MIŁOSZ WRZESIŃSKI
Biały wiosny szkwał
gałąź kwitnącej tarniny sterowana powietrzem
inna galaktyka niedaleko mnie
nie można w niej żyć ale można oddychać
autochtonka słońca niebu otworzysta
ma najlepszy styl w uniwersum
sprawia że fakty przestają być nieodwołalne
jest jednocześnie orłem i reszką
jasną i ciemną stroną księżyca
jest energiczna jak oniryczna energia nocy
jest uciekającym ze snów Buddą i Frommem
kolejnym czystym oddechem
niekończącym się zbliżeniem zbioru Mandelbrota
jednym pocałunkiem
gałęzią tarniny
rewersem chłopięcych marzeń
swobodna jak kot przechadzający się po gzymsie
odpowiednia okruchami mocy
nieskruszona porcelaną
zawsze chciałbym być po jej stronie
Poradnik siedzenia na ławce
kładąc się bluszczem
na drewnianej ławce
ze świeżością jaką może dać
jedynie nieróbstwo
nie ćwicząc oddechu
nie wiedząc nic o reinkarnacji
ani o frakcjach eteru
tylko rozmawiając
zniknęli nagle w czapce z komarów
***
W tak pochmurne dni prawda
wraz z mgłą wychodzi spod ziemi
i widać przez podniesione rolety w oknach szwalni
pochylone plecy kobiet
kobiety są skryte jak tylko mogą skryte być kobiety
skryte za głazami zdrętwiałych karków
gdzie jest ręka trzymająca pistolet
jedyny kolor w tym pejzażu
to żółta plama pośrodku
wszystkie szyją żółte kombinezony
przechodzi mnie dreszcz
my też szyjemy ludziom żółte piżamy
żółte jak herbata z niedogotowanej wody
żółte jak szaty Judasza
jak księżyc na rozstajach
odwagi
zawsze jest jakieś wyjście
jeszcze będzie jak lubisz
nie wpadaj w żółtą febrę cynizm rutynę
w ogóle się nie zmieniaj nie rezygnuj z łagodności
nucimy cicho jak nuci się kołysanki
albo partyzanckie piosenki
***
W dużym parku pomiędzy torami i drogą
skrawek zieleni
miejsce gdzie doganiając piłkę doganiałem świat a moment strzału na bramkę między
koszem na śmieci i latarnią był jak akt wiary
że można przekraczać granice
owszem za dnia przychodzą tu starzy pamiętający czasy acien régime
przyparci grawitacją do drewna upodabniają się do siebie
oni także wpatrując się w jeden punkt próbują dogonić i zatrzymać rozpadającą się
rzeczywistość
…Wieczorem za kurtyną mokrych liści i zapachów chłopcy i dziewczęta
słychać śmiechy rzeczywiste i bliskie krwiobiegu tak jak wypity alkohol
Wirująca kraina tylko czystych kolorów
Zazdroszczę im tej szczególnej nocy pełnej możliwości
***
stróż jest pijany mamrocze o młodości chodźmy na czereśnie nabiegłe sokiem jak twarz
właściciela dzisiaj czereśnie są bez superego miąższ i pestka wszystko na teraz kto
pierwszy napełni policzki nagłą przyjemnością kto przekona się wreszcie czym żyją szpaki
Miłosz Wrzesiński (ur. w 1974 r. w Bielawie) — poeta. Mieszka w Bielawie. Publikował m.in. w” „Arytmii”, „Ricie Baum” i „Undergruntcie”. Związany z klubem literackim „Pozytywka” i grupą poetycką „Kanapka literacka”. Autor tomów poetyckich: Uwaga miłe panie (1998), Tereny intymne (2004) oraz Łatwizna (2013).
aktualności o e-eleWatorze aktualny numer archiwum spotkania media autorzy e-eleWatora bibliografia
wydawca kontakt polityka prywatności copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved