MACIEJ KULIS
Tożsamość
Usunęliśmy panu dane ze wszystkich imion,
które pan posiadał.
Wybudowaliśmy panu drogę i może pan mieć wrażenie,
że była ona tam zawsze.
Liczymy do dziesięciu, następnie strzelamy. W ten sposób
działa optymalizacja szkód.
Nie wszystko, co się wydarzyło, ma rację bytu. Nie wszystko,
co uczyniliśmy zwierzętom, uczynimy sobie.
Miasta żyją krwią i ruchami na giełdach.
Pan jest zbędny.
Cokolwiek pan znajdzie i tak nie będzie
lepsze od słów.
Człowiek – bot
Niebo czystsze niż spirytus.
Noc. Czas, który ma się nijak
do widoku reaktorów w przestrzeni.
Mam się nijak do niego (dam
życiu czas, by zmarło). Czy będziesz
jednym z ludzi, którym Teslabot
pożre pracę? Podaj sól. Wchodzimy
do pokarmu, gdzie etat to będą małe
drzwi bez śmiechu. I choć koniec
pieniędzy zawsze smakuje tak
samo, to miga mi w oddali tykająca
przestrzeń (oazy wilgoci, osiedla
jesienią) i unika bieli: chodzisz,
przeszedłeś przez nią, zatem
bądź głodny i powoli, jak dziś, giń.
Przystanki
Drogie nam są drogi, dlatego chodzimy.
Przeczytałem „Złudzenia Golęcin”, a to
tyko zajezdnia oraz onkologia. Nie sądzę,
aby miało to związek z moją matką.
Wszedłem na pasy, nie patrząc. Zaufałem
uszom. Wszedłem w złe czasy, nie ufając
Bogu i bogom. A coraz bardziej karzą nam
ufać. I wierzyć. Również w siebie.
Kolejny amstaff. Chyba kupię pistolet.
Kolejne życie niewinne i białe. Brodacz
jedzie hybrydą. “Uwaga zmiana trasy”,
obwieszcza jego ekran i, jaka by nie była,
wiem, gdzie zaprowadzi. Wierzę w nią,
bo w niej jesteś. Wierzę w te złudzenia.
Sezon
Sezon na łąki kwietne i życie w błędzie.
Miałem utrudnione wejście do Warsu –
tak określam szczęście. Miałem ułatwione
wejście bez pokrycia. Wciąż takich tu
słyszę: Mieliśmy tylko nadzieję, że ci
utną i zostaniesz rolnikiem. Jak już,
to w szpitalu. Będziemy się spotykać.
Zmieniłem ławkę. Na mojej chodziły
po mnie mrówki. Żadna majaka. Czy
przekład. Będziemy powoli trzeźwieć.
Będziemy powoli cierpieć. Siedząc
na przystanku, widzę, jak młoda i
wysportowana dziewczyna wbiega
z ochotą w deszcz. Tak wraca życie.
McDonald’s
Od dłuższego czasu zostawiam w starym
domu brud, aby móc udawać czyste
narzędzie. Jadę, niepokojąco trzeźwy, do
tego nowego. Zjem w Macu przepłacone.
Piękna dziewczyna w autobusie. Ma czapkę
z pontonem. Jeden młody facet mówi
drugiemu, że spał po pracy do czternastej.
Jestem obudzony. Ten Big Mac jest moją
komunią. Te zakręcone frytki nie oddają
skręcenia mojej własnej psychiki. Kolejny
kęs jest jak wesz wbita w potylicę. Próbuję
ją zmyć, żeby być czystym, ale zamiast
wody leci mi piach. Jest go coraz więcej.
W tej wielkiej piaskownicy bawią się
nami chciwe skurwysyny.
Nienawiść
Co zrobić z tymi, którzy bronią
innym żyć i kochać? Co zrobić,
gdy, wychodząc z siebie, uzyskujesz
nic, jedynie awatar? Strzępki starej
świadomości tlące się bez końca na
krzywej orbicie. Nowi, choć wciąż
złamani, mogą jedynie podać
połamany krzyk jak złamane mięso.
Macierz. Nieprawdę szaloną i przemoc
a orbitach. Logikę złych liczb,
gdzie, po dodaniu wszystkich,
zawsze musi wyjść na końcu zero.
Maciej Kulis (ur. w 1985 r.) – poeta. Mieszka w Szczecinie. Wydał tomy poetyckie: Wodny świat (2019, III Nagroda w XVI Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Artura Fryza na najlepszą debiutancką książkę poetycką) oraz Zona (2021).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved