Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

AGNIESZKA KOSTUCH

Sen zamiast recenzji

Zacznę od końca. A na końcu był sen, który przyszedł po lekturze wierszy Tomasza Jastruna z tomu Epoka wymierania. Zasypiałam, układając zdania tej recenzji, którą chciałam napisać następnego dnia. Nie myślałam wówczas o moim zmarłym kuzynie, którego obraz miał przyjść tej nocy. Nie myślałam w ogóle o żadnym z moich zmarłych krewnych, chociaż te wiersze powinny nasunąć mi takie skojarzenia — pełno w nich spotkań ze zmarłymi, a śmierć i przemijanie jest główną osią tego tomu, jego lejtmotywem. Za to walczyłam sama z sobą, jak przekazać autorowi, innym potencjalnym czytelnikom, to, co zobaczyłam w tym tomie, ale w sposób konstruktywny dla wszystkich. „Walczyłam”, bo bardzo szanuję autora zarówno jako pisarza, jak i człowieka, a jego najnowszy tom, niestety, mówiąc kolokwialnie i wprost — jest dołujący (czego bardzo nie lubię w literaturze). Co gorsza, dużo w nim powtórzeń motywów, zwrotów znanych z jego dwóch poprzednich tomów Naprzeciw siebie (2018) i Przed zmierzchem (2021). O obu pisałam („Akant” 13/2018, „Przewodnik Katolicki” 38/2021) i w obu znalazłam piękne wiersze. W Epoce wymierania też takie są, ale są zdominowane przez te, których wydźwięk dobrze znam z dwóch poprzednich tomów. Poza tym raziła mnie od początku powtarzalność samej koncepcji pisania o przemijaniu w trzecim tomie, co sugestywnie zapowiadał już tytuł. Najgorsze jest jednak to, że wciąż otrzymujemy spojrzenie na ten wielki temat z tej samej perspektywy, czyli dojrzałego, ponad 70-letniego mężczyzny, będącego bez wątpienia alter ego poety. I o ile wcześniej umiałam docenić w tych wierszach szczerość pisarza — głównie w rozumieniu oglądu samego siebie, ale również w sensie dzielenia się nim z innymi — o tyle teraz to skupienie na sobie zaczęło mi przeszkadzać. Tym bardziej że z mojej perspektywy to jest spojrzenie człowieka, który widzi szklankę do połowy pustą. A co by się stało, gdyby spróbował zmienić perspektywę i widzieć ją do połowy pełną? W moim odczuciu wyszłoby to jego wierszom, a przede wszystkim jemu samemu, na dobre.

Ale, ale! Jest coś, co „ocala” tę poezję przed „wymarciem”: wiara autora w miłość i poezję właśnie. I to są właśnie te piękne wiersze, o których istnieniu w tym tomie już wspomniałam.

Masz dwanaście lat
Ja siedemdziesiąt dwa
Moja miłość do ciebie
Ma tysiąc lat
Tysiąc lat a może więcej

Tam gdzie jest miłość
Wszystko bywa na opak
Z sierpniowych drzew
Sypie się śnieg
Górski strumień gładzi kamienie
Słychać ich czuły szept
[…]
(Szept, s. 52)

Już kiedyś napisałam, i nic w tym temacie się nie zmieniło, że z całej poetyckiej twórczości Tomasza Jastruna najbardziej lubię jego wiersze poświęcone dzieciom. Czy to mało? Przeciwnie, uważam, że to za bardzo wiele. Więc kiedy pisze (pyta) w wierszu Co po mnie zostanie (s. 116):

Przetrwać choćby w przypisie
W książce o zatartym tytule
W bibliotece bez kresu

Urządzić sobie w nim dom
I zapalić lampkę w oknie
Dla zabłąkanego wędrowca

— odpowiadam poecie, że taką „lampką” w jego poezji są właśnie te wiersze o miłości do dzieci.

One na pewno ogrzeją niejednego „zabłąkanego wędrowca”.

Ale wracając do mojego snu. Przyśnił mi się zmarły kuzyn, którego traktowałam jak młodszego brata (którego nie miałam, a chciałam mieć). Jego śmierć była tragiczna, ale w tym śnie był taki, jak go zapamiętałam z dzieciństwa — z chuligańskim uśmiechem od ucha do ucha wskoczył na wagon przejeżdżającego przez miasto pociągu, trochę takiego jak te, które znam tylko z filmów o Indiach, przejeżdżających dosłownie między straganami na targu. Na innym podeście do wagonu stał mój mały synek, również zakochany w dzieciństwie w pociągach. Ta przejażdżka była dla nich pełnią życia, nic więcej nie było im trzeba. Obaj byli tak samo szczęśliwi, chociaż siebie nie znali, ani w życiu, ani we śnie.

Kiedy czyjeś wiersze podarowują taki sen, wybacza się ich autorowi wszelkie mankamenty.

Nie potrzebują już żadnego adwokata.

[…] zmarli w nas żyją
Wbrew temu co o nich wiemy
Uparci bezwzględni i skryci
[…]
(Zmarli, s. 82)

Pięknie o „przychodzących” zmarłych pisał Tadeusz Różewicz w Przygotowaniu do wieczoru autorskiego (paradoksalnie, podobnie jak Jastrun deklarujący się jako niewierzący):

„Czy to nie pycha twórcy-pisarza skłania go do podejmowania tego nieludzkiego zadania? Przy pomocy słowa wskrzesić Zmarłego. Zawrócić go, wydrzeć Krainie Umarłych. Czemu naruszamy ich sen. Czy żyją tylko tak długo, jak ich obraz w naszej pamięci? Obraz widomy i cielesny. Jedni odchodzą szybciej, drudzy wolniej. Jedni zapadają się w ciemność, inni oglądają się, wracają w snach, rozmawiają z nami. Pogrążają się razem z czasem, już nie bolą, już nas nie bolą, kiedy się od nich odrywamy. Okrutnie żywi. Wierzę w obcowanie żywych i umarłych w mojej poezji”.

I to kolejny paradoks, że wiersze Tomasza Jastruna prowadzą mnie — nie pierwszy raz — do Różewicza. Paradoks, bo kiedyś autor Epoki wymierania podzielił się z mną zaskakującą dla mnie informacją, że ich drogi życiowe przecinające się m.in. za sprawą przyjaźni Mieczysława Jastruna z Różewiczem w którymś momencie się rozeszły i nie darzyli się sympatią. A ja niezmiennie widzę, jak wiele ich łączy, ich poetyki, ale przede wszystkim ogląd świata, może szczególnie w ostatnich latach.

Wspomniany ateizm — jego charakter — to jedna z tych spraw, która u jednego i drugiego twórcy do dziś bardzo mnie intryguje. Ich stosunek do Boga, wiary, do zajmowania się tym tematem w literaturze, wydaje mi się bardzo zbieżny i wzbudza mój szacunek. W Epoce wymierania pojawia się on niby w sposób oczywisty — wszak mowa o śmierci — ale jednak Jastrun chwilami odsłania twarz agnostyka, tak jak w wierszu Zakłopotani (s. 101):

Ostatnio widziałem ją z mężem
A teraz idzie sama
Jakby zawstydzona tym że umarł

Nie patrzy mi w oczy
Nie patrzę jej w oczy

Mijamy się ostrożnie i niepewnie
Zakłopotani tym czego nie rozumiemy

W tym „nierozumieniu” śmierci dostrzegam — jako osoba wierząca — właśnie nutę nadziei.

I życzę autorowi, żeby jeszcze spróbował ją rozwinąć w kolejnych utworach.

30.05.2024

[Tomasz Jastrun, Epoka wymierania, Wydawnictwo Austeria, Kraków — Budapeszt — Syrakuzy 2024]

Agnieszka Kostuch [ur. w 1978 r. w Trzemesznie (woj. wielkopolskie)] — autorka tomów poetyckich: Niemocni (2015), Który odchodzisz (2017), Agape i inne przypadki (2019) oraz zbioru wywiadów O literaturze. Otwarcie (2022). Recenzje, reportaże, eseje, wywiady publikuje w pismach oraz na portalach internetowych poświęconych literaturze i kulturze. Mieszka w Trzebini. Prowadzi fanpage „O literaturze otwarcie” poświęcony literaturze i krytyce literackiej. Współpracuje z redakcją tygodnika „Przewodnik Katolicki”. Cyklicznie publikuje artykuły dotyczące dawnej społeczności żydowskiej zamieszkałej w Trzemesznie. Współzałożyła i współprowadzi stronę internetową poświęconą historii tej społeczności (www.zydzi-trzemeszno.pl), współzałożyła Stowarzyszenie Kehila Trzebinia, którego jest przewodniczącą oraz współprowadzi stronę www.kehilatrzebinia.wordpress.com.

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content