Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

PAWEŁ NOWAKOWSKI

TM3

— Twój pin jest tajny, moja enigma jest fajna.

— I?

Ignorant. Czym jest historia? Czym jest teoria? Czym jest jest? Chcesz zadawać pytania, wykup abonament. Chcesz być jak Francis Drake, kup szkolną tablicę. Jak chcesz przegonić Brønsteda-Lowry’ego, kup elektroniczny heliokopter i kopsnij szlufkę, bo mi się od spodni odseparowała. Ringo Starr z kryptologii miał jedynkę z silnią. Próbował intrygować po znajomości, rodzice presjonowali belfra, ale ten udawał antyeuropejską autonomiczość, wymachiwał szabelką jak nunchaku lub krótszą wersją karabinka m16, zwaną przez trepów m4, przez kapusiów określaną jako m88 [nie mylić z Pattonem i wszystkimi jego zespołami, łącznie z Tomahawkiem], a przez gumowe ucha środkowego pacyfiku tytułowaną m94b. Dydaktyk przeszedł na emeryturę, a stary Starr na rentę. Młody Starr przeszedł do obozu nieprzyjaciela, potykając się o śledzie i pałąki, ryjąc nosem w przygotowywanej gulaszowej polewce bez ajwaru, lecz z czosnkiem, czym wzbudził śmiechawę u śp. samochwały Wattsa. Kilka szybkich parabolicznych piąstkowników rozplotło niedomówienia wokalistyczne [w tym inspirujące ćwiczenia w atonalnych harmoniach z losowo umieszczanymi bemolami w co piątym takcie], po czym wspólnie odśpiewano Love is all you need i poszedlino spaciono na pięć-sześć ziemskich godzinów. Historia niczym pięciowymiarowy sześcian zakreśliła aureolę i wróciła do początku końca, w środku boku.

U!

 

— Twój nip jest sfajadny, moja enigma jest czyściutka.

— Ale jak?

Jak? Taki nieptak. Na przykład sznur. Ringo nosił rubaszki po Pawełku, ale paski po Janku. Gustlika nie znał i wzajemnie. Sznura mylił ze sznurówkami, a szczura ze szczupakiem [takim chłopakiem z ulicy obok, choć tak naprawdę szczawik mieszkał trzy ulice na prawo, patrząc na zachód od promenadialnej słonicy, zwanej Hansken] lub ze szczudłami [tu nie mam wiedzy, znajomości ani know-how]. Tymczasem Leoport [lwi ekoport] Sz. napisał symboliczno-dekadenckiego wiersza Kowalczyk. Co go tknęło, tego nie wie nikt. Ani czysta, ani sfajadna ciekawość nie podpowiedzą; na maturze tego nie będzie, więc po co się łudzić, trudzić i nudzić, lepiej marudzić, gmerać, mataczyć. Albo wydziwiać, stroić fumy czy siedmiostrunowe bezprogowe ukulela basowe. Jak w Pompejach, drzewiej, bo plastikiem nie władali. Albo w Mohendżo Daro, przedwczoraj, w XXX wieku p.n.e. Poza tym Kowalczyk, co nie chciał Nadneandertalczyka Północno-Westfalskiego, bo nie lubił czwartorzędu, szczególnie gelasu, często chodził do lasu na wiewiórki i pozostawione przez nie sosnowo-koperkowe wiórki, z których sklejał pseudokartofle i inne kasztany, sprzedając później ich zestawy na andantino, za sto ojro plus koszty wysyłki. Rozkład wartości wiersza był wprost proporcjonalny do kwadratu opisywanego optymistycznego katastrofizmu oraz megaoptymistycznej paniki wśród leśnych ssaków. Kowalczyk na długo pozostanie w naszej pamięci, a potem, z łoskotem, z psem i kotem, runie na lico, jak złote runo Argonautom, po powrocie do rodzinnego San Francisco de Quito.

Właśnie tak.

 

— Twój pesel jest stary, moja enigma jest jak Ringo Starr.

— No co ty, szefie?

Tyczkarz. Bo się nawtyczkasz!!! I po co? Ringo wiedział/wie, jak walić. Będąc potomkiem barmanki, piekarza, daltonistki, malarza, szantażystki i szulera, zamustrował się na piedestale, nie martwiąc się wcale o detale. Nic dziwnościowego, że mu zazdrościsz. On czuł/czuje, że jest idealny, ambicję schował do posrebrzanego pudełka po konfetti, doznawał/doznaje, że jest w stanie osiągnąć nerwicę natręctw bez rytuału impulsów właściwych silnikom elektorskim [podczas międzystanowych wyborów najpiękniejszego plazmotronu], ziszczał/konkretyzuje wszystkie zachcianki A/Enukkū, nawet te rodem z azjatycko-afrkańskiego państwa śródlądowego, stosującego wysublimowane metody śledcze, na przykład kminkowo-limonkowy budyń aplikowany prosto do dziurkowności w obrębie twarzoczaszkokuli, stanowiącej drogę przepływu powietrza w procesie łykania eteru. A ty co? Studiujesz jak jak [Bovinae], takty na trzy ósme, trzynaście szesnastych, dziewiętnaście dwudziestych pierwszych i nic nie rozumiesz. Ma być „la, la, la”, a nie „nie ma rzeczywistości”, bo przecież nie ma. I nie będzie, chyba. Ringo podekspił asystentkę fryzjeroznawstwa, czym wprawił nas w osłupienie, inkolumnadę, masztecik, filarostwo i tymczasowe trzymadło, po czym zbondził się dramatycznie i antyfemalnie, co doprowadziło do łez, goryczy, chandry, apatii i weltszmercowności ćwierćśredniej. Nigdy już bułeczki nie będą chrupiące, szynkowe, z wydrążonym środkiem, by umościć w ich średnicowości dymki czy inne jajeczniki na twardościowo.

No to ja, pracobiorco.

Paweł Nowakowski — jeden z tych trzech [ze słonia]

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content