Skip to content

RAFAŁ KASPRZYK

Wmartwychwstąpienie, czyli Dziechciarza literacki kaftan bezpieczeństwa

Dziechciarz jako sprawny diagnosta rzeczywistości? Dziechciarz jako ironista? Dziechciarz jako prowokator i momentami obrazoburca? Czy Dziechciarz jako oponent, dysydent, burzyciel wewnętrznych egzystencjalnych struktur? A może Dziechciarz jako wrażliwy i wnikliwy obserwator poszukujący czegoś, co wymknęło się z rąk człowiekowi współczesnemu, zagubionemu w samotnościach tego świata? Te i wiele innych pytań snuło się w mojej głowie podczas lektury jego najnowszego tomu wierszy Wmartwychwstąpienie, wydanego nakładem Instytutu Mikołowskiego im. Rafała Wojaczka w 2023 roku.

Koniec końców doszedłem do wniosku, że właściwie na wszystkie te pytania można odpowiedzieć twierdząco, bo ten olkuski poeta jak zwykle wymyka się wszelkiemu kategoryzowaniu. Co do jednego jednak można być pewnym: nie da się przejść obok tej niewielkiej objętościowo, ale gigantycznej intelektualnie książeczki obojętnie i bez emocji, które autor wywołuje, dotykając, czy wręcz „dźgając czytelnika w najczulsze miejsca”, jak pisze na okładce poetka Marta Podgórnik. Dźganie to przypomina mi bardziej wbijanie cieniutkich igieł słowa w chore ciało świata. W obolałe mentalnie ciało homo sapiens. Choć czasem jednak dochodzi do bardziej drastycznych scen zamykania czytelnika i jego myśli ukształtowanych przez cywilizacyjne bagno iluzji w literacki kaftan bezpieczeństwa, co nie do końca jest dla niego przyjemne, ale ze wszech miar pomocne i ponad wszelką wątpliwość uzdrawiające.

Diagnoza autora Wmartwychwstąpienia jest prosta i klarowna: żyjemy w świecie substytutów, gdzie erstaz wiedzie prym we wszystkich dziedzinach życia, gdzie zupełnie nieświadome autouwolnienie się od wszelkiego poczucia sensu sprowadza quasi-schizofreniczną ciemność i wreszcie, gdzie często nie ma miejsca na jakąkolwiek głębię. Nic więc dziwnego, że po pierwsze: Dziechciarz umieszcza słowo „kryzys” w kilku pierwszych tytułach wierszy; po drugie: wers otwierający książkę brzmi: „nieudane życie jest twoim wkładem do historii sztuki” (s. 5); i po trzecie wreszcie: zupełnie zrozumiałym staje się także umieszczenie wiersza pod tytułem mielizna (s. 7) pomiędzy tekstami zaczynającymi się od wymienionego już słowa „kryzys”. Wszakże idzie tu o permanentny impas wszystkiego, a więc wieków średnich, wieków późnych, tożsamości, rzeczywistości czy, koniec końców, cywilizacji.

Niejednokrotnie w tych wierszach poeta dotyka swoistego dna. Różnych nędz człowieka współczesnego, zanurzonego w drapieżnym cywilizacyjnym konsumpcjonizmie, gdzie nie ma już miejsca na tak zwane wyższe uczucia. Trochę przypomina mi to dno, na jakim wylądował główny bohater powieści Serotonina Michela Houellbecqa, Florent-Claude Labrouste, z tą tylko różnicą, że w najnowszej książce Dziechciarza głównym bohaterem jest coś, co moglibyśmy nazwać jednym słowem: wszystkość. I o ile u Houellbecqa chodzi o zmaganie się jakiejś konkretności personalnej z najczarniejszym mrokiem własnej, wsobnej egzystencji, o tyle u Dziechciarza pole walki rozciągnięte jest na całą zastaną rzeczywistość. Ale i w jednym, i w drugim przypadku chodzi dokładnie o to samo, a mianowicie o przerażającą ciemność istnienia wdzierającą się w najgłębsze rany nie tylko człowieczeństwa, ale i świata jako takiego.

