Skip to content
e-eleWator zachodniopomorski miesięcznik literacki

GRAŻYNA OBRĄPALSKA

Radio w Ameryce jako narzędzie propagandy i rozrywki

Od początku powstania radio w Ameryce spełniało bardzo ważną rolę, edukacyjną i propagandową, i to przez dobre kilkadziesiąt lat.

Oto 13 stycznia 1910 roku z Metropolitan Opera House rozległ się głos Enrico Caruso. Wynalazca Lee deForester umieścił mikrofony i antenę powyżej sceny i zaczęła się transmisja. Można ją było usłyszeć w znacznej części miasta.

Eksperymenty z falami elektromagnetycznymi zaczęły się od pomysłów wielu europejskich wynalazców i bodaj najważniejszego z nich, Heinricha Hertza, już pod koniec XIX wieku. Kolejny ważny wynalazca, Guglielmo Marconi, wynalazł antenę, która transmitowała sygnały na coraz większe odległości — w 1901 roku przesyłał je z Anglii do Nowej Funlandii. W grudniu 1906 r. kanadyjski wynalazca Reginald Fesseden przekazał świąteczne transmisje z wybrzeży Atlantyku. Fesseden śpiewał, grał na skrzypcach, czytał fragmenty Biblii, które były odbierane na statkach pomiędzy stanami Nowa Anglia i Virginia — a jest to ponad tysiąc kilometrów.

Technologia radiowa rozwijała się szybko. Wczesne radia były w stanie nie tylko odtwarzać, ale także transmitować dźwięki.

Radia się obawiano: przepowiadano, że jego działanie może spowodować, że krowy nie będą dawały mleka, dzieci będą wymiotowały, materace w łóżkach wibrowały, drewniane podłogi skrzypiały, będą też zabijały ptaki.

Rozwój jednak następował. Przerwa w rozwoju nastąpiła w czasie I wojny światowej, chodziło o zapobieganie szpiegostwu.

Już w 1922 roku w USA powstało kilkaset stacji radiowych. Wiadomości drogą radiową można było przekazać znacznie szybciej niż za pośrednictwem gazet. W 1923 roku liczba odbiorników radiowych w USA wynosiła półtora miliona, w 1924 istniało już 1400 stacji radiowych.

W roku 1926 powstała NBS (the National Broadcasting Company), a w roku 1927 CBS (Columbia Broadcasting System). Obie funkcjonują do dziś jako stacje telewizyjne.

Wielka depresja zahamowała rozwój, ale około roku 1931 rozpoczął się ZŁOTY WIEK radia. W połowie domów amerykańskich były odbiorniki radiowe. To radio było pierwszym, najważniejszym źródłem wiadomości.

Fenomenalnie wykorzystał radio prezydent Franklin Delano Roosevelt, można go było usłyszeć w niedzielne popołudnia w jego niezmiernie popularnej audycji Fireside Chat: pogawędki przy kominku. Od 12 Marca 1932 roku wyemitowano ich ponad 30.

„Pogawędki przy kominku” stały się fenomenalnym narzędziem propagandowym. FDR rządził w wyjątkowo trudnym dla USA okresie. Ten, jak go współcześnie określano, „rewolucyjny eksperyment z wykorzystaniem rodzącej się platformy medialnej” sprawdził się wspaniale.

Pierwszy Fireside Chat został wyemitowany 8 dni po objęciu przez FDR urzędu, 12 marca 1933 roku. Prezydent mówił o kryzysie bankowym. W okresie wielkiej niepewności miliony obywateli zjadał lęk o oszczędności zdeponowane w bankach, a większość z banków zamknęła swoje oddziały na przedłużone wakacje. Prezydent poinformował o przegłosowaniu w kongresie Emergency Banking Act, który został użyty do wprowadzenia ubezpieczeń przez banki oszczędności obywateli, i spokojnym tonem głosu, używając terminologii łatwej do zrozumienia, dodawał otuchy obywatelom i rzeczywiście, po jego wystąpieniu, depozyty bankowe natychmiast wzrosły, a giełda odnotowała najwyższe jednodniowe wzrosty w historii.

