Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

MARTA KUŁAJ

Gdzie lasy i pola

1.

Do dwudziestego dziesięć dni.

Jak to wypełnić? Jednemu trzeba kurtkę kupić, drugiemu buty. Na obiad coś, na bułkę z rana i na kolację. Jak to wypełnić? Zimno już, październik. Wcześnie zaczęły się chłody. Żal ściska, jak widzi jednego w sweterku, drugiego w tenisówkach, a z rana rosa już taka, że zanim dojdą do asfaltu, to przemokną zupełnie. I padać zaczyna. I nie kończy się. Ale do dwudziestego jeszcze… Nawet te ze skóry już przepuszczają. Dzieciaki nie skarżą się, ale wie dobrze, jak jest. Na obiad znów nic nie będzie. Kapusty trochę i kartofle tylko przygotuje, a do dwudziestego jeszcze daleko.

Mówili o podwyżkach, o aferach, w radio, drewno pod płytą już się wypala, nie ma sensu dłużej trzymać ognia, jest dopiero dwunasta, do trzeciej, jak wrócą, wystygnie wszystko. Nie ma sensu trzymać ognia. Kapusta i tak już śmierdzi. Mówią, że śnieg spadnie wcześnie w tym roku. Te swetry, co mają, to też na słowo honoru. Spodnie już z dziurami, widziała, jak młodszy szył wieczorem, żeby nie było widać. Wstydzą się, a ona nawet do dwudziestego nie ma. Ale uczą się, dzięki Bogu, jako tako, problemu z nimi nie ma. Nie musi na wywiadówki jeździć.

Kot przyszedł, mleka by mu trzeba dać, ale nie ma z czego, kapusty nie zje. Taki to pański kot! Pójdzie, mysz upoluje, lepsze to. Zimno, trzeba by rozpalić w piecu. Do trzeciej jeszcze godzina.

 

2.

Kogut zapiał, ale nie ich. Ich już dawno na rosół poszedł. Babka musiała za nim latać, bo im sumienie nie dawało. Żylasty był, ale tak cienko już przędli, że nie mieli wyjścia. Wtedy trzy dni nie jedli, a ten kogut… Szkoda było stworzenia. Najpierw kartoflami przegniłymi się ratowali, ale kiedy Józka zachorowała, nie było ratunku. Polazło się w nocy, coś na polach jeszcze się wygrzebało. Szkoda stworzenia. Na dwa dni było. Bóg dał, Bóg zabrał. A potem babka zmarła. W tym samym miesiącu, to wzięli to za rodzaj kary, za to, że tego koguta.

 

3.

Na świętego Łukasza Józka poszła do pracy. W szkole. Wystarała się o wszystkie świadectwa, włożyła do teczki i poszła do gminy, żeby z naczelnikiem porozmawiać. Traf chciał, że na dniach odchodziła stara Kasztanowa, to Józka zakręciła się i robotę dostała, zaczepiła się w tej szkole i już wiadomo było, że będzie dobrze.

Józka siedziała teraz do późna i tylko paliła światło. Coś tam bazgrała, czytała, dzieciom dobre rzeczy w głowy kładła i to tak kładła, że ludzie przestali się kłaniać na ulicy. Podobno porządek w klasie trzymała, a to dzieci, wiadomo, jakie są. Do zabawy i do wszystkiego, nie wszystkie, ale tak mówią, że nie do nauki.

Jeszcze nie zdążyła kupić butów, śnieg spadł, a rachunki pięć dni wcześniej przyszły. Józka coś zostawiała na lodówce, kładła kilka banknotów, ale i tak nie było na nic. Na Wszystkich Świętych szli w kopnym śniegu. Najmłodszemu do cholewek wpadało, bo niskie były botki, na lepsze znów jej nie starczyło i teraz wpadało do środka, a co wpadło i się roztopiło, to zaraz zamarzało, tylko że od drugiej strony. Mróz był taki, że pod nosem wszystko zamarzało, i wilgoć z zimna, i płacz, bo żal było tego najmłodszego. A na groby trzeba było pójść. Wszyscy szli.