W tych okolicznościach nie dziwi więc pytanie kończące wiersz kryzys cywilizacji, gdzie autor pisze: „Cywilizowany / świat — czyż to nie najtrafniejszy z oksymoronów?” (s. 11). I niestety trzeba mu przyznać całkowitą rację, że „żyjemy w epoce, w której niczego nie zostawia się wyobraźni. Wszystko musimy zobaczyć. Sprawdzić metkę z ceną. O ile to możliwe, zastosować tańsze zamienniki” (s. 14) i dalej w wierszu zmyłka: „chcieliśmy szczęścia i pomyślności, a dostaliśmy to, na co zasłużyliśmy. Wiadomo, poszliśmy na łatwiznę, do tego drogą na skróty” (s. 18). Drogą, na której „słowa umarły, bo nie niosą już w sobie tej treści, dla której powstały” (s. 34), jak z kolei pisze w wierszu treści. Na szczęście Dziechciarz obudził się z „długiego snu, w którym było wielu zimnych ludzi” (s.30), co zapewne nie było dla niego przyjemnym doświadczeniem. W tym miejscu chciałbym przytoczyć znamienne słowa nieżyjącego już krytyka literackiego, Krzysztofa Uniłowskiego, który w jednym ze szkiców noszących tytuł Zaangażowani i ponowocześni[1] na stronie 25. tak oto pisze, dotykając niejako, znacznie już wcześniej, istoty diagnozy świata, postawionej w poetyckich poczynaniach Dziechciarza: „niewiara we własny bunt, krytyczne słowo czy możliwości poznawcze wynika przede wszystkim z niepewności co do statusu świata”. I tego właśnie zachwianego statusu jest w tych tekstach sporo. Natomiast chcąc jeszcze dobitniej zrozumieć to, z czym mierzy się autor na kartach Wmartwychwstąpienia, niepodobna nie przytoczyć ponownie słów Uniłowskiego z tejże samej strony 25.: „(…) spełnił się projekt zwany modernizmem. W ten sposób — płynnie, a dla wielu niezauważalnie — przemieniliśmy świat i samych siebie w ponowoczesnych. Uporczywie poszukując utraconej rzeczywistości, literatura XX wieku odkrywała i zdemaskowała świat sztuczny, pozorny, udawany. Zaraz potem okazało się, że to nasz świat jedyny, że innego nie mamy”[2]. Pozostaje zatem pytanie, czy jakakolwiek kontestacja redaktora „Afrontu” ma sens? Czy wobec powyższych słów Uniłowskiego warto podejmować próbę redefinicji zastanego świata, zatopionego w odmętach sztuczności, z góry skazaną na niepowodzenie? Ostatni wiersz w książce — odraza — zdaje się sugerować odpowiedź: „Do licha: zostawcie mnie w spokoju, pozwólcie zgnić; nie ruszajcie” (s.40).

Świat już umarł. Wmartwychwstąpił. Nie ma już nadziei. Nie ma wiary. Nie ma nic. A Dziechciarz wystawił mu solidne epitafium, upamiętniając jego agonię. Odchodzenie w strasznych egzystencjalnych konwulsjach ponowoczesności.

[Olgerd Dziechciarz, Wmartwychwstąpienie, Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka, Mikołów 2023]

[1] Krzysztof Uniłowski, „Kup pan książkę!”, FA-art, Katowice 2008.

[2] Tamże.

Rafał Kasprzyk (ur. w 1980 r. w Nisku) — poeta, społecznik, współgospodarz cyklicznych spotkań literackich „u Łuczeńczyka” w Gminnej Bibliotece Publicznej w Ludwinie. Dwukrotny laureat międzynarodowej „Podróży Poetyckiej” (2007, 2008). Laureat licznych konkursów poetyckich, m.in. im. Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (2012, 2018), im. Leopolda Staffa (2017). Juror m.in. konkursu im. Anny Kamieńskiej na najlepszą książkę poetycką województwa lubelskiego. Publikował w „Afroncie”, „Akancie”, „Arkuszach Literackich”, „ArtPapierze”, „Dzienniku Polskim”, „eleWatorze”, „Frazie”, „Helikopterze”, „Nowym Kozirynku”, „Odrze”, „Przekroju”, „Suburbii”, „Tlenie Literackim”, kwartalniku mniejszości polskiej na Ukrainie „Krynica”, na stronie internetowej wydawnictwa J oraz w kilku antologiach. Wydał: Interakcje (czyli życie oparte na węglu) (2018) i Dychotomię (2020).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content