KATARZYNA DOMINIK
Nie łap, poczekaj
W dłoniach mam sieć z mgły,
szukam kolorów pod cieniem drzew
rzucających kruchość spojrzenia.
Lekki wiatr nuci psalm ufności,
chmury uczą się oddechu z rozłożonych skrzydeł.
Przestrzeń karmi się marzeniami,
a ja stoję — lekka jak kropla.
Przychodzi dotyk w sposób,
którego nie dogonię.
Niespodziewanie siada blisko
ledwo wyczuwalny szept.
Znikam odnaleźć,
pomiędzy.
Wczoraj z wyprzedzeniem jutra
Wczoraj przyszło wcześniej,
ubiera buty z wiatru,
biegnie po horyzoncie,
gdzie drzewa rosną korzeniami w niebo,
a chmury unoszą się pod ziemią.
Słońce ma smak kawy,
księżyc pachnie świeżym tuszem na kartce.
W lodówce list od przyszłości
napisany na skórce od pomarańczy.
Czas płynie wstecz, ale tylko po południu,
bo rano rzeka zmienia kierunek,
wciągając wspomnienia.
Lustro w łazience mówi językiem ptaków.
Patrzę na swoje odbicie, mrugnęło sekundę temu,
szybciej niż moje oczy się zamknęły.
Wczoraj miało już plany na jutro,
ale zapomniało mi powiedzieć,
więc stoję, trzymając w dłoniach wskazówki
i czekam na dzień poprzedzający jutro.
Struga
Rozpłakane niebo nad ulicami,
przemoczeni ludzie biegną na przełaj.
Kałuże tryskają wodospadami,
a ci bez parasola krzyczą: spadaj.
Ktoś ukrył głowę pod kapturem bluzy,
inny nakrył się brukowcem z kiosku.
Ten, tam spod warzywniaka całkiem bosy,
lezie pomiędzy kroplami na postój.
Zaś małolata z galerii w śródmieściu
zaczepia faceta z pełnym portfelem.
Chce dziesięć zeta, by kupić po przejściu
kieckę w lumpeksie zanim się zachleje.
W tej siąpawicy gdzieś się zagubiła
Czarna Madonna z góry jasnej jak dzień.
Od kiedy wsiąkła, minęła godzina.
Wróci zapewne, gdy zakwitnie jesień.
A do tej pory zabierz mnie na spacer.
Pozwól, bym poczuła smak deszczu nocą…
Odwiedzimy kafejkę Pod Psem przy Brackiej.
Tam nas grzańcem z goździkami ugoszczą.
Ta pierwsza i ostatnia
Przyszła znienacka, niewyczekiwana.
Stanęła w progu młodzieńczego serca.
Świat odmieniła, zmysły pomieszała,
rzekłszy na ucho: witaj, to ja, pierwsza.
Dni pełne szczęścia, romantyczne noce,
spacery w deszczu i słodkie lenistwo
minęły szybciej niżli gwiazd tysiące,
którym o świcie zaciemnić się przyszło.
Ulotne słowa, myśli niewymowne,
zwiędłe przez lata, tkane prozą życia,
rodzą wspomnienia — choćby i te dawne,
które wracają na wiosnę zazwyczaj.
W płomieniu świecy milczy ta ostatnia,
nie chce zapomnieć o tym, co łączyło
chłopaka z ławki z panną bez imienia.
Woli spoglądać w rozmarzone okno.
Za dużo i drugie tyle
Ależ skąd — usłyszałam.
Dziś ja, jutro ty — albo oboje
gdzieś na końcu ulicy,
po lewej stronie parku
zahaczymy o chmurę gradową.
Meteorologicznie niemożliwa
o tej porze roku, a jednak
bardziej realna niż
śnieg w lipcu,
rozgniewa nieżywotne miasto.
Ciekawe, co na to Bóg?
Pewnie się uśmieje,
kiedy przeczyta w gazecie
o próbie międzylądowania
spadającego liścia
na nieograniczoną głupotę ludzką.
A Bóg na to: ależ skąd.
Katarzyna Dominik (ur. w 1982 r.) — historyczka, publicystka, prozaiczka, poetka. Propagatorka i ambasadorka DKMS, Bazy Dawców Komórek Macierzystych Polska, animatorka lokalnej kultury i krzewicielka regionalnej tradycji. Działaczka Stowarzyszenia Pacjentów Po Przeszczepie Szpiku Kostnego w Katowicach, Fundacji Lokujmy w Dobro, Stowarzyszenia Autorów Polskich O/Warszawa II oraz Zrzeszenia Literatów Polskich im. Jana Pawła II w Chicago; współzałożycielka i członkini Stowarzyszenia Literackiego Tilia, członkini Klubu Literackiego „Rubikon”. Publikowała m.in. w: „Czasie Literatury”, „Gazecie Kulturalnej”, „Hybrydzie”, „Odrze” i „Post Scriptum”. Wydała m.in. tomy: Droga do Emaus (2017), Elizjum (2018), Exodus — wewnętrzna emigracja (2019), Nowe Jeruzalem (2020), Język Babilonu (2020), Genezaret — niebo nad ziemią (2021), Genesis — na początku było Słowo (2021), W Getsemani wszystko się zaczęło (2022).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2025 e-eleWator . all rights reserved

copyright © 2023 – 2025 e-eleWator
all rights reserved