Józka miała wolne, to pomagała więcej w domu. Wymyła wszystkie okna, to i na Boże Narodzenie myć już nie trzeba będzie. Kupiła taką dziwną lampkę, na baterie. Mniej światła pali. Więcej teraz w świetlicy robi, do domu przychodzi, jak już wszyscy w łóżkach. Robi tylko herbatę, pod płytą na chwilę rozpala, zagotuje i od razu gasi, bo szkoda drewna. Zostawia na lodówce kilka banknotów i idzie spać. Wstaje wcześnie, bo do wioski, do której ją teraz przenieśli, na piechotę będzie z pięć kilometrów, to musi wcześniej wstawać, jeszcze przed wszystkimi, przed małymi nawet, myje się, je byle co i idzie do szkoły.

 

4.

Będzie na drutach robiła swetry. Kapusty na jesieni nakisiła, ogórków też, swetry mogła sama robić. Spruła stare chusty, jeszcze po babce, włóczka nie była za dobra, darła się przy byle szarpnięciu, ale swetry wychodziły jakie takie. Najmłodszy powiedział tylko, że nie będzie ich nosił, bo wstyd w szkole, dzieciaki się z niego śmiały, jak przyszedł w kamizelce, na strychu znalazła i dała mu, bo zimno było z rana i widziała, jak się trzęsie, jak tylko z domu wychodzi. Swetry będą na drogę, powiedziała. Potem mogą zdejmować, już w szatni. W szatni też widać, odpowiedział młodszy, będą się śmiać, powtórzył. Nie było rady. Swetry wkrótce były gotowe, a mróz coraz większy. Musieli założyć, już się nie wstydzili.

 

5.

Po świętach znów była tylko kapusta. Na święta dużo nie mieli, ale z tej kapusty bigos zrobiła. Zaczęła śmierdzieć pod koniec lutego. Było zaćmienie słońca, a potem księżyca, naraz niby, a może to już tak źle było, że światło się zaćmiło, w głowach się zaćmiło i do nocy siedzieli, jak kury w kurniku. Jak jest zaćmienie, to podobno nawet kury idą spać. Coś w naturze się przekręca.

Pranie robiła jeszcze w starej pralce. Jak było znośnie, to znaczy nie za zimno, wytaczały ją przed dom, ona i Józka, ładowały do środka wszystko, na kolory nie patrzyły, bo i tak wszystko miały albo czarne, albo szare, to jakie to miało znacznie. Gotowała dwa gary wody na płycie, do płukania nie trzeba było. Wystarczyła zimna. I pakowały, co zebrało się przez tydzień.

Po świętach Józka zachorowała. Dostała zwolnienie, przeleżała miesiąc w łóżku, podniosła się na dwa dni, coś tam pisała w kajetach, poszła do kogoś, mówiła, że sprawę pracy musi uzgodnić, bo dyrekcja narzekała, wróciła i wieczorem znów się położyła. Następnego dnia trzeba było doktora wzywać, bo z Józką to już dobrze nie było. Jęczała tylko i jęczała. Lekarz przyszedł, machnął ręką, nie wiadomo, czy dlatego, że nic poważnego, czy wręcz przeciwnie. Potem, jak już w progu stał, powiedział, że to od tego siedzenia po nocach, że za mało niby spała, za dużo siedziała. I wysiedziała – machnął ręką i poszedł.

A Józka postękała jeszcze ten tydzień i następny, i przestała.

 

6.

Lato idzie. Dzieciakom trzeba lżejsze buty kupić, a do dwudziestego jeszcze dziesięć dni.

Marta Kułaj — absolwentka filologii klasycznej i polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Publikowała m.in. w „Twórczości”.

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content