URSZULA BENKA
Sfinks codzienności
Taka zbitka słów: sfinks codzienności, wybłysła w wierszu Jasińskiego
W dodatku — poeta to zauważył — sfinks cały z pyłu
Patrzę naocznie
Coś obróciło się w proch, czyli
W sfinksa
Który więc pod wielkim ciśnieniem z zewnątrz
Pozostawałby bryłą, figurą, formą, znakiem
I plamą na pustce
Codzienność to plama na pustce, pomazanie pustki
A więc sakrament chleba powszedniego, powszedniej nudy, powszedniej produkcji
Bardzo boli to zewnętrzne uciskanie pustki w znak
W coś pomiędzy człowieczeństwem i bestialstwem
Brudem i duszą, odchodami i światłością
Znak, który kąsa, rozszarpuje, podstępnie zapytuje
I jak to sfinks
Popełnia samobójstwo
***
Sfinks codzienności pod naporem wiatru
Chmurą pyłu kurzawą codzienności
Zgłębia pustkę
Paprochy codzienne kłaki powszednie
Równie święte
W tym rytuale skokowego samobójstwa przed Edypem
Otwiera się brama sypialni Jokasty
Skok spazm
Dwie zygoty: Ismeny i Antygony
***
Zagadkowe jest, że powtarza się aż tyle
Krzątaniny odezwań myśli i ucieczki
Tyle zakamienienia tyle gnicia w każdym zgęszczeniu
Prochu do jakiego sfinks wrócił
A powrócił drogą
W powszednią świętość i w miejsce
Doskonale trafione pomiędzy
Obiema półkulami Edypa
Oboma przerażającymi pragnieniami: zbawicielstwa
Oraz niewinności
Powszedni proch przeglądał się w Edypie
Tak jak próg w lustrzaności drogi
Tak jak delficka wyrocznia
W samooślepieniu
***
Wyrocznia dawno znikła za plecami
Aż do niej droga wiła się jak znak zapytania
Bo droga z Delf wiodła już prosto na oślep
Wąskim duktem gdzie nie ma miejsca
Dla naraz Ojca i dla Syna
I wspięta aż na przełęcz aż na drugą półkulę tożsamości
Zmiotła swój proch w jedną pochwytną
Całość
Dotąd więc owa droga cała była sfinksem
W jego mikroskopii przypominającej nocne konstelacje
I była
Dekonstrukcją pytania
Jakie wyrodzi się w pytanie scalone
Pewnie ten pył w świetle słońca
Błyszczał płowo rudawo kociooko
Trzepotał uskrzydlony drogi zwinną wstęgą
Która znów skupia się przed Edypem
Jak rzecz pospolita
Progowy sfinks przechodni sfinks
***
Sfinks przydrożny i zarazem puenta tej drogi tego biegu
Tego skoku
W rozpaczliwą niewinność Edypa w poskromienie
Zezwierzęcenia miasta (Edyp nie wie, że to jego ojczyzna, jego matczyna)
Gdzie modlimy się aby dobrzy bogowie
Zmienili mgły naszych losówW mgły roześmiane
Na przełęczy i w sercu drogi
Mgły roześmiane widokiem egzekucji idiotów
Sfinks: istne mgieł zbiegowisko
Unisono dyszące śmiechem
Jedno ciało wbite w siebie tak że żadnej pustki
Już nie zmieści
Istna czarna dziura
A przecież otwarte na wszelkie innowacje twórczą wolność
Nawet wobec być albo nie być —
Urszula Benka (ur. w 1953 r.) — poetka, prozaiczka, eseistka. Doktor nauk humanistycznych. Mieszkała we Wrocławiu, Paryżu i Nowym Jorku. Członkini nowojorskiego oddziału PEN Club oraz zespołów redaktorskich „Formatu”, „Formatu Literackiego”, „Migotań” i „Rity Baum”. Tłumaczona m.in. na: angielski, chiński, czeski, fiński, francuski, grecki, niemiecki, rosyjski, ukraiński i węgierski. Wydała tomy poezji, m.in.: Chronomea (1977), Nic (1984), Córka nocy (1995).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved