Skip to content

ARENA MŁODYCH — LIPIEC 2025

Szymon Piotr Januszewski

[III rok, studia 1-stopnia]

 

Skąd pieniądze?, czyli porzucenie standardowego trójkąta miłosnego na rzecz kwadratu finansowego

Oj Zbigniew, ty to taki hochsztapler jesteś.

Ja? Hochsztapler? Sabino, co ty mówisz? Ja jestem uczciwym człowiekiem.

A te malwersacje finansowe…?

Jakie znowu malwersacje finansowe?! Zbigniew oburzył się.

To skąd miałeś te pieniądze? Sabina nie odpuszczała.

Trzeba umieć sobie jakoś radzić w tej ekonomii odpowiedział wymijająco mężczyzna.

Chyba nie napadłeś na bank, bo jak inaczej byłoby cię stać na to luksusowe górskie lokum? Kobieta zatoczyła ręką w powietrzu.

Ja? Na bank? Przecież ja ledwo prowadzę samochód, a ty insynuujesz, że niby byłbym w stanie zorganizować napad na bank. Zbigniew zaśmiał się nerwowo.

Zaraz, a może ty masz jakiegoś sponsora? Na twarzy Sabiny pojawił się podejrzliwy uśmieszek.

Słucham? Mężczyzna nie wiedział, co odpowiedzieć.

A może…?

A może ty mi powiesz, skąd miałaś pieniądze? Jej towarzysz nie pozwolił jej dokończyć,

ale Sabina zupełnie zignorowała jego pytanie i nagle zakrzyknęła z zachwytem:

Zbigniew, spójrz, spójrz! Niedźwiedzie!

Słucham? Zbigniew był nieco skonfundowany.

Dwa majestatyczne niedźwiedzie, tam, na górskiej hali! Toż to niebywały widok. Kobieta dobitniej wskazała punkt w oddali.

Rzeczywiście. Oblicze mężczyzny rozpromieniło się, gdy dostrzegł zwierzęta.

Któż by się spodziewał, że będziemy mieli takie szczęście? Sabina klasnęła w dłonie.

 

Tymczasem niedźwiedzie…

Gorąco mi mruknął jeden niewyraźnie.

Jest środek lata odmruknął drugi.

Ale to nie był mój pomysł.

Chyba nikt nie wymyśla sobie, jaka ma być pogoda.

Nie o to mi chodzi burknął pierwszy.

A o co niby? odburknął drugi.

No to, to. Pierwszy niedźwiedź wykonał jakiś nieprecyzyjny ruch łbem.

Trawa?

Jaka trawa, ty dzbanie! Futro! To okropne ciężkie futro!

Nie denerwuj się tak, Urszulo. Musimy być cicho, bo jeszcze nas usłyszą syknął drugi, próbując uciszyć pierwszego.

To był twój pomysł z tymi niedźwiedziami, Manfredzie.

Ale za to jak dobrze pasujemy do górskiej scenerii! Dwa majestatyczne niedźwiedzie na górskiej hali, nikt się nie zorientuje. Moim zdaniem to genialny plan powiedział z dumą Manfred z głębi niedźwiedzia.

Ale czy nie mogliśmy przebrać się, nie wiem, może za kosodrzewinę? Kobieta była już porządnie poirytowana.

Cicho! syknął znowu mężczyzna.

Urszula i Manfred kontynuowali swoje werbalne przepychanki na trawiastym zboczu, gdy tymczasem na werandzie Zbigniew i Sabina pozostawali w nieporozumieniu, co do kwestii pieniędzy.

Ty mi tu nie próbuj zmieniać tematu. Mężczyzna zdał sobie sprawę, że zaczęli teraz dywagować o szlakach migracyjnych niedźwiedzi.

Ale my przecież dalej rozmawiamy o niedźwiedziach.

Nie! Mówiliśmy o pieniądzach.

Ach, tak! To co z tym twoim sponsorem?

Jakim sponsorem?

Tym, co ci pieniądze daje. Powiedz mi, czy jest on wysoki, przystojny, czy ma dużego wąsa? pytała Sabina. Na jej twarzy znowu pojawił się ten podejrzliwy uśmieszek.

Co ty się tak do niego przyczepiłaś? Mało ci intryg w twoim życiu? Mężczyzna zdenerwował się namolnymi pytaniami towarzyszki.

Może i tak. Ale powiedz, może by on mógł zasponsorować jeszcze kogoś? Oczy Sabiny płonęły finansową desperacją.

Czyli jednak nie masz pieniędzy. To powiedz mi, jak się tutaj w ogóle znalazłaś?

W trudnej sytuacji potrafię sobie poradzić.

Nie mów, że napadłaś na bank?

Ty mi tu nie próbuj przeforsować jakiegoś napadu na bank, to była moja teoria o twoich pieniądzach przerwała mu Sabina.

Ach tak, rzeczywiście. Wybacz. Zbigniew się zawstydził.

Gdy tak się kłócili, nie zauważyli nawet, jak dwa niedźwiedzie zaczęły stopniowo dreptać, dość pokracznie, na tylnych łapach w ich kierunku. Dopiero kiedy dotarły prawie pod samą werandę, Zbigniew i Sabina zauważyli obecność niecodziennych gości. Kobieta instynktownie wyciągnęła spod krzesła strzelbę i wycelowała w stronę niedźwiedzi. 

Co ty robisz! Nie strzelaj! Niedźwiedzie chyba są pod ochroną! Zbigniew krzyknął, próbując powstrzymać kobietę. 

Ty chyba nie wiesz, co tu się święci, Zbigniew! To zdecydowanie nie są niedźwiedzie! powiedziała z trwogą, odpychając go. 

