Skip to content

JAKUB MICHAŁ PAWŁOWSKI

Szedł przez trawy…

Szedł przez trawy wysokie, fioletowe, srebrne oraz rude, jako prorok dobrej sprawy szedł, z ludźmi wokół, aniołami na ramieniu, demonom wbrew. Mącił umysły, idąc, ciał nie zauważał. Czasem woda płynęła z nim, dudniła ziemia jak w podskokach, wiał krokom przyjemny wiatr, on wiązał żywioły razem, jak sznurkiem snop. Obrazów nie malował, choć obrazami mówił, pieśni nie układał, choć każde jego słowo było inkantacją. Nie był synem bożym, choć syna bożego przypominał, tego, co był. Miał krótsze włosy, dłuższe życie i więcej się śmiał. Prorok ma tylko jeden czas — przed apokalipsą, w takim rytmie żył. Czas na zbawienie dusz, zamachał kijem nad głową.

— Zbliżcie się, którzyście w utrapieniu — zakrzyknął.

 

Podszedł rumiany syn Hermesa i Afrodyty.

 

— Kim jesteś?

— Nie wiem, dlatego przychodzę. Pękam, rozpycham się w sobie, jak dojrzały granat.

— Czego chcesz? — zapytał prorok, patrząc na lico niewieście i nogi wojownika.

— Pocałunku, dziecka, wolności. I odpowiedzi.

— Jak brzmi pytanie?

— Kto mnie stworzył? Natura? Szatan? Bóg?

— …

— Więc jestem lekką, leciutką trumną…

— W zdwojeniu swym nie widzisz żadnych korzyści? Jesteś wieloma…

— Sobowtórem, nie wiem czyim…

— …

Wziął zatem miecz i szybkim ruchem rozkroił go na pół. W platońskiej grocie zagrzmiało, wieczny ogień zgasł.

A teraz ruszył ku niemu najmniejszy z tłumu.

— Ktoś ty?

— Dziecko, okruszek, byt.

— Czego chcesz?

— Chleba, rodziców, nowego Świata.

— Jesteś głodny?

— …

— …

— …

— Po co ci nowy świat?

— Stwórz taki, który pojmę.

A potem dziecko odbiegło nad wodę, rysując patyczkiem figury na piasku i znów było zwyczajnym dzieckiem, tylko dzieckiem. Prorok padł wyczerpany na ziemię, pobłogosławił ją i zasnął. Ludzie przykryli go kocami, rano przynieśli chleb, przepiórkę, marchew i buraki w occie. Poprosili o więcej cudów. Tymczasem ziemia pod nim, ta sama, na której spał, zwinęła się jak kobierzec, po czym urosła w wielki lej i zagrzmiała.

— Ktoś ty?

— Góra, korona, szczyt.

 

Znad lasu nadleciała czarna chmura, stanęła nad jego głową bez dźwięku.

— Ktoś ty?

— Ten, na którego imię zegnie się każde kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych.

— Nie mówisz prawdy, podszywasz się, z podszywania żyjesz, w podszywaniu. Jesteś otchłań, kłamstwo, mrok. Po coś przyszła?

— Sam chciałeś mnie widzieć, zajrzeć do środka, przekonać się. — Zsunęła się ku ziemi, a on wsadził w nią kij.

— Smolista pustka, nic więcej.

— To skąd ten lęk przede mną? Drżenia, panika, strach, od zarania, po co Zbawiciel, po co krzyż? Kiedy On mego syna strącił z niebios, tak się stałam, przy każdym jego upadku, przez wszystek czas. Mogłyż niebiosa lamentować Jej łzami? A ja? Lament otchłani głuchy, bezprawny, zły…

Z chmury wyciekły strugi deszczu i zmoczyły proroka.

— Czego chcesz?

— Współczucia.

Jakub Michał Pawłowski (ur. w 1977 r.) — dr n. hum., literaturoznawca, badacz europejskiego romantyzmu (dysertacja: Romantyczny teatr mistycznego okrucieństwa. Słowacki i Artaud, 2012), związków tegoż z ekspresjonizmem, awangardą i modernizmem. Prawnik, twórca spektakli teatralnych (Symbolatorium, Projekt V, Projekt Parsifal), lektor, podróżnik, przewodnik po Berlinie, Bristolu, Dreźnie, Hamburgu, Lipsku, Londynie, Lubece, Lwowie, Poczdamie, Quedlinburgu i Wiedniu, rzecznik prasowy Muzeum Sztuki w Łodzi (2023). Debiutował poetycko w „Przeglądzie Powszechnym” (1999). Autor tekstów naukowych, esejów, artykułów popularyzatorskich; współpracuje z redakcjami: „Kuriera Szczecińskiego”, „Spotkań z Zabytkami”, „Teologii Politycznej” i portalu Histmag.org. Mieszka w Szczecinie. Wydał przewodnik Austria (2020).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content