Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

GRZEGORZ TOMICKI

Sto kilo kości

Poranek w Płoszczynce jest dzisiaj
jak sto kilo kości rzuconych na żer
ptakom i ludziom, z których każdy

zawsze coś chce. Rano zjadłem
dwa jabłka i trochę mało sensownej
papki, coś jak otręby albo okruchy

życia (w każdym razie drobiazgi),
którymi nie można się struć
ani nasycić. Od strony Stromca

albo Czernicy idzie jakaś
Dziewczyna, a może to tylko
drzazga słońca w oku

lub w potylicy.

 

Sto kilo gwoździ

Poranek w Płoszczynce jest dzisiaj
jak sto kilo zardzewiałych gwoździ.
Może ktoś je kiedyś do czegoś

solidnie przybije. Od tego są
gwoździe i po to są młotki
(rzeczy niezbędne do życia).

Przybijany zaś robi za worek
kości, z których robi się
użytek (świadkowie są zawsze

niepotrzebni).

 

Stara Droga Celna

Z przyszłością bym nie przesadzał.
Nie przesadzałbym z niczym, gdybym
choć o jedną fasetkę lepiej umiał

zobaczyć to, na co patrzę, lub przed
czym wzrokiem uciekam. Ze Starej Drogi
między Rozdrożem pod Cichą Równiną

a Orlem dobrze widać Wysoki Grzbiet,
ale to, co za Grzbietem, to już nie świat.
Co innego o krok: turzyce, młaki,

wełnianki i mchy. Przeszłość
jawi się zawsze inaczej.
Przyszłość to Zmarli,

Zmarli to my.

 

Bracia i siostry

Zabrnąłem dalej, niż chciałem,
bo aż do Adršpachu i Teplic, ale co
znaczy chcieć? Od wczoraj chcę

stanąć na Královeckým Špičáku
i jutro stanę. A może zejdę na Drogę
Głodu wprost do Broumova, gdzie

jeszcze nigdy nie biłem się pięścią
w ściśniętą obręczą pierś. Jeszcze
nigdy w Broumovie nie widziałem

żadnej wskrzeszonej osoby, choć
czescy bracia i siostry chodzą po
sielskim rynku co najmniej jak

zmartwychwstańcy, siły
przyrody, dary niebios
bez dedykacji

i adresatów.

 

Korzenie na temat

Przypadkowe opinie na temat, czyli
pozostające w luźnym związku ze światem
żywych tudzież bez związku ze sobą

i duszą Zmarłej, zostawiłem w busie,
aby użyczyć im nieco miejsca na przyszłe
przygody z ciałem abstrakcji, sam zaś

ruszyłem w góry, gdzie między jedną
ścianą lasu a drugą bez kitu wciska się
teraźniejszość, którą śnieg dzisiaj

obłapił jak głupi, przez co bez
zasłon widać, jak skupia ją błękit
nad głową, grudy ziemi w krętych

korzeniach, słoneczna mgła.

Grzegorz Tomicki (ur. w 1965 r.) — poeta, doktor nauk humanistycznych. Mieszka w Jeleniej Górze. Opublikował tomy wierszy: Miasta aniołów (1998), Zajęcia (2001), Pocztówki legnickie (2015), Być jak John Irving (2017), Konie Apokalipsy (2021), Piekło jest wszędzie (2023), Sto kilo kości (2023) oraz monografię naukową Po obu stronach lustra. O twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (2015).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content