Skip to content

ELŻBIETA JUSZCZAK

Miasteczko

Chciałabym opisać twoje ulice,
twoje obłoki,
i rzecz nie w tym, że to nieistotne.
Wiem, że miasta obracają się w pył,
a dziewczyna o wielkich oczach
leży zgwałcona nad rzeką.
Ale pragnienie mnie nie opuszcza.

Jeśli ulica szewców, kramarzy i tkaczy
dawno już zniknęła, pamiętam ją –
byłam tam na pewno, pod wysokim dzwonem,
kiedy książę przejeżdżał konno
i rozstępował się przed im tłum czeladników i gapiów.
Jeżeli warzelnie soli pracowały bez wytchnienia,
a rybacy w szarym dymie wędzili śledzie –
byłam tam, a dym drażnił moje nozdrza.
Jeżeli kobiety wystawały na brzegu,
czekając pokutnie na przybycie kutrów –
siedziałam z nimi na wydmach,
wpatrując się w dal.

Planeta jest mała, mogłabym wziąć ją
w dłoń, co jest nierozumne,
ale bliskie sercu.
Żywioły wkraczają w nasze życie,
żywioły powietrza, wody i ognia,
a największy z nich, żywioł ludzki.
I jeśli historia czyni z miasteczka igraszkę,
dając mu krótkie okresy szczęśliwości,
pragnę o tym powiedzieć.

O tym, że widziałam
piękne, przejrzyste miasto, do którego
zjeżdżało dobre towarzystwo,
zażywając kąpieli.
O tym, że trąbka listonosza
na czapce lśniła i podskakiwała,
gdy oddawał list Gretchen
lub Matyldzie, list od ukochanego.
O tym, że listonosz zginął, bo był
w Waffen SS, a Matylda
leżała na dnie morza
z niebieskimi oczami w niebieskiej sukience.
O tym, że nie było zmiłowania, a urwane skrzydło
katedry nie mogło wziąć nikogo w obronę.
O tym, że człowiek wybrał śmierć.

Przyjeżdżali do miasteczka nowi ludzie,
o innych imionach i nazwiskach.
Drabiniaste wozy wiozły ich do domów
bez okien i drzwi.
Rozpalali ogień jak neandertalczycy
i ich rzeczą było zdobyć coś,
i nie zostać zabitym.
I znowu rozkwitał handel,
na rynek zwożono masło, ser i mleko.
Trzęsły się bańki na bagażniku roweru,
krowa pasła się na łące.

Miasteczko, twoje ulice przemawiają
wieloma językami, twoja rzeka
zna łódź Wikingów,
a Niemiec, Polak i Rosjanin zginęli w gwiezdnym pyle.
Miasteczko mostów, ogrodów i parków,
gdzie każda podłość miesza się z dobrocią
w szuwarach, trawach, w plastikowej butelce
rzuconej na murawę.

Chciałabym opisać ceglany mur ratusza
i kawiarnię w dawnym domu kata,
i fontannę na rzece, i jeszcze więcej,
i więcej.
Miasteczko, twoja nadmorska epopeja
miesza hanzeatycki i peerelowski porządek.
Wiedz, że z ciebie bierzemy naszą siłę.

 

Lecieć i nie upaść

Była tam ślizgawka, jej lustereczko
lśniło za domem jak bajka Andersena.
Odbić się łyżwą od lodu i pofrunąć
nad miasteczkiem małym jak ptasie gniazdo.
Lecieć i nie upaść – oto cała sztuka.

I były tam tawerny, kościoły w wąskich
uliczkach, dające cień i rozgrzeszenie. Ciżba
pchała się do ołtarza, Jasieniek do tawerny.
Nad ogarkiem wódki pragnął latać
nad miastem, morzem i światem.

Jasieńku, twoja żona kolanami gładziła
kościelne posadzki, by zmusić cię do powrotu.
W końcu pofrunąłeś nad miastem, ziemią i morzem.
Nie było twojej winy, że upadłeś. Rozkołysał się
dzwon nad tobą, ziemią i miasteczkiem.

Twoje dzieci – teraz – obdarzone lotem
odgarniają chmury. Jeden Wiking sinego morza
buduje szkuty, drugi bierze w obiektyw
co się da i sprzedaje, sprzedaje.
Nie myśl, że dzięki tobie.

 

Szyper

Miał problem z wypowiedzią,
strzępy zdań wypadały z ust
i trzeba było je pochwycić, i zgrabnie ułożyć w całość.
Był mistrzem zarzucania i wyciągania sieci,
ujarzmiania dali – nie domowym stylistą.
Szyprze, ojcze, mężu i sąsiedzie spod piątki,
gdzie twój głośny śmiech i butelka jak berło?
Gdzie wesołość wibrującej fali?
Było coś baśniowego w twoim powrocie,
nieokiełznane morze wdzierało się przez ciebie
na klatkę pod piątkę, do mieszkania
wielkości karmnika.
Tsunami radości z powodu kobiety i dzieci.
I było coś nierzeczywistego w twoim bytowaniu tutaj,
za ciasna Ziemia, za ciasne mieszkanie, wszystkiego za mało.
Rybaku z wysokim czołem,
miłość morza była twoim przywilejem.

 

Królowa Matka

Kucharką była. Jej głowa
pomiędzy rondlami, garnkami
jaśniała w czepku w tej stalowej kuchni.
Lecz kiedy opary wypełzły, wyparowały
do czysta w łazience, stawała się Królową Matką.

Matką gromadki dzieci, co na łasce genów
jaśniały urodą, pyszniły się główkami jak w bukiecie róż.
Tu na podwórku chorym od szarości, na klatce z liszajami,
– pięć dziewczyn i chłopiec kędzierzawy.

Mieszkali pod piątką. Jasne było,
że w ciemności rozlegnie się krzyk.
Dobijał się do drzwi, garnitur, czupryna
– chłop był pijanica.

Skończyło się nagle, bo utonął w rzece.
Klatka ucichła i nagle dziewczyny
w żałobie, czy też nie, schodziły spod piątki
z ciężarem niezawinionym. A dwuznaczność owa
odejmowała im urody.
Matko – Królowo – dawałaś radę!
Wszyscy, wyuczeni, poszli w życie.
Rzeko, czym byłaś?
– Trumną ojca, Lety zapomnieniem?
Świadkiem niemym.

 

Powrót z plaży

Jeden z tych słodkich dni spędzonych na plaży,
byłyśmy tak nasączone słońcem, że skóra
parowała – złoty pył unosił się z naszych ciał
i opadał. Chodziłyśmy w świetle.

Długie włosy, gładko zaczesane w węzeł,
a w oczach ciemny żar plaży i południa.
Byłyśmy pozbawione rozumu –
tylko pył, słońce i pył.

Owa jednia domowników.
Ćwiartki jabłka napęczniałe słodyczą –
ojciec, matka i my, zaledwie dziewczynki,
o ustach, włosach powleczonych miodem.

Dzisiaj już nikt nie jest poślubiony Słońcu,
jesteśmy siostrami Księżyca,
kobietami rozważnie stawiającymi kroki.
Siostrami Historii i jej przeznaczenia.

Elżbieta Juszczak (ur. w 1957 r. w Kołobrzegu) – poetka, eseistka, pracownik naukowy, dr hab. nauk humanistycznych. Laureatka Nagrody Artystycznej Młodych im. Stanisława Wyspiańskiego (1986). W Polskim Radiu Koszalin prowadziła cykliczną audycję Alfabet poetów świata (2000). Prowadzi zajęcia z dziennikarstwa na Wydziale Humanistycznym Politechniki Koszalińskiej. Mieszka w Koszalinie. Wydała tomy poetyckie: Ona grzeszna (1982), Pukanie (1985), Świecąca ciemność (1992), Alergie (1998), Pasterze dolin (2022).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content