Skip to content

MIROSŁAWA PIASKOWSKA-MAJZEL

Zakładki

(…)

Pamiętam dziką plażę w Trzebieży, na którą przyjeżdżało niewiele osób, bo jedyną atrakcją była cisza przerywana szumem wody, szczekaniem psów, głosem nielicznych dzieci. Dorośli rozmawiali jakimś nieznanym dzisiaj szeptem. Kameralność miejsca urzekała sobą. Tam się oddychało i upajało spokojem.

Żeby pojechać na dziką plażę, trzeba było się dobrze spakować: kanapki, naleśniki, soki, woda i kawa w termosie. Kilka beztroskich godzin przypominało, jak się oddycha naprawdę.

I najważniejsze: jeśli w coś mogłeś się wpatrywać – to w siebie, bliskich, wodę…

A potem miało być już tylko piękniej. Wybudowano pomosty, drogi spacerowe i rowerowe, powstały knajpeczki, lodziarnie. Z dzikiej plaży nie pozostało nic. Tłum ludzi zaczął wypoczywać na zadbanej plaży, spacerować, przesiadywać, gadać, biegać, jeździć, wdrapywać się na wieżę widokową.

I najważniejsze: próbowałam niejednokrotnie przywołać tamtą ciszę i… nie udało się.

(…)

Z dnia na dzień zdaję sobie sprawę z tego, że odchodzę. Oczywiście, nie chcę odchodzić i zachowuję się tak, jakby odchodzenie nie istniało. Czuję je jednak w powolniejszych ruchach. Czuję, że nie mogę podskakiwać, podbiegać, podrzucać. W moim umyśle nic się nie zmieniło. Ciągle jestem młodą kobietą. A nogi, ręce, kręgosłup i serce odmawiają posłuszeństwa. Nie mają siły dźwigać mojej młodości tak długo.

(…)

Kiedy oglądam zdjęcia sprzed lat i porównuję je z tymi, które wykonane zostały w niedalekiej przeszłości, odkrywam, że więcej uroku jest w tym, co widzę w fotografiach z dzisiaj. Odległe czasy pozbawione są mądrości, życia, energii, doświadczeń – a więc piękna. PIĘKNO I TAJEMNICA tkwią w przeżyciach, w rozedrganym sercu.

(…)

Świata nie uratuję. Moje chwilowe bunty niczego nie zmienią.

(…)

Kiedy przeglądam jej zdjęcia, odnoszę wrażenie, że zmienia się z minuty na minutę. Że w jednym czasie potrafiła być kilkoma osobami jednocześnie. Która była prawdziwa? Może każda, a może żadna z nich. Być może była prawdziwa poza zdjęciami. Tak otwarta na wszystkich i tak zamknięta.

(…)

Umówiono się, nie pytając nikogo o zgodę, na to, co wolno i czego nie wolno; na jakieś tak i jakieś nie. Umówiono się, że przyzwoitość to przyzwoitość, a to tylko worek pojęć bez dna.

(…)

kiedy otwierasz drzwi
nie wiesz
czym stanie się jutro

(…)

zamykasz drzwi
przekręcasz zamek
by mieć pewność
że nikt nie wejdzie tam gdzie jesteś

chronią cię ściany i meble
twoje milczenie odbija się wewnątrz
nawet uchylone okno
nie wysyła milczenia na zewnątrz

chroni cię twoja cisza
brak dźwięków i słów

myśli składają się do kolejnego dnia
w którym będziesz już inny

(…)

nie boję się niczego
poza zaskoczeniem

(…)

kiedy urodzisz
swoje dziecko
przytulisz je

przytul matkę
kiedy będzie odchodzić

(…)

odchodzę
nie wiedziałam tego wczoraj i wcześniej

odchodzę
widzę to czuję doświadczam

nie dobiegnę do autobusu
który odjeżdża akurat wtedy
gdy zalewam się potem i uspokajam oddech

odchodzę
gdy stoję sama na przystanku i czekam

widzę spadające z drzew liście
kobietę z psem pana z kotem
staruszków uprawiających nordic walking
matki z niemowlętami

pot spływa robi się chłodno
oddech staje się równomierny
jest dobrze

autobus przyjedzie za dziesięć minut

dziesięć minut
na spojrzenia i oddechy
na dostrzeżenie kolorów liści
koloru kurtki kobiety i jej nastroju
maści psa i kota ich humorów

te relacje są niezwykłe
on patrzy na nią
ona na niego
mają czas by patrzeć na siebie

i wtedy właśnie
nie odchodzę

(…)

zagrzebywanie pamięci
odbywa się
zawsze odbywa się
niepostrzeżenie

(…)

Justynce i Mikołajowi

– Jak myślisz, czy mogę (powinnam) powiedzieć swoim dzieciom, że budzę się co rano z coraz cięższymi powiekami? A kiedy siedzę na fotelu w ciągu dnia, opada mi głowa?

