Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

PAWEŁ NOWAKOWSKI

A0

Miedź, czy nie miedź? Oto jest odpowiedź:

Wezmłem arkusz kalki formatu A0 [841 na 1189 mm] i rozłożywszy, i rozprostowawszy go/ją na desce kreślarskiej, przypiąłem złotymi pinezkami. W dolnym prawym narożniku, rapidografem 50, za pomocą specjalistycznego cyrkla otrzymanego kiedyś od szefów [gdy człowiek miał szefów, był zależny, musiał wykonywać polecenia, nawet ten najgłupsze, na przykład napisać „odę do decyzji lokalizacyjnej”] z okazji obrony pracy magisterskiej, narysowałem trzy czwarte koła, okręgu, czy jak tam to cholerstwo się nazywa.

Patrząc i podziwiając rysunek, przypomniałem sobie, jak w tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty trzecim trzy czwarte mnie zachorowało. Zakaźnie, na chorobę pocałunków. Przeciw przymusowej hospitalizacji zaprotestowała pozostała jedna czwarta, która wykonała z papier mâché przecudne ropnie, identyczne z naturalnymi, ówcześnie niedostępnymi w sklepach, nawet tych specjalistycznych [z naturalnymi i sztucznymi ropniami, furunkułami i innymi szankierami]. Było ich trzech, w każdym z nich inna krew [próbki krwi wezmłem z podręcznego dygestorium w laboratorium profesora Wilczura], a rozłożyłem je/ich w punktach szczególnych, dlatego służby rozpoczęły aresztowania od wsi Radotki i majątku Piwnickich w Sikorzu. Korzystając z zamieszania, wyjechałem do Rurki, otoczonej w trzech czwartych przez knieje i jedną czwartą przez regle. Wilk był już wtedy po konsumpcji babci i cierpliwie na cuś czerwonego czekał, tak jak byczek Fernando [notabene Abba w swoim protest songu nic nie wniosła do opowiadanej historii]. Nie jestem jak Angela Carter i nie nadinterpretowuję tekstów białych mężczyzn [Charlesa Perraulta, Wilhelma Karla Grimma, Jacoba Ludwiga Karla Grimma i innych złodziei praw autorskich], więc zebrawszy koszyk [o dwukrotnej objętości tego do święconki w wiosenne wakacje] pieprznika jadalnego, udałem się do dyrektora fabryki elementów prefabrykowanych z piasku, popiołów lotnych, wapna wzbogaconego cementem i pasty aluminiowej, dojrzewających w autoklawach [co akurat mi nie przeszkadza (ale też nie pomaga – bo i jak?)]. Ten, widząc, odczuwając, percypując nieznane, przeprosił mnie, pokazując omszałe kolumny swoich nóg, niczym dorycki klekot spłoszonych bocianich duchów, unicestwionych podczas rytualnego przelotu nad egipskimi mastabami królewskich urzędników samorządowych. Wspólnie rozrysowaliśmy nowy typ supermarketu w postaci bazyliki bez transeptu, za to z dekonstrukcyjną w formie i treści aleją hadronową, z pomieszczeniami dla kwarków i gluonów, w czterech kolorach: czerwononiebieskim, niebieskozielonym, zielonoczerwonym i pyzatym. W jednej czwartej była to kalka z Tadao Andō, a trzech czwartych świadoma kreacja, niepoparta doświadczeniem czy chociażby szybkomularskim wtajemniczeniem. Odwrócony model obciążeń, jak u Gaudiego, uświadomił dyrektorowi, że wszystkiego jeszcze nie było i że warto czasami utracić coś, by zyskać refleksyjny czajniczek, balsamiczną filiżankę, wyrafinowaną centryfugę czy karnawałowy sarafan z guzikami z lapis lazuli. Summa summarum nie dane nam było spijać miodu z niebotyczności honorariów, jedynie łykać hausty panoramicznych wodotrysków, gdzie więcej było deuteru niż energodajnego wodoru. Tak przygnębiony wróciłem do macierzy i innych przekształceń linowych, gdzie linie są punktami, punkty naklejkami, kryptograficzne wykresy grafikami ekspresjonistów, a wskaźniki i indeksy przypisami bez prozopografii. Olśniewająca, naga tyrania starożytnego Meroe nie zachwycała jak kiedyś, gdy strusie pióra, kość słoniową, heban i skóry lampartów kolekcjonowałem w certyfikowanych zasobnikach i szklanych klimatyzowanych rezerwuarach ze stali nierdzewnej. Półki regałów z okleinowanych płyt mdf, nawet grubości 18 mm, uginały się pod szleją wielotomowej publicystyki o insygniach i atrybutach zwyrodnień zakaźnych.

Tak było. Drzewiej Helmut to potwierdził:

— W każdym bądź razie, było tak potencjalnie. Prawdopodobnie pamiętam. Mam świadków, nieopłaconych statystów i niedowidzących kibiców.

A Helmutowi można wierzyć. Bo torus torusem, a co miedź, to obyczaj.

 

„wezmłem” i „w każdym bądź razie”, to użyte z premedytacją cytaty z osób, które uważają, że są ‘alfą’ i ‘omegą’ [tymczasem są ‘ę’ i ‘ą’]

Paweł Nowakowski – hologram.

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content