy „wilgłej” zrobiła się konkretna, rzeczowa „mokra” cisza. Drugie spotkanie odbyło się kilka lat później w Skierniewicach. I tu kolejna ważna, długa rozmowa. Byliśmy obaj jurorami w konkursie poetyckim zorganizowanym przez Darka Foksa. Podczas tych rozmów, ale także w listach, zapraszał do Warszawy. Jakoś nigdy z tego zaproszenia nie skorzystałem.

AŚ: Jaki jest pana stosunek do konceptów historyczno- i krytycznoliterackich Berezy? Pytam zwłaszcza o antynomię „języka martwego” i „języka żywego”, który według Berezy cechował prozę „rewolucjonistów”.

KM: Chwilami mam wrażenie, że jeśli chodzi o pewne zjawiska czy też okresy powojennej literatury, to w zakresie prozy nie ma innych godnych uwagi rozpoznań, naznaczonych taką pasją, empatią i głębokim rozeznaniem. Nie ma aż tak mnie przekonujących. Ta konstatacja dotyczy pewnych fragmentów, inne (np. te związane z literaturą zagraniczną, zachodnią) po latach do mnie nie przemawiają. Sądzę, że „rewolucja artystyczna” godna jest jakiegoś szalonego powrotu w walce z tym syfem wydawniczym, który nas zalewa, z tą sformatowaną literaturką produkowaną niemal korporacyjnie. Dzisiejsza zmodernizowana „chłopskość” też jest do ponownego przemyślenia, tak samo jak „mowność” literackiej frazy czy też jej sztuczna „pisaniowość”. To było dla niego ważne, na tym oparł hierarchię literackiego autentyzmu.

AŚ: Co pana zdaniem spowodowało niemal zupełny — czytelniczy i krytyczny — odwrót od artystycznej prozy spod znaku Henryka Berezy i „Twórczości”?

KM: Z jednej strony niechęć dużej części środowiska, ostentacyjne lekceważenie, jakiś rodzaj demonstracji i niechęci (ze strony „Błońskich”), zaś z drugiej skomplikowanie niektórych utworów, trudność z czytaniem, interpretowaniem i popularyzacją, a może też łamanie przyjętego w owym czasie etosu, narodowo-religijno-patriotycznego decorum.

AŚ: Czy prozie „bereziaków” bliżej do modernizmu czy postmodernizmu? Niektórzy badacze widzą w Marku Słyku pierwszego w Polsce postmodernistę. Inni, jak choćby Włodzimierz Bolecki, bardzo niechętnie używają terminu postmodernizm, opisując literaturę XX wieku w kategoriach modernizmu.

KM: To raczej schyłek modernizmu, dokończenie czy rozwinięcie przerwanej linii awangardowej, coś wreszcie wyciągającego dalsze (współczesne) konsekwencje, np. z Gombrowicza, ale także z iberoamerykańskiego boomu czy „nouveau roman”.

AŚ: Jednym z bardziej dotkliwych zarzutów wobec debiutujących w latach 70. i 80. prozaików był „socparnasizm”. Pojawiły się sugestie, jakoby pisarze celowo unikali wątków nieprzychylnych władzy, a co za tym idzie kolaborowali z partią. Dzięki temu mogli publikować w obiegu oficjalnym. Czy w pana opinii takie zarzuty były słuszne?

KM: Opinia publiczna, czytelnicza, nie była chyba gotowa na takie novum, ludzie byli zbyt zajęci szukaniem aluzji politycznych, kombatanckich, w literaturze zaczął dominować „herbertyzm”. Tak jak wspomniałem, w cenie i na piedestale był etos, więc te próby nie znajdowały poparcia, społecznej akceptacji. Były nawet zwalczane, choćby za pomocą takich etykietek z gruntu, jak sądzę, niesłusznych, o znaczeniu tylko „taktycznym”. Po latach widać to jeszcze bardziej.

AŚ: Czy utrzymuje pan kontakty z „młodymi prozaikami” tamtych dekad? Czy interesowały pana ich dalsze losy?

KM: Młodzi prozaicy tamtych dekad powymierali (już wtedy nie byli tacy młodzi). Z pozostałą częścią nie utrzymuję kontaktu innego niż czytelniczy (bo wciąż szukam i zerkam, ale znajduję coraz mniej). Zastanawiam się, czy pewien potencjał nie został zmarnowany.

AŚ: Nad czym pracuje pan obecnie? Czy można spodziewać się nowych tekstów?

KM: Spodziewać się? Ja się nie spodziewam, ja teksty bez przerwy z siebie wydalam. Rozumiem, że pana nie interesują wiersze i szkice krytycznoliterackie (jeśli chodzi o te drugie, to właśnie wydałem Poezję i okolice, natomiast kolejne wiersze wyjdą w tym roku w zbiorze Piosenka o przymierzaniu). O prozie można by mówić długo, szczególnie w kontekście jej przygód na rynku wydawniczym. Jakikolwiek „ślad Berezy” jest raczej tępiony przez wydawnictwa, a ja piszę dalej tak, jak przed laty, nadal zaczarowany „odkryciami” rewolucji. I, co naturalne, skazany jestem na egzystencję niszową. Każda nowa rzecz przechodzi przez laboratorium „Twórczości”, przyjmowana tam (bądź nie) przez Darka Foksa, a teraz przez Bohdana Zadurę. To jest dla mnie sprawdzian wartości. Potem rozwijam tę próbkę do rozmiarów książki. Tak było z Faramuchą, Sajgonem, Manekinami, Przemyślem-Szczecinem, Ludźmi stąd, i tak będzie z nową rzeczą czekającą na druk w „Twórczości”. Nosi tytuł Szpok. Próby i łączy poszukiwania (związane z esejem) z kapryśną kreacją bohatera i tak zwanego rozwoju wydarzeń.

listopad 2019

Karol Maliszewski (ur. w 1961 r.) — poeta, prozaik, krytyk literacki, literaturoznawca. Mieszka w Nowej Rudzie. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999) i nagrody im. Josepha Wittiga (2001). Dwukrotny stypendysta Ministerstwa Kultury i Sztuki. Nominowany do Nagrody Literackiej Nike za tom szkiców krytycznych Rozproszone głosy (2007). Opublikował kilkanaście tomów wierszy i książek prozatorskich, m.in.: Nasi klasycyści, nasi barbarzyńcy, Zwierzę na J. Szkice o wierszach i ludziach. Nowa poezja polska 1989-1999. Rozważania i uwagi, Rozproszone głosy. Notatki krytyka, Po debiucie, Pociąg do literatury. Ostatnio wydał: Piosenka o przymierzaniu (2019), Bez zaszeregowania. O nowej poezji kobiet (2020), Czarownica nad Włodzicą. Baśnie i legendy z Nowej Rudy i okolic (2021), Silnik na trawie (2022).

Andrzej Śnioszek (ur. w 1987 r.) — absolwent filozofii i polonistyki. Do niedawna próbował obronić doktorat dotyczący Henryka Berezy. Autor artykułów o Donacie Kirschu, pisarzu najbardziej znanym spośród zapomnianych. Wiceprezes Fundacji Józefa Świdra; na co dzień wychowawca w świetlicy środowiskowej.

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2025 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2025 e-eleWator
all rights reserved

Przejdź do treści