Prezydent umiejętnie prezentował swój program, poddawał do dyskusji pomysły. Republikańscy przeciwnicy FDR, którzy posiadali większość gazet, mieli związane ręce. Prezydenckiego przekazu słuchali prawie wszyscy. FDR wierzył, że sukces administracji zależy od dialogu z elektoratem.

Każdy przekaz rozpoczynał się zwrotem: „My friends” lub „My fellow Americans”. Osiemdziesiąt procent słownictwa, którym FDR się posługiwał, należało do najczęściej używanego w języku angielskim tysiąca słów.

Rozmowa przy kominku wygłoszona 3 września 1939 roku, dwa dni po niemieckiej inwazji na Polskę, zapewniała o utrzymaniu neutralności Stanów Zjednoczonych. Niezmiernie ważna historycznie — wtorkowa data 9 grudnia 1941 roku — była deklaracja rozpoczęcia wojny z Japonią. Tego dnia słuchało radia 79% populacji amerykańskiej.

Fireside Chat z 23 lutego 1942 roku poprzedziły przygotowania. FDR poprosił obywateli o wcześniejsze kupienie map świata, będzie bowiem mówił o zasadniczych celach wojny. Były to także fenomenalne lekcje geografii — prezydent mówił o miejscach, o których większość słuchaczy nigdy nie słyszała. Sprzedaż atlasów wzrosła ogromnie.

W okresie II wojny światowej 9 na 10 rodzin posiadało odbiornik radiowy. Radia słuchano 3-4 godziny dziennie. Dwadzieścia pięć procent amerykańskich samochodów było wyposażonych w odbiorniki radiowe.

W latach 50. radio zaczęło upadać. Jego rolę przejęła telewizja.

W 1964 roku Fundacja Forda, jeden z najważniejszych fundatorów edukacyjnego radia, odcięła całkowicie źródła jego finansowania. Ale radio w USA ciągle miewa się nieźle. Jest National Public Radio istniejące od 1969 roku, są liczne stacje komercyjne. Teraz przyszłość radia to internet. I radio trzyma się naprawdę mocno.

Obecnie przedstawienia w Metropolitan Opera można usłyszeć i obejrzeć w internecie. A przekaz jest kryształowo czysty.

 

Jedną z najważniejszych osobowości amerykańskiego radia jest Garrison Keillor, urodzony w 1942 roku w Anoka [Minnesota], w rodzinie Plymouth Brethen, jednej z najbardziej rygorystycznych sekt fundamentalistów protestanckich. Sekta ma korzenie w Irlandii, powstała pod wpływem buntu wobec kościoła anglikańskiego. Ich mottem jest „sola scriptura” [TYLKO BIBLIA].

Teraz kwatera główna Plymouth Brethen mieści się w Australii. Sekta jest niezwykle zamknięta, kontakt z jej członkami prawie niemożliwy. Jej wyznawcy muszą przestrzegać bardzo surowych zakazów, np. nie wolno im chodzić do kina, tańczyć, oglądać telewizji, uczestniczyć w zawodach sportowych. Współcześnie reguły zostały nieco złagodzone i posiadanie telefonów komórkowych czy korzystanie z internetu nie jest już zabronione. Co ciekawe, wielu członków sekty jest doskonałymi biznesmenami, bardzo zamożnymi ludźmi.

Radiowa kariera Garrisona Keillora zaczęła się w 1969 roku, w studenckiej stacji, w której zapowiadał audycje muzyki klasycznej. Jego autorskie dzieło — audycja radiowa A Prairie Home Companion — istnieje nieprzerwanie od ponad czterdziestu lat. Zawartość tematyczna audycji jest od lat taka sama— to tzw. Americana — muzyczne składanki przeplatane autorskimi monologami.

Jego pierwszy show, nadawany 1974 roku A Prairie Home Companion, miał dwunastu słuchaczy. Bohaterami są fikcyjni mieszkańcy fikcyjnego Lake Wobegon — silni, przystojni, ponadprzeciętni, pracowici, przedsiębiorczy, uczciwi, o dobrych manierach. Fikcyjne są także wszystkie reklamy.

