Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

PAWEŁ NOWAKOWSKI

A1

Ruszyły ślimaki.

Wezmłem zielonkawy karton formatu A1 [594 na 841 mm] i położywszy na stole kuchennym, dłuższym bokiem prostopadle do mojej śledziony, w jednej trzeciej od lewej narysowałem czerwoną pionową linię. Dlaczego czerwoną? Dlaczego pionową? Dlaczego narysowałem? Dlaczego wezmłem? Otóż:

Śniło mi się, że się cofnąłem w czasie do tyłu, czyli roiłem przyszłość. Molibdenowe dzidy mieszkańców wschodnioeuropejskiego Kalifatu Czech przyozdobione czerwonymi przepaskami, symbolizującymi bogactwo intelektualne i pomyślność kreacji, rozcinały piaski pustyni szczecińskiej, rysując wzór nowego opisu budowy materii. Model standardowy fizyki cząstek elementarnych przeszedł do historii, ulokowany w szufladzie z napisem „bełkot maniaków”, konał obtoczony panierką rechotu światłych elektrofilozofów XXII stulecia. Eksperymenty potwierdziły explicite z niewiarygodną dokładnością, że wszystko przewidziane przez spekulacje krzyżowców, to lipa, blaga i ambergold. Rupii nie oddano, sznur lotniczy sprywatyzowano, a w karcerze zamknięto nieoznaczone ludzkie neutrina. Wszechświat składa się bowiem z sześcianów dobrobytu i niedostatku [przy czym stosunek ich wynosi jeden do szesnastu i pół], a jedyne czego nie odkryto, to długość ich boków, zakładając, że sześciany nie są foremne, jeno eliptyczno-jajeczne. Czerwień obdarza sześciany żywotnością i pobudza do prokreacji, pion zaś [drzewiej: najlżejszy mezon o zerowym spinie] ekspediuje bierki biciem z przelocie na wolne obszary wielospójne [liczba k jest wtedy kpiną i nie zasługuje na jakąkolwiek glosę].

Czy rozcinanie można nazwać rysowaniem? Oczywiście, jeśli dzieje się to na żywym organizmie niewiernej lub niewiernego. Jeśli rozcinamy sfinksa, syrenę lub wasgo, nie rysujemy, a jedynie maścimy. Lepsza absorpcja serum jest mitem jak Cesarz Smok, Arystoteles, Łosoś Mądrości, Wanda Maximoff, co nie chciała leczyć depresji, czy Radovan Karadžić. Rozcinanie piasku jednak zaliczyć można do ilustrowania, portretowania, wyrażania. Luźne, niezwiązane spoiwem podłoże, jest anielską substancją, rozpromienionym tworzywem, wielkodusznym surowcem do tego typu zabiegów. Ślimaki przebrane za eskulapów co pięć lat tentegują deseń. Ten deseń, piaskowy ornament, enerdowski dziadek. Wyczyniają przy tym cuda, wianki, kalendarze bez dat, cebule bez wskazówek, drabiny bez szarży. A jednak wszystko chodzi, bez użycia kończyn, w uchu wewnętrznym.

Wiem, przestrzeń przychłonkowa między ścianą wewnętrzną błędnika kostnego, a ścianą błędnika błoniastego powinna być wypełniona. Trombina, estran, jony… Wiem też o innych mecyjach. Tryt na przykład rozpada się co dwanaście lat z hakiem, winniczek składa jajeczka w niewielkich dołkach w ziemi, pulsar PSR B1919+21 znajduje się w gwiazdozbiorze Liska, Speuzyp z Aten pierdzielił o przedmiotach inteligibilnych, a gawial gangesowy ma żółtozielony brzuch. Wiedza krzyżowców okazała się bez znaczenia. W XXII stuleciu nie ma bowiem egzoplanet, czerwonych karłów, czarnych dziur, fal grawitacyjnych, cieplnej poświaty dwóch zderzających się lodowych ciał niebieskich, zielonej energii, fitoplanktonu, siarczka dimetylu, Drogi Mlecznej, czy nawet komórek macierzystych. Jest molibden, kraken i torus.

Smutna to senna konstatacja, ale co było robić: po co wstawać o 3.42? Lepiej śnić dalej. Lepiej ugniatać rojenie na swój bohomaz i prawdopodobieństwo. Lepiej rozpaczać, niż siedzieć jak kos w kinie Kosmos i oglądać firmy, które dawno już upadły, zostały sprzedane franczyzom i niemrawym ludzkim neutrinom lub były słupami, kolumnami bez abakusa i architrawu, ostoją przylepioną do Przylepu, nieocieplonym wspornikiem. „Wapory są mega”, jakby powiedział Muniek w programie o wielkim księciu litewskim Sebastianie Gombrowiczu w TVR na kanale „kindersztuba” i niełatwo się z tym nie scarte blanche’ić. Nie ma zgody na brak autoryzacji. Konsensus buduje, a zagroda zbudowana [to był typowy projekt z katalogu, nic specjalnego, po prostu fafarafafa].

A dlaczego wezmłem?

Helmut onegdaj wypowiedział, co następuje:

— W każdym bądź razie, nie sztuką jest wezmnąć. Wodewilem jest, gdy potrzebny szmal, naciągnąć nieoznaczone ludzkie neutrina po raz kolejny na wnuczkę.

Bo torus torusem, a ślimak uświęca środki.

 

„wezmłem” i „w każdym bądź razie”, to użyte intencjonalnie passusy z wypowieści stworzeń, które uważają, że są ‘ba’ i ‘ja’ [tymczasem są ‘baba’ i ‘jaga’]

Paweł Nowakowski – kilogram.

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content