Niedźwiedzie zamarły. 

Dzień dobry. Manfred jestem powiedział nagle jeden. 

Cicho! Bo nas jeszcze zdemaskujesz syknęła Urszula do Manfreda, próbując kopnąć go w łydkę, ale tylko straciła chwilowo równowagę. 

Musiałem coś zrobić.

Ale nie musiałeś się przedstawiać, ty cymbale!

Nie krzycz tak, Urszulo.

Urszula? To ty? Co ty tu robisz? Sabina upuściła ze zdziwienia strzelbę.

A jak ci się wydaje, Sabino?

A czy ty nie byłaś na zwolnieniu lekarskim?

Trzy miesiące temu. A ty, gdzie ty się podziewałaś? Co zrobiłaś z pieniędzmi? wycedziła kobieta z goryczą.

Sabino, więc coś jednak było na rzeczy? Zbigniew spojrzał na kobietę z niedowierzaniem.

To nie tak jak myślisz…

Jeszcze jak?! ryknęła Urszula, przerywając drugiej kobiecie. Ty tutaj nie próbuj nic konfabulować, Sabino!

Sięgnęła łapą do gardła swojego niedźwiedzia i wyciągnęła z niego pistolet.

Ha! zakrzyknęła.

Urszulo, nie wiem jak ty to sobie wymyśliłaś, ale wydaje mi się, że niedźwiedzie łapy nie są przystosowane do obsługi broni palnej — zauważył Manfred właśnie w chwili, gdy kobieta próbowała pociągnąć za spust, ale zamiast tego udało się jej jedynie niezdarnie upuścić broń.

— Niech to licho dunder świśnie, ja się zaraz normalnie…! Reszta frustracji kobiety przybrała formę niezrozumiałego jazgotu. Jeszcze pomrukując coś złowieszczo, schyliła się, aby podnieść pistolet, ale w tym właśnie momencie całkowicie straciła równowagę i runęła jak kłoda do przodu. Z wnętrza niedźwiedzia wydobyło się wściekłe jęknięcie. A potem wszyscy usłyszeli przytłumiony huk. Sabina pobladła. 

Nic mi nie jest! zawyła z wnętrza niedźwiedzia Urszula. To były ślepe naboje!

Uff, jak dobrze kobieta na werandzie odetchnęła z ulgą.

Ty się tak nie ciesz, to twoja wina, że nie było mnie stać na prawdziwe! Gdybym tylko miała! Gdyby tylko…! Albo ty, albo ja i miałabyś mnie na sumieniu! Urszula sukcesywnie zdzierała sobie gardło. Kiedy tak wykrzykiwała, Zbigniew i Manfred stali, patrząc na siebie.

Zbigniewie, to dopiero spotkanie, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę powiedział Manfred z głębi niedźwiedzia.

To miał być ten urlop, który mi zafundowałeś wyjaśnił mężczyzna na werandzie. Było mi tak przykro, że nie mogło cię tu ze mną być, ale teraz jesteś. Jak to się w ogóle stało?

Obiecałem pomóc Urszuli odzyskać pieniądze, które pożyczyła razem z Sabiną, bo Sabina…

Tak, już rozumiem. Typowa Sabina zaśmiał się Zbigniew. 

Ale kto by pomyślał, że przyjedzie tu właśnie z tobą?

Wiesz, jak ją ciągnie do pieniędzy, jak mysz do sera stwierdził mężczyzna.

To prawda potwierdził głos z wnętrza niedźwiedzia.

Manfredzie oznajmił Zbigniew. Ściągnij to futro, chcę zobaczyć twoją twarz.

Niedźwiedź ściągnął głowę, ukazując uśmiechnięte męskie oblicze obdarzone solidnym wąsem. Zbigniew i Manfred spojrzeli sobie głęboko w oczy, po czym rzucili się sobie w ramiona.

Chyba mamy urlop do nadrobienia stwierdził Manfred, zrzuciwszy resztę futra, i dwaj mężczyźni ruszyli przed siebie, pozostawiając porządnie skonfundowaną Sabinę i wściekle miotającą się w poległym niedźwiedziu Urszulę za sobą.

Sabina próbowała ogarnąć myślami to, co się właśnie wydarzyło. Wtedy grzbiet powalonego niedźwiedzia zaczął jakby bulgotać, po chwili otworzył się suwak i z trudem wygramoliła się z jego wnętrza kobieta.

Ty złodziejko! Ty perfidna świnio! Jak mogłaś?! krzyknęła, wymachując pięścią w stronę Sabiny. Sabina spojrzała na nią, a potem na oddalających się mężczyzn. Dokonała szybkiej kalkulacji i stwierdziwszy, że kompletnie nie opłaca jej się teraz przebywać w towarzystwie Urszuli, ruszyła w te pędy, próbując dogonić Zbigniewa i Manfreda.

Urszula była nieco oszołomiona i lekko skołowana, spędziwszy kilka dobrych godzin uwięziona pod stertą futra. Patrzyła, jak Sabina ucieka od niej, i nagle uświadomiła sobie, że stoi sama przed górskim domkiem, a wszyscy oddalili się już na sporą odległość.

Nie zostawiajcie mnie tutaj! Poczekajcie na mnie! wrzasnęła i pobiegła co sił za nimi, bo jak wiadomo, wspólne kredyty bywają bardziej wiążące od ślubu.

Szymon Piotr Januszewski — poza pisarstwem interesuje się filmem postmodernistycznym i feministycznym, często nawiedzany konceptami i myślami egzystencjalnymi.

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2025 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2025 e-eleWator
all rights reserved

Przejdź do treści