Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

RAFAŁ GAWIN

Pan Ręka


Moją intencją jest wylansować hasło,
które uczyni mnie nieśmiertelnym

Twoja najnowsza wersja wcale mnie nie przekonuje.
Wylogowany z poprzednich urządzeń (niektóre mogą
jeszcze działać) zmieniam hasła, ale obowiązujący system
chroni mnie najdoskonalej przed samym sobą: utknę

w połowie drogi bez znajomości zasad, toteż się od nich
nie wyzwolę. I tak do następnej aktualizacji: odcisk palca,
tęczówka, błona śluzowa, krew, nasienie, bo przecież
taka trwała bliskość coraz częściej wywołuje niezamierzone

ekscytacje. Mam do tego niezły soundtrack na CD, ale już
staje się wspólny, gdy wszystko się pokazuje i puszcza
na jednym wyświetlaczu. Prawda czasu, prawda ekranu,

gałąź niepodłączona do sieci czeka na swoją kolej w ciemnym
lesie. Włącz synchronizację, zanim będzie za późno
na zapisanie zmian.

(2022)


Rzecz o zmianie, czyli istota o trwanie

Moją intencją jest odejść od mgły i dymu.

Kto ma samotność, nie musi się obawiać kota. Taka wyspa bezludna
topi się w moich oczach na patelni
świata i boję się poruszyć, by nie zepsuć
efektu.

Potem, w gruncie rzeczy, wszystko wygląda jak porzucona
płachta. Pusta miska dla zwierzęcia, które nie potrafiło
się zadomowić. Byka? Zodiakalnie
nikt nie ma racji,

gwiazdozbiorów nie interesują marne ludzkie rozkminy. Problemy
ze slangiem i obcością końcówek, jakich nijak
nie możemy sobie włożyć.
I nie pobrzmiewa w tym zazdrość, raczej

jednostkowa chęć odmiany w stagnację. I ciszę, ciszę innych
kroków, od których zbyt wiele zacznie się i skończy,
nie pozmywa po sobie i z wanny
zrobi trumnę.

Gramatyka i fleksja mogą sobie wisieć, gdy tym grajdołkiem
rządzi topielica, córka sumienia i wypartej duszy.
Kto ma takie towarzystwo, niech prześpi
najjaśniejszy sen.

(2023)


Myślę, że nic z tego nie będzie, gdy wciąż badasz moje intencje

„Ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka”.
Paulo Coelho

nie zrobisz tego. golenie
kojarzy mi się z frajerami. zdałem
egzamin na dziadersa? w 2022 już to słyszałem,
przyzwyczajony do ekstremów. ekskrementów? znowu
zadaję pytania, jakby szambo wybiło moją
ostatnią godzinę. pamiętaj: jamnik
jest zawsze podejrzany, radzi
kuba. niczym jeden
z nich, wydłużony ponad
przyzwoitość i konieczność (nic
ci nie dadzą te kocie ruchy, życie jest
jedno). tropię insta w poezji: zrobię to, tylko
niczego mi nie trzymaj. to grozi tanią śmiercią, tamto
ociąga się w stronę męskości okiełznanej przez
miałkie miauki. chorągiewka na obalonej
wieży w kształcie łódzkiej fontanny,
bolesny przykurcz w poprzek.
a teraz jednak wprost:
nie wiem, co można robić,
gdy ostateczne i niewyrażalne
dotykają się końcówkami, których nie
widać, więc funkcja poszerza dziedzinę, aż osiąga
plussize. a ja tracę wątek, odpruty od
źródła. forma wymusza przerzuty,
choć nikt nie choruje, rower
utknął mi na balkonie.
z ja, tymczasem, została mała
mi, ale przecież nie mogę się przebrać,
zbyt wiele musiałbym stracić. gdy mówi się:
sprawdzić, odkąd działam poza granicami, uchodźca
z wojny popędów i skażenia traumą. za to
w wygodnej trumnie. na pewno nie
windzie? i naprawdę wystają
z niej włosy? czy łatwo
przychodzi mi mówić
nie podczas takiej
redakcji?

(2023)


Oddziadź mnie
, nie chcę umierać za skibę
pod lasem, w którym pląsa pani bezkidka,
poezja najczystsza po przejściach
pługa, roli po zapadnięciu się w glebę
ostatnich światłych ironii.

Oddziadź mnie, nie potrafię się dzielić
płciową energią w królestwie roślin
i zwierząt; jako grzyb w niemodnym
kapeluszu jestem spoza, pozując
z papierową książką, która płonie

od środka. Oddziadź mnie, skoro
po wierzchu nie widać różnicy,
tli się wątła niewinność w zarodku,
gdy jego przyrodzenie wstaje
niczym tępy bożek, niczym tryskający

aż do zaorania wszechświata. Oddziadź
mnie, ziść i spuść, albowiem dół stąd
do wieczności zasypuje się zamkiem
pogardy z pięścią w rękawiczce
zamiast zgrabnych grabek.

Oddziadź mnie i daj żyć w chacie na warcie,
w praojcu wewnętrznego dziecka, w ich
i naszej pustce wszechmocnej, z korzeniami
w powietrzu w imię silniejszych wybuchów,
tak osadź i okadź w najdłuższym naczyniu,

w świetle, jej świetle, gdy ustaje pociąg.

(2023)


Orgia u księdza Tomasza to nie wszystko

„Daremnie miłość próbuje objąć to, co przestaje istnieć”.
Georges Bataille

Trzy osoby, wielkie mi harce. Gdybym utrzymywał
tyle kontaktów, nawet by mi nie drgnął
bóg ukryty w słowie. Odczuwasz dyskomfort?
To się wypróżnij, nic tak nie pomaga jak higiena
środka. W papier wetrzesz wszystko, ale to w sieci
zostają najtrwalsze ślady. Dlatego nie bądź
pająkiem, bzycz, świszcz, dmij i gnij, zanim
naprawdę, zaprawdę, się rozłożysz, a oni (zawsze
są jacyś oni) obetną ci
etat. Bólem fantomowym wejdziesz im do głowy!
A teraz skacz, żeby więcej się nie rymowało, gdyż
życie ma inny rytm, więcej osób, liczb i płci, męskie
końcówki stępiły się niczym
ostrza zeszłorocznych fryzjerów, a ich względną
tymczasowość wypominają ci życzliwi koledzy,
którzy tamtego dnia zostali za drzwiami,
modląc się w ciszy.

(2023)

Rafał Gawin (ur. w 1984 r.) – poeta, konferansjer, korektor, recenzent wewnętrzny, blurbista i animator kultury. Mieszka w Łodzi, gdzie pracuje w Domu Literatury (jako instruktor) i działa w oddziale SPP (jako skarbnik). Ostatnio wydał: Wiersze dla koleżanek (2022).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content