Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

JAROSŁAW KLEJNOCKI

***

Epifania mieszka w paradoksie być może
pod nosem powtarzał Kitarō Nishida
spacerując w Kioto dróżką nad kanałem
która potem po wielu latach zyska nazwę
„Ścieżki filozofów” W paradoksie Kiedy A=A
i jednocześnie A się A nie równa powiedzą
logicy Własna ścieżka filozofów gdzie być
może czeka na odsłonięcie epifania – jest
jak ciemna dolina przez którą idziesz Nie ma
w niej bojaźni bo tam jesteś sam Wspaniale
samotny Sam na sam stanąłeś wreszcie
twarzą w twarz ze sobą

 

***

Gdyby Jezus dożył sześćdziesięciu lat wyglądałby
tak jak ja teraz Długie włosy do połowy pleców
niemyte od lat Nos po wszystkich atakach alkoholu
Pobrużdżone czoło Wory pod oczami Bo nie było łatwo
Policzki z jakąś starczą egzemą Nie nie byłby piękny
Żadnej światłości Aureoli Spracowane dłonie Świąd
na plecach Stolarnia nieposprzątana Dużo chałtur ale
niespłacone długi Żona narzeka Wciąż przychodzą
jacyś z oczekiwaniami Żeby wskrzesił przemienił dał dowody
Jezus chciałby być daleko Na pustyni Gdzie kusi go demon
a on mówi szeptem: opuść mnie Jestem poza tym światem
i poza tobą Żegluję po błękitnych wodach Spoglądam na
słońce Opuśćcie mnie wszyscy Jestem biednym zapracowanym
rzemieślnikiem Jutro zrobię stół dla rodziny zza gór I to będzie
jedno z moich największych dzieł

 

***

I teraz nagle pojąłem że moje prawdziwe życie jest
gdzie indziej Bo tu moje małe życie Niepotrzebne
Jak wróbel na rynku Jak ślimak w ogrodzie jak
przekwitająca piwonia Moje małe życie też jest
gdzie indziej i chciałoby innego niż ma Jest gdzie
indziej bo tu jest nieznośne dla niego Jest za sucho
ale i za mokro Jest nie tak Moje małe życie jest
kapryśne Jednak niczego nie żąda Niczego nie pragnie
Niczego się nie domaga Ono tylko wessało się we mnie
Trzyma się mnie kurczowo Błaga jedynie bym o nim nie
zapomniał Nie zaniedbał Nie zrobił czegoś niespodziewanego
Moje małe życie boi się mnie i moich decyzji Mojej brawury
o ile tylko byłoby mnie na nią stać Moje małe życie przecenia
mnie bo jest skądinąd Nie zna mnie Nie pojmuje Tak naprawdę
nie było ze mną przez te wszystkie lata Teraz ono drży
ale jaki powód Niczego nie uczynię Na nic się nie
zdecyduję Żyj moje małe życie Bądź jak kot śpiący
na parapecie gdy ja tymczasem zamykam oczy
Z bezsilności litości współczucia niemocy wściekłości
zmęczenia rezygnacji przerażenia obojętności

 

***

Jeśli zakochałeś się w nieistnieniu Boga uważaj Wszelka
pewność bywa złudna Czy jesteś gotów na własne
nieistnienie Czy ogarniasz wyobraźnią nie wielką pustkę
ale zwykłe małe nic które cię czeka Czy umiesz żyć bez
nadziei Filozofowie naszych czasów pomogą ci oczywiście
Będą nauczać o nowoczesnym cynizmie Dawać pociechę
codziennemu trwaniu Ale pomyśl: limes jest nieuchronny
ostateczny i nieodwołalny Zaprawdę więc jesteś na to
gotów? Tam gdziekolwiek ono jest nie ma ani twoich
dredów ani tatuaży Nie wyróżniając się niczym jesteś
doskonałym nic w nigdzie Więc jak? Idziesz na to? Ale
też nie mów że ci którzy zakochali się w istnieniu Boga
poszli na łatwiznę Może posłuchali Pascala a może
przemówił do nich niebieski wiatr znad dalekich
mórz

 

***

pani A.P.

No dobrze ale kto będzie mnie kochał kiedy umrę
Nikt nie będzie Będą ewentualnie nade mną i po
mnie płakać Szczerze czy nieszczerze Wszystko jedno
Wspominać Pisać prawdziwie albo nieprawdziwie
Zmarłych już się nie kocha Oni są gdzie indziej więc
się nie da i nie ma co udawać To tylko ceremoniał
Może pojawię się w snach bliskich Tych którzy
pozostali Tak jak pojawia się czasem ojciec w moich
snach Ale tam nie ma miłości Jakieś zdarzenia wspomnienia
dziwne sytuacje Mój ojciec w moich snach żyje własnym
nieprawdziwym życiem A może właśnie prawdziwym Któż
to wie I kogóż to interesuje Zmarli teraz już nie istnieją i
nie mówi się o nich jak kiedyś Pamięć o śnie trwa chwilę
i znika o poranku Potem życie mówi: zajmij się mną To ja cię
chcę potrzebuję To mnie winien jesteś uwagę Oddaj mi
swoją krew i osocze Oddaj mi siebie Musisz zająć się
moim głodem istnienia Mną się zajmij Bo przecież
tylko mnie masz Nie kochaj zmarłych Oni szybko
znikają Nie kochaj pamięci o nich Szybko zamienia
się w proch Zmarli nie powinni liczyć na miłość bo
nie ma takiej miłości

Jarosław Klejnocki (ur. w 1963 r.) – poeta, krytyk literacki. Mieszka w Zalesiu Górnym. Wydał tomy wierszy, m.in.: Oswajanie (1993), Krótka historia przeistoczeń (1999), Skarby dni ostatecznych (2005), Ciemne zwierciadło (2016).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content