Skip to content

EWA KŁOBUCH

śmierć Marii

purpurowy płaszcz płowieje w słońcu
i tak —
jest mi wstyd za wszystkie słabości
Golgota na którą sama znosiłam kamienie

z półką skalną
by odpocząć
po dniu a przed nocą
myśli spadają w otwarte dłonie
są brudne
usta pełne skarg

a ty rokrocznie powtarzasz drogę i ból
zmieniają się tylko krzyże
coraz cięższe
mimo to pozwalasz się prowadzić
za ostatni próg

więcej nie uniesiesz

 

wozak (na podstawie Wózka W. Hasiora)

postawili na tobie krzyżyk
przez noc synku będę cię wiózł
córeczko z grudką gliny pod główką

wcale nie urodzinową świeczkę zapalę
rozpłynie się wytopi w użyczonym cieple
a tobie zimno
gdy tak patrzę przez lustro
już nie wiem

po kim ta żałoba
komu pomnik stawiają synku
gdzieś po wybojach będę cię wiózł córeczko
i będą uciekać z nas sny
jak spod nóg droga

zamiast kołysanki
zgrzyt zazębiających się krzyżowych ramion
terkot kół
w szorstkiej pieszczocie
nadzieja i zguba

 

czekając

rośniesz
na tej zatrutej ziemi
nawet krzyż schnie
obwisają zwiędłe ramiona
cierniowa korona
i ani kropli potu
czy krwi

pragnę

modlę się o deszcz
pada gdzie indziej
trawa do kolan się łasi
a rzeka obmywa koryto
tu tylko pył
pustynia po horyzont

czekam na miłość

wszystko wytłumaczy
każdą stratę
podniosą się kwiaty
i konary połamanych drzew
podźwigną bezdomne ptaki i cień
rozwieszą pomiędzy

matka przyjdzie i schłodzi w nim twarz
zmęczone członki na mchu rozłoży
o pień się oprze
podtrzymując przerwane
słoje i słowa

i będzie tak trwać
aż zrosną się w jedno
jej i jego wola

 

pandemonium

miałaś obrożę
miałaś też imię na które by przybiegał
nigdy psa

pies szczeka

a matka ciągle narzekała na głowę
tętniący w rozepchanej bólem czaszce wszechświat
nie obejmował czworonoga
choć z powodzeniem upychała w nim
kolejnych mężczyzn

nasłuchałaś się napatrzyłaś

i najchętniej usunęłabyś fiolet
tak z tęczy
jak i z oficjalnej listy kolorów
zbyt dobrze pamiętasz sińce i zimno
przenikające ciało wystawionego za drzwi bękarta
który wciąż pyta dlaczego

razem z niebem przecieka dach
gdzie jest tata
w czym suki są lepsze od psów

 

kądziel i wrzeciono

u podnóża góry wziąłeś głęboki wdech
nie wystarczyło by wejść na szczyt
ginął w chmurach
a ty bałeś się że zmylisz drogę

na dole stała matka
chusta spłowiała w słońcu
od długiego czekania
bolał krzyż

nie miej jej za złe pewności że wrócisz
bez chwały
za to z rozbitym kolanem
z jednej krwi jesteście
i jednej miłości

utkani z przędzy
która się plącze i rwie
wchłania wodę i brud
napotkany po drodze

Ewa Kłobuch (ur. w 1982 r.) — pisze wiersze i opowiadania. Zawodowo zajmuje się opieką nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi. Mieszka w Turzu, w gminie Ostrzeszów. Publikowała m.in. w: „Akancie”, „Bezkresie” i „Nowych Myślach”.

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content