W publicznym radiu cotygodniowy show zawsze otwiera piosenka Tishomingo Blues. Mini historie z Lake Wobegon są, według krytyki, jak dwudziestominutowe haiku pisane w tradycji Marka Twaina.

Keillor jest także pisarzem o dużym dorobku. Regularnie współpracował z „The New Yorker” od 1969 do 1992 roku. Współpraca zaczęła się od opublikowania krótkiego opowiadania o rodzicach, którzy zaangażowali prostytutkę, aby żyła pod ich dachem i opiekowała się ich dorastającym synem. Opowiadanie podobało się i Keillor został zaangażowany. Odszedł, kiedy pojawił się tam nowy edytor, Tina Brown, bo poprzedni, Bob Gottlieb, odszedł. Keillor współpracował też z „The Washington Post” i jest autorem kilku scenariuszy filmowych. Pielęgnuje także miłość do książek — do tej pory jest właścicielem księgarni Common Good Books w St. Louis, w stanie Minnesota.

Garrison Keillor od lat podróżuje ze swoim show — już kilkakrotnie zapowiadał zakończenie swoich tras koncertowych po Ameryce — ale jest już rok 2024 i ciągle można go obejrzeć, także w Europie. Swoim niskim, ciepłym, melodyjnym głosem ciągle czaruje słuchaczy i widzów. Jest gadatliwy, serdeczny, ujmujący, łatwy w kontakcie, po koncercie nie żałujący swojego czasu dla admiratorów. W życiu codziennym jest zupełnie inny — niedemonstratywny, małomówny, unika kontaktu wzrokowego, Porozumieć się z nim nie jest łatwo. „Jest jedną z najdziwniejszych osób, jakie znam”, twierdzi jeden z jego edytorów.

Ale Keillor nadal jest jednym z fenomenów amerykańskiego publicznego radia, w pierwszych latach XXI wieku słuchało jego cotygodniowej audycji ponad cztery miliony osób. Był jednym z wczesnych celebrytów radiowych, w 1985 roku można go było zobaczyć na okładce tygodnika „Time”, a w 2006 roku Robert Altman wyreżyserował o nim film A Prairie Home Companion.

Mój kontakt z Keillorem był bezpośredni — w Cary, w Północnej Karolinie, siedziałam z dużą gromadą widzów, w większości w średnimi wieku, w amfiteatrze położonym na świeżym powietrzu, pośród pachnących, wysokich sosen. Sam Keillor był w białym, trochę pogniecionym, lnianym garniturze. Z czerwonymi szelkami i w czerwonych butach był fascynujący. Ten wysoki, dość ciężki, trochę rozczochrany okularnik panował całkowicie nad widownią. Było coś magnetycznego w tłumie widzów, śpiewających z nim piosenki, panował przedziwny, optymistyczny spokój, gdy Keillor spacerował wśród sosen. Po show wszyscy wyszli uspokojeni i zadowoleni.

Grażyna Obrąpalska (Grażyna Martenka-Obrąpalska, ur. w 1950 r. w Szczecinie) – poetka, prozaiczka, krytyczka literacka. Przez trzy ostatnie lata życia Jarosława Iwaszkiewicza zajmowała się jego literackim archiwum. Mieszkała w Warszawie, Nowym Jorku, Atenas (Kostaryka); obecnie mieszka w Miami i w Warszawie. Wydała powieść Nowa czerwona sukienka (2006), prozę Przystanek Kostaryka (2013) oraz tomy wierszy: Za dużo języków (2009), Z podróży (2013), Podróże w pamięć (2017), Zanim pogubią się litery (2023).

aktualności     o e-eleWatorze     aktualny numer     archiwum     spotkania     media     autorzy e-eleWatora     bibliografia     

wydawca     kontakt     polityka prywatności     copyright © 2023 – 2024 e-eleWator . all rights reserved

zachodniopomorski miesięcznik literacki e-eleWator

copyright © 2023 – 2024 e-eleWator
all rights reserved

Skip to content