(…)

Mieszkam na wielkim osiedlu w wielkim mieście. Wielkie blokowiska. Czteropiętrowe – najczęściej, obok nich wieżowce. Spaceruję między nimi co wieczór. I co wieczór słyszę dźwięk okien: zamykanych lub otwieranych. Nie umiem powiedzieć, czy ktoś się otwiera, czy zamyka na świat.

(…)

Obcy jest obok mnie. Ja – obca jestem obok niego. Patrzymy na siebie i nie zwracamy na siebie uwagi. Zbyt inni, więc zbyt dalecy. On jednak pije rano tę samą kawę, co ja. Złości się, gdy kierowcy włączają klaksony bez żadnego uzasadnienia. Klnie, gdy niesprawiedliwość nazywa siebie sprawiedliwością. O godzinie szesnastej wypija kolejną kawę, ja również. Przed snem czytamy te same książki.

 

O czym nie chcę zapomnieć?

najbliższym

„nie zdążę już
zadośćuczynić skrzywdzonym
ni przeprosić tych wszystkich
którym wyrządziłem zło
dlatego smutna jest moja dusza”
Zbigniew Herbert, Brewiarz IV

Zacznijmy od tego, że zapominam. Niestety, zapominam. Ulatują mi dni i godziny. Wrażenia, dotyki, smaki, dźwięki. Były – to wiem, ale gdzieś mi się kiedyś wymsknęły spod kontroli. Poszły w niepamięć.
Nie znam drogi niepamięci.
Nie znam też drogi pamięci.
Tylko słyszę pierwsze śmiechy dzieci, ich pierwszy płacz, pierwsze słowa.
Nie umiem tego wszystkiego zapisać. To zapisywanie każdego dnia naszego życia pozbawiło mnie słów. Dziecięca radość zamilkła, roześmiany gwar już nie jest gwarem, pozostał tylko dźwiękiem, ale tak słyszalnym, że budzę się z nim każdego dnia.
Pamięć jest irracjonalna.
Chcę zapamiętywać daty, fakty. Zamiast tego zapamiętuję spacer, podczas którego trzymaliśmy się za ręce, dziecięce zabawy w górskim strumieniu.
A najbardziej pamiętam pytania swoich dzieci. Pytania o miłość, śmierć, życie.
Odpowiadałam na nie, myśląc, że wiem, o czym mówię.
Dzisiaj zamilkłabym.
Skończmy więc na tym, że pamięć jest tam, gdzie chce być, i niepamięć jest tam, gdzie musi być.
Najważniejsze jest to, że podczas niedzielnego rodzinnego obiadu każdy sobie przypomina o tym, co dla niego było kiedyś ważne. Jeśli ja tego nie pamiętam, nie widzę w tym nic złego, bo uczę się minionego świata swoich najbliższych na nowo. Bo wraca do mnie coś, czego nie dostrzegałam wcześniej.
Czym więc jest pamięć?
Tym, co we mnie, co pamiętam po swojemu, i tym, co w innych, którzy pamiętają wspólne dziania się po swojemu.
Pamięć rozsiada się w różnych kątach i sama decyduje, czy chce być pamięcią, czy też zapomnieniem.

Mirosława Piaskowska-Majzel (ur. w 1966 r. w Gryfinie) – poetka, prozaiczka, nauczycielka języka polskiego, konsultantka do spraw języka polskiego, autorka wielu książek metodycznych, redaktor naczelna „Zachodniopomorskiego Miesięcznika Oświatowego Refleksje” (2000-2005). Wydała tomy poetyckie: Portrety prowincjonalno-gminne (2002), Ulica Golgoty (2007), (Po)między (2013) oraz powieść 36 i 6 (2017).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content