PAWEŁ NOWAKOWSKI
A5
Nosek się urwał temu dzbanku.
Można być niepoprawnym optymistą i wierzyć we wszystkie teorie spiskowe [że Anna Boleyn była kanibalinią / smugi kondensacyjne są efektem pobudzania receptorów beta2-adrenergicznych dwunastu bogów Olimpu / Paul McCartney nie żyje od czterystu lat / rekiny to tak naprawdę broń hipersoniczna / Protokoły mędrców Syjonu napisał Stefan Batory wraz z Iwanem Groźnym, po grecku, w Bułgarii / stożkowa czapka zmajstrowana z arkuszy folii aluminiowej chroni przed atakami wściekłych acrocephalus schoenobaenus między 18.18 a 4.44 i uniemożliwia kontrolowany przez rząd światowy wyciek enzymów trawiennych / wypowiadanie słów „dzień dobry” to satanistyczny rytuał / Turbosłowianie z wysp Wielkanocnych nie lubili jajek sadzonych, a ci z kraju Partów nie lubili jajek faszerowanych awokado / kod flagowy MKS to starożytny język całej ludzkości sprzed kreacji wieży Babel / Remigiusz Mróz, tak jak Holandia, to tylko przedsiębiorstwo (spółka bez jakiejkolwiek odpowiedzialności za słowotok) / Woody Allen należy do elitarnej kasty kosmicznych jaszczurów / Vermeja jest niewidoczna dla gawiedzi, bo Varius Avitus Bassianus zbudował tam most Einsteina-Rosena / ONZ to Organizacja Nakłaniania do Zbrodni przeciwko potomkom Adama i Ewy, zarządzana przez szachrajów i błaznów z Wielkiego Obłoku Magellana / eksperyment „Filadelfia” tak naprawdę był przeprowadzony w Hajfong / układ słoneczny ma dwa słońca i sześć czarnych dziur / operacja Highjump była nieudaną próbą przechwycenia oryginału książki kucharskiej Apiciusa, zdeponowanej przez Igigi w Arktyce], ale ja wolę pesymizm, bo wiem, że jeżeli się coś uda, to przez zbieg okolicznościów, a tak naprawdę wszystko udaje, że się udało [bo się nie udało] lub oceniający ekspert zapomniał okularów, kryształów korelacyjnych, a nawet oczu, które leżą teraz na nocnym przypiecku, przy baldachimowym łożu, w ultradźwiękowych myjkach wibracyjnych i czekają na pańciową eksploatację.
W zamian za beneficjum w postaci czterech kwart okowity, wezmłem kawałkowość materiałową formatu A5 [210 na 148 mm], wykrojoną nożykiem introligatorskim z ostrzem częściowo ząbkowanym (combo), z flagi SM [„dokonuję pomiarów prędkości”] i przypiąłem do boku korkowej tablicy Dmitrija Iwanowicza, z lewej strony [bez obrzydzenia]. Lewa strona materiału powiewała na wietrze jak poły rozpiętego damskiego wzorzystego płaszcza, gdzie dominuje krata lub zwierzęce motywy np.: odrąbane racice i piersi, zdezorientowane motyle, zdechłe bolimuszki kleparki, za to tablica Dmitrija Iwanowicza nie ruszała się, mimo mojego intensywnego weń wpatrywania się. Dzban obok też stał jak Piotr czekający na coś ważnego, szklankę, wzruszenie, świadectwo, stado mrówek, mimo że wpatrywałem się w jego uszy, jak meloman stęskniony za symfoniczną wersją Kill ’Em All dla wegan. Nos dzbana tymczasem lekko zasysał tlen, który razem z azotem i dwutlenkiem węgla zmroził atmosferę w niewielkim pokoju, dodatnie temperatury zostawiając jedynie w aneksie kuchennym i łazience z prysznicem, umywalką i muszlą klozetową z półką. I tak minęły trzy miesiące, kwartał, teren przeznaczony pod zabudowę, z wszystkich stron zamknięty drewnianymi czerwono-granatowymi szlabanami [podobnymi do flagi EK-O („zmieniam swój kurs w prawo”)].
Inwestor ww. procedury zaznaczył w esemesie, bym opanował chuć [ostatnio schudłem 20 kilogramów], a jak już muszę cuś przeskrobać [szpachelką, dłutem żłobakiem, warszawską sztajmazą], niesiony głosem matki natury, macochy libido czy teściowej predylekcji, to żebym zjadł batonik „Pawełek” i wysmarował swą fizys gęstym nadzieniem, inspirowanym likierem jajecznym, na zdrowie. Potem czekało mnie jeno wytarcie facjaty podręczną flagą SQ1 [„zatrzymajcie maszyny albo otworzę ogień”] i już mam fajrant.
Ignoruję takie esemesy. Nie jestem ich godzien. Wyjmuję wtedy flagę YM [„kto mnie woła?”] i czekam na wspaniałomyślność administracyjno-etatystycznych praw nabytych w jednym państwie, wypłacanych w piątym [kole u wozu].
I tak czekam do dziś.
Helmut ostatnią razą zamachał resztką flagi OQ [„prowadzę kompensację dewiacji kompasu lub kalibruję radionamiernik”] i rzekł:
— W każdym bądź razie, nic po zrazie w dzbanku, gdy na ganku rusek ze szwabem na gazie stoją i dumają, komu przywalić w nosa, z ukosa.
Bo torus torusem, a dopóty dzban wódę nosi, dopóki mu się akcyzacyjna banderola nie urwie [z choinki].
„wezmłem” i „w każdym bądź razie”, jako sympatyczne intelektualne kiksy awangardy nawały narcystycznych przyszłych bookerów i noblistów, sprawiały mi przyjemność; ale czas goi rany, czas to dudki i najlepszy konował, czas więc ruszyć w drogę, gdy płoną gaje, usiąść na kasie i kogoś skroić
Paweł Nowakowski — fugazi / fałszywy serafin.
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved
copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved