Skip to content

SYLWIA GIBASZEK

Raport z wolnego wybiegu

rude kury czarne opalizujące na zielono koguty
wróble
sroki jedzą mango jak pszenicę
bez żadnych modyfikacji

żółte owoce mają zmarszczki
przebarwienia posłoneczne rysy pleśniawki
tylko za doskonałość się płaci
za brak skaz ukrytych wad
kiedy producent nie może przyjąć reklamacji skarg
na krzywo wyrzeźbione pomidory
wgniecenia otarcia na gruszkach
obwisłe pory
zdeformowane dynie

rdzawe morele są jak wrzody
odpady atomowe
choć żywią się nimi kury przygodne ptactwo
farmer jego matka
kochanka

w południe toną w pomidorowym soku
pogniecionej aronii czarnych porzeczkach
bakłażanach

jakby wyszli prosto z obrazów Arcimbolda
farmer jego matka kochanka płyną
pod jesienną banderą
wnikliwie studiując czerwoną ciszę
liście w głębinowej studni

opada woalka z kasztanowego weluru na taflę jeziora
kochanka czasem pisze listy
notatki z książek Julii Kristevy

farmer zawsze ma czas jakby był jego włodarzem
starannie odmierza godziny uncjami żelastwa
które codziennie zanosi na złom

wtedy jego matka w wełnianej chuście
wysypuje kompost na łąkę
gdzie dzień topi się na krzakach bezkolcowych jeżyn
zostawia złote plamy na liściach
te aureole już nad ranem mgła rdzą prześwietli

ale jeszcze jest czas

można pić herbatę pisać
oglądać rzeczywistość przez szkło kontaktowe
plazmę
albo bezpośrednio
świat mutuje emituje obrazy w nieskończoność

 

Inny wymiar

wczoraj odleciały żurawie
klangor na klucz zamknięty
przebrzmiał w zbiorniku retencyjnym
mgła osiadła nad wodą
zastygła nad boleniem w locie
w inny wymiar
gdzie ludzie nie kłócą się o miejsce w pociągu
numerek do lekarza
licencję na zabijanie
nie są jak przepełnione czajniki
nie nabierają lęku zamiast wody
w usta nie wkładają płonących petard

nie ma opowieści o zwyczajnym szaleństwie
jest tylko szara
jak mysz kamień przydrożny
jak cisza przed świtem

normalność
woda paruje z ciekłego czasu
statek płynie dalej

 

Wyznawcy Ewangelii według Harry’ego

sterylni jak chirurdzy ludzie piotrowi przy wrotach bielonych wapnem
skrzynkach z kartotekami gdzie biurokracja nie zna granic
w XXI wieku mamy plus nieskończoność
rachunek prawdopodobieństwa
we wszystkich możliwych językach
światach

mnoży się waluta w sieci jak hodowlane łososie
w Gdyni STAL Complex nie nadąża
z produkcją blaszanych karmników
pękają bębenki od warkotu perpetuum mobile
z którego dolary wyskakują na sprężynach
jak wesołe diabły z pudełek

szybciej

hurry up Harry!

dieta pudełkowa dla pulchnej dyrektorki banku
co pragnie schludnej tuszy na kredyt
już komornicy czyhają jak reklamożercy

być albo nie być w ułamku waluty
topi się człowieczek z podskórnym aluminium
zaszczepiony na duchowość
jest produktem ubocznym mennicy państwowej
może nie poddadzą go utylizacji
w jakiejś podrzędnej korporacji

hurry up Harry

sędziwi utylitaryści jak budziki w komórkach
pieją że poprawny ortograficznie recykling
jest w modzie oraz tonie
politycznym apologetów

 

Globalny hazard

W Davos nie było Hansa Castorpa
tylko panowie w precyzyjnie skrojonych
garniturach z czarnej wełny
w okularach o szylkretowych oprawkach
pili mrożoną wódkę Rasputin
zakąszając ikrą jesiotra

z minami mistyków powtarzali
nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy

nie będziesz

klik klik

przez światłowody popłynęły
załadowane w gigabajty łodzie
zawiesiła się zbiesiła sieć

klik

anulowany globalny deal

klik

zatem rosyjska ruletka
panowie w czarnych garniturach
wznoszą toast
na kogo wypadnie na tego bęc

rakieta pandemia
o wyboru akcja przesiedleńcza
a na giełdzie globalnych rynkach
tania jak barszcz ukraińska krew

raz dwa trzy
Wielki Brat patrzy
na kogo wypadnie

nie będzie miał nic i będzie szczęśliwy

dzięki rosyjskiej ruletce
coraz głośniej pobrzękuje w kasynie szkło
krupier szybciej kręci kołem
przyspiesza też puls ziemi

a panowie w czarnych garniturach
zdejmują marynarki i brudne krawaty
teraz whiskey Rasputin
morze koktajlowe Mołotowa

a wsio rawno

raz dwa trzy Wielki Brat pijany
strzela na oślep
na kogo wypadnie
na tego świetlisty grzyb

klik klik

 

Bez retuszu

Z przymrużeniem oka wypadają rzęsy
na głowie odrosty siwulce

Fa w kulce
szyja i wargi bez botoksu silikonu
nawet jadu żmii śluzu ślimaka

bez rusztowań Brigitte Bardot
piersi posłusznie poddają się grawitacji
na nogach różowe pajączki

ale usta nigdy nie milkną
dusza zaś śpiewa co niegłupie serce podpowie
szalony rozum pomyśli

złe sny dużym tyłkiem
przycisnę hej do przodu
jak spychacz przez miasto zimą mknę

morowo jest gdy opału wszędzie brak
życie nie kończy się
klawo jak cholera gdy rozgrzane
do czerwoności wnętrze masz

rycząca czterdziestko
dzikusko
wiedźmo

Sylwia Gibaszek (ur. w 1977 r.) — absolwentka Wydziału Filozofii UW. Specjalizuje się w filozofii kina. Ukończyła też psychologię oraz Studium Carla Gustawa Junga w Łodzi w zakresie pomocy emocjonalnej w sytuacjach kryzysowych. Wiersze, eseje i prace plastyczne publikowała m.in. w: „Kwartalniku Artystycznym”, „Ostragehege”, „Przeglądzie Powszechnym”, „Tekstualiach”, „Toposie”, „Twórczości” i „Wyspie”, W 2016 reprezentowała Polskę jako poetka w Europejskiej Antologii Twórczości Literackiej Kobiet (2016). Wydała książki: Piruety na Piorunochronie (2000), Szklane Kantaty (2004), Lady Solo (2006), Meduza (2010), Ryba na łańcuchu (2013), Podróż z przesiadkami (2019), Układy Izolowane (2021).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2025 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2025 e-eleWator
all rights reserved

Przejdź do treści